reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Z rodziną najlepiej na zdjęciach

Ja.tu.tylko.na.chwilę

Początkująca w BB
Dołączył(a)
16 Maj 2021
Postów
20
Cześć wszystkim,
Postanowiłam napisać na forum, ponieważ po prostu potrzebuję się wygadać i wyrzucić z siebie wszystkie emocje, które kumulują się we mnie od kilku tygodni.
Rodzina męża od zawsze jest specyficzna. Mąż jest najstarszym dzieckiem a teściowie ewidentnie faworyzują swoje młodsze córki (swoją drogą cała trójka jest już w okolicach 30). Od czasu kiedy starsza z nich urodziła, młody rozpieszczany był do granic możliwości. Trzeba było chodzić na palcach bo inaczej wpadała do pokoju i darła się na wszystkich (dosłownie), że za głośno rozmawiają a ona usypia małego. Na wyjeździe odstawiła szopkę, że łóżko trzeszczy, wszyscy są za głośno, ma najgorszy pokój i w ogóle zaraz się zabierze i wróci do domu. Młody pod choinkę dostaje wszystko o czym wspomni, że mu się marzy, prezentów jest tak dużo że nie otwiera wszystkich bo mu się to nudzi. Przedszkole będą zmieniać, bo Pani nie poprawiła mu spodenek i na jakimś zdjęciu są krzywo założone a mimo, że
dziecko jest już duże nadal wkłada wszystko do buzi a rodzice śpią z włączoną nianią. Mogłabym tak jeszcze wypisywać, ale naprawdę nie o to mi się rozchodzi. Żeby nie było wątpliwości, to ich dziecko i wychowują je tak jak chcą a mi nic do tego. Mam do nich szacunek, więc nigdy nic nie mówiłam, nigdy nie komentowałam i nie zamierzam.

4 miesiące temu urodziłam córkę, prawie wcześniaka. Mamy swoje problemy, chodzimy na rehabilitację i podczas czynności takich jak karmienie czy przewijanie mamy jej ograniczyć do minimum wszelkie bodźce. Młody bardzo cieszył się na swoją kuzynkę. Trzeba go pilnować, bo potrafi machać przy niej nogami i skakać za głową, ale to tylko dziecko, trudno od niego oczekiwać niewiadomo czego. Na ostatniej imprezie rodzinnej, którą poprzedzał tydzień niespania, niefortunnie powiedzieliśmy, że dziecko nie chce spać przez całą dobę i jesteśmy dosłownie jak zombie (usypianie trwało 1,5 godziny, spanie 15 minut i potem uspokajnanie kolejne 1,5 godziny, i tak całą dobę..). Wtedy zaczął się wysyp "dobrych rad" na zasadzie na pewno nie robicie tego a to robicie źle i że jak śpi 15 minut to super.. byłam zmęczona, trzy miesiące po porodzie, z kolanami bolącymi tak bardzo, że ten ból budzi mnie w nocy. Miałam ochotę wrócić do domu ale zagryzłam zęby i zostałam. Przyszła pora karmienia, poszłam do drugiego pokoju, młody oczywiście za nami. Skakał po łóżku, prosiłam żeby tego nie robił, nagle on musi oglądać bajkę.. prosiłam go żeby wrócił do gości a my przyjdziemy jak mała zje. Wyszedł, zapytał mamy czy może siedzieć ze mną a że się zgodzIła to wrócił. No trudno.

