ewuniaf
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 14 Październik 2010
- Postów
- 962
hej dziewczyny!!!
tak czytam o tym jak wam się dobrze w domu z dziećmi siedzi i prawie że mam załamanie nerwowe....
wygląda na to że ja w takim razie jestem jakąś wyrodną matką bo bardzo chcę do pracy wrócić... Kocham moje maluchy najbardziej na świecie ale nie uważam że to krzywda dla nich jeśli przed ukończeniem 3 roku idą do przedszkola...
Kiedy urodziła się Kasia poszłam na dziekankę. Miałam 20lat i pierwszy rok studiów za sobą. jak miała 10 miesięcy (a ja byłam z nią zupełnie sama) stwierdziłam że bez wykształcenia, zawodu i pieniedzy nie będę mogła zapewnić jej normalnego życia. Znalazłam opiekunkę (zgodziła się pracować za marne grosze- za alimenty, które dostawałam od byłego męża) i wróciłam na studia. Nie było łatwo skończyć szkoły mając takiego malucha i kupę praktyk. Na 3 roku miałam 12 godzinne dyżury (bezpłatne praktyki) gdyby nie rodzice którzy też pomagali to na pewno nie dalabym rady... Jak tylko skończyłam studia od razu poszłam do pracy no a Kasia do przedszkola. Potem ślub, starania o Michała. Prawie całą ciążę przepracowałam. Potem było macierzyńskie. Jak Michał miał 10 miesięcy znów opiekunka i powrót do pracy. po 6 miesiącach tej nowej pracy niespodziewanie okazało się ze będzie Hania. Dopóki nie przyniosłam zaświadczenia o ciąży było ok ale potem okazało sie że pracodawca sam chciałbym poszła na zwolnienie... i tak nie opłacałoby mi się chodzić do pracy bo nie pozwolili na nocki przychodzić ani na 12 godzinne dyżury. Na 8 godz codziennie pociągiem 40km nie opłacało się bo wychodziło na to że po opłaceniu opiekunki i dojazdów z wypłaty zostaje 200 zl... więc zostałam z michałkiem w domu... Ja uwielbiam moją pracę. Uwielbiam przebywać z ludzmi, pomagać im i wysłuchiwać kiedy trzeba... Brakuje mi tego kiedy siedzę w domu. Nie jestem przez to złą mamą.... Wybaczcie dziewczyny ale czasem trzeba z siebie coś "wyrzucic". Czasem mam dość wszystkiego. Chyba każda mam tak ma. Czasem już nie mogę patrzeć na te gary, stertę prania itd. Niestety nie jestem idealnym typem kobiety pracującej w domu. Mogę mało zarabiać ale być szczęśliwa chodząc do pracy bo mam z tego wielką satysfakcję i uważam że jest to bez szkody dla moich dzieci. Dzieci też są szczęśliwsze kiedy widzą że rodzice są szczęśliwi. Wiem, że znowu za dużo o sobie napisałam... To chyba też dlatego że nawet nie mam z kim pogadać........
Mam nadzieję że w waszych oczach to że nie jestem najszczęśliwsza na świecie siedząc w domu nie czyni ze mnie złej mamy....
Bedismall trzymam kciuki mocno zaciśnięte
tak czytam o tym jak wam się dobrze w domu z dziećmi siedzi i prawie że mam załamanie nerwowe....
Kiedy urodziła się Kasia poszłam na dziekankę. Miałam 20lat i pierwszy rok studiów za sobą. jak miała 10 miesięcy (a ja byłam z nią zupełnie sama) stwierdziłam że bez wykształcenia, zawodu i pieniedzy nie będę mogła zapewnić jej normalnego życia. Znalazłam opiekunkę (zgodziła się pracować za marne grosze- za alimenty, które dostawałam od byłego męża) i wróciłam na studia. Nie było łatwo skończyć szkoły mając takiego malucha i kupę praktyk. Na 3 roku miałam 12 godzinne dyżury (bezpłatne praktyki) gdyby nie rodzice którzy też pomagali to na pewno nie dalabym rady... Jak tylko skończyłam studia od razu poszłam do pracy no a Kasia do przedszkola. Potem ślub, starania o Michała. Prawie całą ciążę przepracowałam. Potem było macierzyńskie. Jak Michał miał 10 miesięcy znów opiekunka i powrót do pracy. po 6 miesiącach tej nowej pracy niespodziewanie okazało się ze będzie Hania. Dopóki nie przyniosłam zaświadczenia o ciąży było ok ale potem okazało sie że pracodawca sam chciałbym poszła na zwolnienie... i tak nie opłacałoby mi się chodzić do pracy bo nie pozwolili na nocki przychodzić ani na 12 godzinne dyżury. Na 8 godz codziennie pociągiem 40km nie opłacało się bo wychodziło na to że po opłaceniu opiekunki i dojazdów z wypłaty zostaje 200 zl... więc zostałam z michałkiem w domu... Ja uwielbiam moją pracę. Uwielbiam przebywać z ludzmi, pomagać im i wysłuchiwać kiedy trzeba... Brakuje mi tego kiedy siedzę w domu. Nie jestem przez to złą mamą.... Wybaczcie dziewczyny ale czasem trzeba z siebie coś "wyrzucic". Czasem mam dość wszystkiego. Chyba każda mam tak ma. Czasem już nie mogę patrzeć na te gary, stertę prania itd. Niestety nie jestem idealnym typem kobiety pracującej w domu. Mogę mało zarabiać ale być szczęśliwa chodząc do pracy bo mam z tego wielką satysfakcję i uważam że jest to bez szkody dla moich dzieci. Dzieci też są szczęśliwsze kiedy widzą że rodzice są szczęśliwi. Wiem, że znowu za dużo o sobie napisałam... To chyba też dlatego że nawet nie mam z kim pogadać........
Mam nadzieję że w waszych oczach to że nie jestem najszczęśliwsza na świecie siedząc w domu nie czyni ze mnie złej mamy....
Bedismall trzymam kciuki mocno zaciśnięte