reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Wasza wizja nowego związku i marzenia o nim ...

the devil oj na pewno o chłopców też się boimy, może się mylę i gdybam, ale jednak myślę, że kobieta, dziewczynka na więcej stresów narażona i w dzisiejszych czasach musi być bardzo silna, radzić sobie za dwoje, czasem troje. Chłopak jakoś prościej potrafi sobie wytłumaczyc pewne sprawy, tak mi się wydaje przynajmniej.
Z drugiej strony mamusia potrafi za bardzo rozpieścić synusia, a tu czasem potrzebna jest dyscyplina i konsekwencja w wychowywaniu. Trudne to chyba w pojedynkę, wszystko przede mną.
 
Ostatnia edycja:
reklama
Rzeczywiscie yenna1. Masz dużo, dużo racji i o tym Ci pisalem. Przypomniała mi się moja znajoma, która wychowuje syna sama od zawsze. Chłopak jest naprawdę delikatny. Byle porażka i zaraz płacz. Jest bardzo wrażliwy na jakąkolwiek krzywdę. Potrafi płakać jak zobaczy gdy innemu dziecku ktoś da klapsa. Izoluje się od chłopców w klasie, a gdy już wezmą go do towarzystwa, to jest strasznie podatny na uleganie. Zrobi wszystko co mu każą, za co później słono płaci.
Co do dziewczynek zgadzam sie również. Chociaż dużo zależy tu od wychowania ... od siły psychicznej, od wzoru z którego czerpała umiejętności, od spostrzeżeń .... I jak się okazuje na naszej liście - niewiele zależy od wykształcenia ....
 
Rzeczywiscie yenna1. Co do dziewczynek zgadzam sie również. Chociaż dużo zależy tu od wychowania ... od siły psychicznej, od wzoru z którego czerpała umiejętności, od spostrzeżeń .... I jak się okazuje na naszej liście - niewiele zależy od wykształcenia ....


Wg mnie dokładnie to samo dotyczy chłopców, nawet jeśli matka sama wychowuje syna. Chłopak też czerpie wzorzec z mamy. Ja natomiast najbardziej boję się właśnie wychowania dziecka na mamisynka. Mówię sobie nieraz, że dziecko łatwo ze mną mieć nie będzie ale też zdaję sobie sprawę z tego, że ja swoje a życie swoje. Udało mi się (jakoś tak mimochodem :laugh2:) rozpuścić swojego psa więc czy nie będę zbyt pobłażliwa dla dziecka?? Nie wiem ale jednego jestem pewna, że jeśli ktoś zarzuci mojemu dziecku brak zaradności życiowej etc to będzie to tylko i wyłącznie MOJA porażka życiowa!!!
 
Nie przesadzaj BellaAnna. Bywa nawet tak że dzieci wychowane w pełnej rodzinie są rozdrapani bo tata swoje a mama swoje. Więc to ze dziecko jest wychowane przez jednego z rodziców nie jest spisane na porażkę. Wszystko zależy od nas. To my musimy z dzieckiem (mam na myśli teraz chłopca)rozmawiać. Musimy mu wytłumaczyć wszystko tak aby zrozumiało na swój mały rozumek. Ja np kiedy robiłam remonty sama i Piotruś mnie pytał skąd ja to umiem itd. To wtedy musiałam jemu wytłumaczyć że to są zajęcia męskie i jak będzie duży to mnie będzie mógł w tym wyręczać a narazie to ja musze to robic bo nie mamy kogo poprosić o pomoc. Ale to tylko przykład. Są różne sytuacje w życiu kiedy mamy okazje naszemu synowi wytłumaczyć co należy do nas a co do płci przeciwnej :)
 
Racja Marta - mnie misiek sie pytał: "co robisz .... ?", pomimo iż widział, że piorę, mysję podłogę albo gotuję coś smacznego. Dla mnie to juz zupełnie coś naturalnego, ale w TV, albo u swoich kolegów kiedy ich odwiedza - widać jest inaczej. Czasami uczę go drobnych rzeczy ... i mam frajdę, że sam potrafi zrobic sobie kolację i posprzątać po niej. Jak on to zrobi ... to już inna sprawa :)))
 
No dokładnie. Czasami dziecko trzeba pochwalic nawet jak coś zrobiło źle ale widać że się bardzo starał. Ty potem idź i popraw po nim żeby nie widział ale jaki on będzie potem dumny ze coś zrobił i dostał pochwałe. Dla nich to jest bezcenne. Piotruś ostatnio chciał mi zrobić niespodzianke na dzień mamy :D. Poszedł do sklepu, kupił owoce i zrobił mi sałatkę owocową a potem pomył naczynia. Sałatkę zachwalałam jak tylko mogłam a naczynia były na suszarce nie spłukane od płynu :) ale to nic. Jak już nie widział to spłukałam sama ale jaki on był szczęśliwy ze coś zrobił za mnie. ta radość ściska za serce :)
 