Następnie był chrzest naszej córki. Chcieliśmy zrobić przyjęcie w restauracji, ale wiadomo jaka jest sytuacja - knajpy zamknięte, moja babcia ma lęki związane z wyjściem do ludzi, w naszym mieszkaniu zmieściliby się tylko rodzice a nie chcieliśmy nikogo stawiać w niekomfortowej sytuacji więc poinformowaliśmy wszystkich że będzie tylko ceremonia w kościele. Teściowa zadowolona nie była i jako jedyna wprost okazała brak zrozumienia w tym temacie. Przy prośbie żeby po mszy poczekać i nie uciekać od razu do domu, bo fotograf będzie nam robił wspólne zdjęcia i mamy dla każdego mały upominek stwierdziła, że nikt nie będzie czekał na żadne zdjęcia jak mu będzie zimno. Niestety dla niej było wtedy ponad 20 stopni i pełne słońce :) Natomiast siostra męża pojawiła się na chrzcie sama z synem bez żadnego tłumaczenia gdzie jest jej druga połowa a gdy zaczęliśmy dopytywać stwierdziła, że jest pora obiadowa i został w domu gotować obiad. Poczułam się jakby ktoś mi dał w twarz. Nie chciałam iść na kolejną imprezę rodzinną, ale mąż mnie poprosił, poszliśmy wszyscy. Na początku siostry męża nie było, byliśmy u nich w mieszkaniu więc mąż bawił się z jej synem a ja poszłam przebrać małą. M. złapał młodego do góry nogami i zaniósł go na łóżko, jemu oczywiście się spodobało i chciał jeszcze ale mąż stwierdził, że to nie jest zbyt bezpieczne i wystarczy. Było zabawnie. Wszyscy dotarli na miejsce. Młoda zaczęła się bardzo denerwować, była śpiąca więc poszłam z nią do drugiego pokoju ją usypiać. I tu zaczęła się jazda. Młody jak zawsze musiał z nami, w końcu teściowa poprosiła go żeby nie latał i dał małej pospać (jak byliśmy kiedyś u nich tak jej latał i skakał po łóżku na którym spała, że obudziła się po 15 min..). Mój mąż zażartował, że zaraz go "dorwie i znowu rzuci na łóżko" i wtedy wkroczyła matka wariatka. Nie wiedziała o co chodzi ale po co zapytać, lepiej od razu zacząć się drzeć, że zaraz ona jego rzuci a młody może sobie chodzić gdzie chce i kiedy chce. Mąż nie wytrzymał i też się wydarł, że skoro nie wie o co chodzi to niech się nie wydziera i że jak młody był taki mały to darła się na wszystkich że za głośno rozmawiają. Ona oczywiście stwierdziła, że krzyczała TYLKO w nocy a cała reszta towarzystwa zaczęła ich uspokajać. Ja mam już po dziurki w nosie i czuję w kościach, że teściowa jeszcze zacznie umoralniać mojego męża jak to się okropnie zachował.
Może za bardzo biorę wszystko do siebie, ale wszystkiego nie da się i tak zawrzeć w jednym poście. Nierówne traktowanie dzieci mogę znieść ale braku szacunku już nie.
 
reklama
Eh te rodzinne spory.....:-\ No niestety większość z nas tego doświadcza, bo zarówno prawdą jest, ze najbardziej ranimy sie w tym bliskim gronie, jak i to że mamy te swoje wady i chimery i jak to sie wszystko wrzuci do jednego wora to wychodzi niezła mieszanka;-)
Przykro mi, że doświadczasz zlych relacji z teściową i siostrą męża......
Wiesz, nie potraktuj tego jak kolejnej "złotej rady", ale podzielę się z Tobą tym co sama próbuję u siebie stosować, po to żeby we mnie nie narastał gniew, a mianowicie: wyznaczenie granic. Nie masz wpływu na to jacy będą Twoi bliscy, ale jak poczujesz na swojej skórze do czego są zdolni doprowadzic Twoje emocje, to musisz postawić znak stop.
Dla przykładu: denerwuje Cię, że Młody przeszkadza Twojej córeczce, powiedz mu ze teraz nie wolno, ze pobawicie się jak Mała wstanie albo skończy jeść. A przede wszystkim powiedz to jego mamie i reszcie dorosłych.
Niestety jest tak, ze często drugi człowiek nie wie, że coś Cie wkurza, coś Cię drażni dopóki bardzo wyraźnie sama tego nie zaznaczysz (ja oczywiście nie wiem czy tego nie robisz, jeśli tak to super, to staraj się być w tym konsekwentna).
Zachowanie na Chrzcinach faktycznie fatalne. My też nie organizowaliśmy imprezy po, właśnie ze względu na male mieszkanie (30 m) i zamknięte restauracje:-\ więc rozumiem Twoje emocje..... Człowiek chciałby ugościć bliskich w imieniu swojego dziecka (bo to jego Święto), ale nie wszystko sie da pogodzić, najważniejszy jest Sakrament, a okazje do imprez jeszcze będą.
No słabo się zachowali. Ale to ich problem, to oni głupio postąpili. Zostawmy ich z tym. My musimy jedynie pilnować, żebyśmy to my byli w porządku wobec innych:-)
Nie z takich pogmatwanych relacji wychodziły potem super rodziny i Tobie też życzę, żebyś będąc konsekwentną w traktowaniu ich sama zawsze przychylnie i z szacunkiem, doczekała się, że oni także przejrzą na oczy, docenią i podejmą współpracę ;-)
Trzymam kciuki!!!
 
Eh te rodzinne spory.....:-\ No niestety większość z nas tego doświadcza, bo zarówno prawdą jest, ze najbardziej ranimy sie w tym bliskim gronie, jak i to że mamy te swoje wady i chimery i jak to sie wszystko wrzuci do jednego wora to wychodzi niezła mieszanka;-)
Przykro mi, że doświadczasz zlych relacji z teściową i siostrą męża......
Wiesz, nie potraktuj tego jak kolejnej "złotej rady", ale podzielę się z Tobą tym co sama próbuję u siebie stosować, po to żeby we mnie nie narastał gniew, a mianowicie: wyznaczenie granic. Nie masz wpływu na to jacy będą Twoi bliscy, ale jak poczujesz na swojej skórze do czego są zdolni doprowadzic Twoje emocje, to musisz postawić znak stop.
Dla przykładu: denerwuje Cię, że Młody przeszkadza Twojej córeczce, powiedz mu ze teraz nie wolno, ze pobawicie się jak Mała wstanie albo skończy jeść. A przede wszystkim powiedz to jego mamie i reszcie dorosłych.
Niestety jest tak, ze często drugi człowiek nie wie, że coś Cie wkurza, coś Cię drażni dopóki bardzo wyraźnie sama tego nie zaznaczysz (ja oczywiście nie wiem czy tego nie robisz, jeśli tak to super, to staraj się być w tym konsekwentna).
Zachowanie na Chrzcinach faktycznie fatalne. My też nie organizowaliśmy imprezy po, właśnie ze względu na male mieszkanie (30 m) i zamknięte restauracje:-\ więc rozumiem Twoje emocje..... Człowiek chciałby ugościć bliskich w imieniu swojego dziecka (bo to jego Święto), ale nie wszystko sie da pogodzić, najważniejszy jest Sakrament, a okazje do imprez jeszcze będą.
No słabo się zachowali. Ale to ich problem, to oni głupio postąpili. Zostawmy ich z tym. My musimy jedynie pilnować, żebyśmy to my byli w porządku wobec innych:-)
Nie z takich pogmatwanych relacji wychodziły potem super rodziny i Tobie też życzę, żebyś będąc konsekwentną w traktowaniu ich sama zawsze przychylnie i z szacunkiem, doczekała się, że oni także przejrzą na oczy, docenią i podejmą współpracę ;-)
Trzymam kciuki!!!
Dziękuję Ci za odpowiedź, staram się być w porządku wobec innych ale i stawiać granice. Dla przykładu, moi rodzice mają manię bujania wózkiem, a my nie chcemy jej przyzwyczaić do bujania. Zwracam spokojnie uwagę za każdym razem i jest ok, przestają.
Tutaj jest ciężko, racja jest tylko po jednej stronie a co by nie było to my jesteśmy te czarne owce. I powtarzam głośno, że teraz idziemy zjeść i proszę żebyś został bo mała nałyka się powietrza i później płacze bo ją boli brzuszek.. to kończy się na tym, że on nie będzie przeszkadzał i mama i tak mu pozwoli. Mój mąż już zaczyna tracić cierpliwość, bo gdy młody płakał po przebudzeniu histerycznie i zażartował, że z niego płaczek to teściowa obrosła w kolce i huknęła na niego, że dziecko musi "wciągnąć pepek". Jak ostatnio nasza się obudziła, a jest dzieckiem które gdzieś raczej mało płacze, to wszyscy darli się nad jej głową a na jego "ciii" skierowane notabene do córki było tylko "no przecież chciałeś żeby się obudziła!".