Od wielu miesięcy w moich myślach roi się wizja kogoś nowego... Dopiero dziś rozstałam się z facetem, już któryś raz ale tym razem na milion procent, dziś chrzciliśmy dziecko, a na przyjęciu ważne było tylko to, żeby uchlać się do oporu, a potem liczyć ile kasy wpadło... Po wszystkim zostałam zwyzywana ja, moja matka, cała moja rodzina. I wspaniały tatuś tak załatwiony wsiadł za kółko i pojechał w nieznane- dodam, że utrzymuje nas z pensji KIEROWCYtira.
Chyba nie muszę więcej dodawać. Jego nieodpowiedzialność w wieku 34 lat, głupota, dłużej tego nie mogę znosić. Mam o tyle dobrą sytuację, że mieszkam u siebie i nie jestem na czyjejś łasce. Więc podjąć ten krok jest łatwiej...
Nie kocham go... chyba od początku. To był wielki błąd. Szanowałam go na początku, ogólnie jest lubianą osobą, akceptowaną przez moją rodzinę i znajomych. Ale to wszystko. Nie rozstałam się z nim bo mi szkoda go było że taki zakochany, a potem wyszła z tego ciąża... ale od początku bardzo się starałam o dzidziusia i kochałam go od pierwszej chwili, w której dowiedziałam się o jej istnieniu, istnieniu Wiktorii.
Co sobie wyobrażam, gdy dziecko już zaśnie, a ja przestanę zajmować się czymś, co odciąga mnie od myślenia?
Zataczam w powietrzu koła dłonią, myśląc, że gdzieś tam jest dłoń tego jedynego, który będzie mnie za nią trzymał w każdej chwili i nie puści, gdy napotkamy kłopoty. Będziemy ze sobą na dobre i na złe, to piękne słowo- RAZEM.
Gdy płaczę, myślę, że on gdzieś tam jest, być może śmieje się z jakąś nową dziewczyną, nie wiedząc jeszcze, że to ja jestem jego przeznaczeniem, może idzie ulicą, na zakupy, może ogląda tv albo czyta książkę... a może jest równie sfrustrowany jak ja i myśli dokładnie to samo, w tej samej chwili? Może wie, że też gdzieś tam jestem, czekam na niego, i tak samo jak on, ja potrzebuję jego bliskości. I głosu. I ciepła. Zwykłego zrozumienia.
Nie będziemy na siebie krzyczeć, wyzywać, robić na złość. Nie będziemy zamykać się w swoich skorupach. Będziemy rozmawiać, a jeśli napotkamy jakiś problem, rozwiążemy go spokojem dochodząc kompromisu. Będziemy razem się śmiać, ganiać, urządzać wojny na poduszki (być może za dużo komedii romantycznych..?), leżeć na trawie wpatrując się w chmury. Czasem będziemy bardzo zajęci, a czasem do południa poleniu****emy w łóżku... szczerze w to wierzę.
Oczywiście ON musi kochać moją córkę, jestem przekonana, że nie jest to trudne. Jeśli go spotkam, będę wiedziała, że to on, już teraz nie popełnię błędu. Nie odejdę, nie dam mu odejść... kuźwa, on musi gdzieś być, gdzieś tam, teraz może śpi, może śmieje się, a może ma jakiś problem, może nie ma z kim pogadać... chciałabym być mu wsparciem.
Marzę o nim i wiem, że JEST, że będzie. Kocham Go.

Przepraszam za to wszystko , nie musi mnie nikt czytać. Musiałam się gdzieś wygadać, tu jeśli ktoś to już przeczyta to na pewno zrozumie przynajmniej. Pozdrawiam Wszystkich Samotnych Rodziców...
 
Piekny opis martatt. Nic dodać nic ująć. Piękniejszy o to, że powstał w dnu rozstania. Podziwiam Twoją siłę. Każdemu innemu normalnemu człowiekowi, nie chciałoby sie patrzec w taki dzień na komputer. Współczuję Ci Twoich przeżyć. Powiem Ci za to, że w żaden sposób nie można uniknąc zła, które jest nam pisane. Ja nie wypiłem ani kropelki alkoholu na chrzcinach mojego synka, nie wypiłem też na komunii. Wszystko z szacunku do niego i jego istnienia. A mimo to spotkało nas inne zło, którego sie nie spodziewaliśmy.

Pięknie to napisałaś. Dziękuję za udział i wpis w tym wątku.
 
A jednak przeczytałem martatt :-).
Aż trudno mi uwierzyć, że są jeszcze takie kobiety.
Łezka w oku, ale trzymam się.
 
reklama
Jest realne może dla tych którzy tego chcą. Ja już tego nie chce. Naprawde mam dość. Jak mam trafić na kolejnego palanta któremu szybko się znudzi bycie z nami, czy poswięcanie nam odrobiny czasu to po co?? Zostane sama z dziecmi, wychowam je jak najlepiej, jak tylko będe potrafiła. A jak już będą duże to wtedy zacznę myśleć o sobie i tak chyba będzie najlepiej


Mi się wydaje, że Ty masz depresje i niskie poczucie własnej wartości. Powinnaś uwierzyć, w siebie, bo zasługujesz na kogoś dobrego kto was pokocha. Nie możesz
podchodzić do życia w ten sposób, bo Twoje dzieci przejmą Twoje zachowanie i wyniosą z domu smutek i brak wiary w siebie. Naucz się cieszyć życiem, a zobaczysz, że to zaowocuje. Cieszenie się życiem po stracie bliskiej osoby nie oznacza, że zapomniało się o tym człowieku. Twój mąż napewno by chciał, byś była szczęśliwa. Wsadzasz wszystkich mężczyzn do jednego worka. Jeśli to przekażesz swoim dzieciom to one nigdy nie ułożą sobie szczęśliwego życia, bo wyniosą z domu, to, że nie zasługują na szczęście. Jeśli pomyślisz o sobie teraz to będzie to dobre dla dzieci. Zadowolona mama to szczęśliwe dzieci.Zastanów się, czy niewarto zmienić podejścia do życia, bo w Twoich postach jest wiele smutku. Całe życie przed Tobą - więcej wiary w siebie, a będzie Ci się żyło lżej.
 
Do góry