Ja wiem, że to są drobiazgi, ale takich przykładów jest multum. Ja teraz siedzę i słucham jak to już trzecią sukienkę wybierają na ślub młodszej siostry za miesiąc, a chrzest mojego dziecka olali totalnie.
Nie jestem typem kłótliwym, wybucham jedynie wewnętrznie i przy mężu, ale wiem, że zacznę się odsuwać i unikać spotkań.
 
Ostatnia edycja:
No cóż....nie zawsze uda nam sie naprawić relacje. Na pewno powinnaś mieć tu "sztamę" z mężem ;-) i jak najwięcej przebywać w gronie tych, wśród ktorych odpoczywasz i ładujesz akumulatory:-)
Wiesz, tak sobie myślę czy przypadkiem nie jest tak, że przeszkadza Wam też różnica osobowości. Piszesz, że "wybuchasz wewnętrznie". Rodzina męża to raczej ekstrawertycy. Komuś kto uzewnętrznia emocje, wyrzuca je z siebie i potem ma spokoj, ciężko zrozumieć kogoś, kto zaciska zęby i gniecie sie z jakims tematem. Nadomiar złego, oni myślą ze Ty jakbys byla naprawdę zła, to też byś krzyczała, a Ty z kolei każde takie ich ekspresyjne zachowanie odbierasz jako agresywne, bo przecież Ty w zyciu bys tak mocno nie zareagowała. W ogole Was nie znam, więc tylko Ty mozesz ocenić czy jest w tym ziarenko prawdy...ale na wlasnej skórze często przekonuję się, że nam wszystkim ciągle sie wydaje, że drugi człowiek myśli tak jak my..... Oczywiście nie koniecznie da sie wyjaśnić takie sprawy na spokojnie, byc moze u Was jest mnóstwo czynników, które gruntują taki rozłam. To są bardzo skomplikowane nieraz tematy.
Odnośnie tego nierównego traktowania dzieci....eh. Często niestety kogoś się faworyzuje. Ja tego nie umiem zrozumieć, ale słyszałam już okropne historie:-\ i w stosunku do własnych dzieci i w stosunku do wnuków.....Niestety żadnego wpływu nie mamy na to, że ktoś błądzi. Można zwrócić uwagę, można o to poprosić kogoś kto jest zaufanym takiej babci/dziadka, żeby naświetlił problem. Ale ten nasz świat niezmiernie rzadko rozwiązuje konflikty pokojowo;-) Może być tez tak, że wiele to nie da....
konflikt to jest zawsze taki moment, w którym sama orientujesz sie jakie sa Twoje potrzeby i jakie są Twoje granice.... Zwyciężasz nie kiedy "złamiesz" drugą stronę, ale kiedy pozostajesz w zgodzie ze sobą. Wtedy czujesz spokój, choć może byc Ci smutno czy przykro, ze ktoś jest nie w porządku. Złość to informacja ze środka, że ktoś Ci wytrącił stery z rąk. I tylko Ty mozesz je z powrotem złapać. Moja koleżankaa jak byla mała słyszała, ze jest niepotrzebnym dzieckiem, ze po co trzecia sie nawineła. Mnie by to załamało i pewnie do dzis płakałabym po kątach, a ona powiedziała: "czekajcie, ja wam pokażę ze jestem tu bardzo potrzebna" i walczyła jak lew. Ten sam komunikat, dwie rozne reakcje: osoby która ma kompleksy/ lęki i osoby pewnej siebie. Jesli czujesz, że Cię rozsadza złość na nich, to się nie daj! Pytaj sama siebie co Cie dokładnie wkurza, w którym momencie, jakie zachowanie... Przebywaj z osobami, które dodadzą Ci pozytywnej energii i pomogą spojrzeć z dystansu na to, co się dzieje.
Ja Ci powiem, że w konfliktach nie jestem dobra, bo emocje mnie ponoszą, pewnie lepiej sobie radzisz ode mnie:-D
Wiem, że chciałaś się wygadać, a nie słuchać jakiejs tam analizy, ale taka już moja natura: analityczna.
Ja naprawdę rozumiem Twoje złe emocje i przykro mi, że doświadczasz bycia kims gorszym w rodzinie. To są bolesne historie. Niestety potem przechodzi to na dzieci, bo czują atmosferę......
Oby u Ciebie za jakis czas byly same pozytywne zmiany!!!
 
Ale ja Cię rozumiem.. 😅 ja od kilku dni chodzę zła, przygnebiona, zmęczona miejscem w którym jestem właśnie przez nie-tesciów i tą rodzinę..
Niby najlepiej olewać różne ich zachowania, komentarze ale czasami tak o to trudno i wszystko się kumuluje...
 
Wiesz, niektórzy nie traktują ceremonii kościelnych jako coś ważnego, pewnie gdyby była impreza, to on by przyszedł. Nie martw się, u nas było podobnie
 
Ostatnia edycja:
Brat i bratowa mojego nie-męża na szybko wykupili sobie wakacje, żeby nie być na chrzcinach.. Nawet nie pogratulowali nam ciąży, a jak młoda się urodziła to przyszli po miesiącu..chociaż mieszkają za ścianą 😅także tego..
Teściowie tez olali roczek jedynej wnuczki, dzień przed teściowa jechała kupić sobie sukienkę na ten roczek, w dzień imprezy, zjechali się wszyscy goście, czekaliśmy tylko na nich z tortem.. gdybyśmy nie zadzwonili zapytać się gdzie są to byśmy nawet nie wiedzieli, że nie przyjadą..
Teściowa teraz mnie ciśnie o ślub (chociaż od 5 lat powtarzam, że ślub nie jest mi do niczego potrzebny) no ale jej argumentem jest to, że "TRZEBA mieć ślub".. oczywiście jestem przeklęta bo zupełnie nie wierzę w instytucje kościoła, szczególnie teraz kiedy odszedł jedyny normalny ksiądz, dla którego nie było ważne czy mamy ślub, ważne, ze jest miłość i to że chcemy ochrzcić dziecko.. To czy przyjmie w przyszłości inne sakramenty zostawię jej wyborowi, chociaż podejrzewam, że tu będzie wpierdalanie się teściów i narzucanie swojego "TRZEBA"
@Ja.tu.tylko.na.chwilę przepraszam, za zaśmiecanie twojego wątku ale chyba też musiałam się gdzieś wygadać 😅
 
Ostatnia edycja:
Brat i bratowa mojego nie-męża na szybko wykupili sobie wakacje, żeby nie być na chrzcinach.. Nawet nie pogratulowali nam ciąży, a jak młoda się urodziła to przyszli po miesiącu..chociaż mieszkają za ścianą 😅także tego..
Teściowie tez olali roczek jedynej wnuczki, dzień przed teściowa jechała kupić sobie sukienkę na ten roczek, w dzień imprezy, zjechali się wszyscy goście, czekaliśmy tylko na nich z tortem.. gdybyśmy nie zadzwonili zapytać się gdzie są to byśmy nawet nie wiedzieli, że nie przyjadą..
Teściowa teraz mnie ciśnie o ślub (chociaż od 5 lat powtarzam, że ślub nie jest mi do niczego potrzebny) no ale jej argumentem jest to, że "TRZEBA mieć ślub".. oczywiście jestem przeklęta bo zupełnie nie wierzę w instytucje kościoła, szczególnie teraz kiedy odszedł jedyny normalny ksiądz, dla którego nie było ważne czy mamy ślub, ważne, ze jest miłość i to że chcemy ochrzcić dziecko.. To czy przyjmie w przyszłości inne sakramenty zostawię jej wyborowi, chociaż podejrzewam, że tu będzie wpierdalanie się teściów i narzucanie swojego "TRZEBA"
@Ja.tu.tylko.na.chwilę przepraszam, za zaśmiecanie twojego wątku ale chyba też musiałam się gdzieś wygadać 😅
Przepraszam, że zapytam, bo mnie to ciekawi tak czysto z punktu widzenia takich osób. Skoro się w instytucje kościoła nie wierzy, to po co chrzci się dziecko? Jeśli nie masz ochoty, to nie odpowiadaj, pytam tylko z ciekawości.
 
Przepraszam, że zapytam, bo mnie to ciekawi tak czysto z punktu widzenia takich osób. Skoro się w instytucje kościoła nie wierzy, to po co chrzci się dziecko? Jeśli nie masz ochoty, to nie odpowiadaj, pytam tylko z ciekawości.
W Boga wierzę, nie wierzę w instytucje.. wkurza mnie ich zakłamanie, hipokryzja i pogoń za pieniądzem. Uważam, że Bóg jest wszędzie i mogę się modlić sama niż przez księdza, który po mszy pobiegnie do swojej willi puknąć swoją kochanice, która jest z nim w ciąży albo co gorsza ministranta na plebanii. Byliśmy u jednego księdza to sam zaczął nam wybierać chrzestnych i u niego chrzest już nie był co łaska tylko nie mniej niż 300zł (który swoją drogą perfidnie roznosi ulotki do parafian aby przelali pieniądze na konto bo musi wstawić bramę do swojego garażu..) Nie uważam, żebym była gorszym człowiekiem, żyjąc w związku pełnym miłości i szacunku bez sakramentu małżeństwa od tych żyjących w małżeństwie, uczęszczających do kościoła ale poza kościołem z całkowitym brakiem szacunku do drugiego człowieka.. Twierdzę, że jak przyjdzie co do czego to zostanę rozliczona z mojego życia przez Boga, a nie "duchownego" który ma na sumieniu więcej ode mnie ale mówi innym jak mają żyć zgodnie z wiarą 🤦‍♀️ Chcieliśmy żeby młoda miała podstawowy sakrament ale reszta zależy od niej.. czy też będzie wierzyć w Boga czy nie, czy będzie chciała uczęszczać do kościoła i przyjąć inne sakramenty czy się wypisać..
 
reklama
W Boga wierzę, nie wierzę w instytucje.. wkurza mnie ich zakłamanie, hipokryzja i pogoń za pieniądzem. Uważam, że Bóg jest wszędzie i mogę się modlić sama niż przez księdza, który po mszy pobiegnie do swojej willi puknąć swoją kochanice, która jest z nim w ciąży albo co gorsza ministranta na plebanii. Byliśmy u jednego księdza to sam zaczął nam wybierać chrzestnych i u niego chrzest już nie był co łaska tylko nie mniej niż 300zł (który swoją drogą perfidnie roznosi ulotki do parafian aby przelali pieniądze na konto bo musi wstawić bramę do swojego garażu..) Nie uważam, żebym była gorszym człowiekiem, żyjąc w związku pełnym miłości i szacunku bez sakramentu małżeństwa od tych żyjących w małżeństwie, uczęszczających do kościoła ale poza kościołem z całkowitym brakiem szacunku do drugiego człowieka.. Twierdzę, że jak przyjdzie co do czego to zostanę rozliczona z mojego życia przez Boga, a nie "duchownego" który ma na sumieniu więcej ode mnie ale mówi innym jak mają żyć zgodnie z wiarą 🤦‍♀️ Chcieliśmy żeby młoda miała podstawowy sakrament ale reszta zależy od niej.. czy też będzie wierzyć w Boga czy nie, czy będzie chciała uczęszczać do kościoła i przyjąć inne sakramenty czy się wypisać..
Rozumiem. Przykre, że takich księży coraz więcej. U nas jest za to proboszcz z powołania, pomocny dla ludzi, który za sakramenty nie chce pieniędzy, ale to też już starszy ksiądz, więc nie wiadomo kto przyjdzie następny. Nasz synek ma tylko chrzestna, bo niestety, ale jak usłyszałam, że potencjalny chrzestny, w tej funkcji też widzi tylko wydatki (jak to określił: musi łożyć na urodziny, komunie itp) to wolałam, żeby miał tylko chrzestna, ale za to osobę od serca.
 
Do góry