U mnie też była położna i wszystko jest ok
Poprawiła mi/nam nastrój, bo ogólnie była masa wątpliwości i nerwów. Od karmienia po przewijanie 
Ja mam kolektor, uważam, że to fajny gadżet. Miałam nawał, a nie miałam laktatora, fajnie ten kolektor (mam Mami) odciągał nawał (aż byłam zaskoczona, ulżył mi niesamowicie, więc da się sporo tym zebrać), można też samemu "pompować" go i też schodzi. Kupiłam w końcu też laktator, bo... w szpitalu mi nagadały różne położne, że mała ma jakieś problemy ze ssaniem. Nawet jedna zasugerowała, że ma jakieś napięcie, bo kąsa mnie itp. i należy iść do fizjoterapeuty. Przeryczałam (głównie pod wpływem hormonów) kilka godzin, a jak przyszła położna, to się okazało, że możemy jeszcze z miesiąc popatrzeć i jej zdaniem dziecko normalnie chwyta i normalnie się rozwija. Oczywiście można iść do specjalisty, żeby się upewnić, co i jak, ale nie ma co się stresować tyle. A to że się pręży i wykonuje dziwne akrobacje, to normalka, przecież w brzuchu było "pogniecione", to teraz się uczy prostowania itp. Laktator kupił mąż (dopiero dobę po wyjściu), bo miałam obawy, że mała nie będzie chciała ssać, a coś muszę jej podać, a nie chcę mleka modyfikowanego, skoro mam kurde nawał. W końcu intuicyjnie podeszłam do sytuacji, ale okazało się, że wg położnej ok sobie radzę. A laktator się przydaje. Kolektor też "podłączam" jak karmię z jednej albo jak jadę z laktatorem (mam na 1 cyca).
Nie noszę na noc stanika i też mam koszulę mokrą. W ogóle w szpitalu to 3 dobie doznałam nawału, w pierwszej chwili nie wiedziałam o co chodzi, bo przecież wcześniej prawie nic się nie działo, a jeszcze ta cesarka. Potem się dowiedziałam, że jak była próba siłami natury, to niekoniecznie tak długo zajmuje rozkręcenie laktacji. Podobno 3 doba i nawał to książkowo
Tak czy siak, idzie nam dość dobrze. Aczkolwiek jest jeden "problem". Po aferze pierwszej nocy w domu (cała noc nieprzespana, chyba musiała odreagować), mała głównie śpi. Trzeba ją wybudzać na karmienie. Nie ma u nas zjawiska na żądanie dla dziecka, tylko na żądanie dla mnie
Z tym jej spaniem to się pewnie jeszcze zmieni, ale czasem i żeby się zorientować czy ma pełną pieluchę trzeba ją wybudzać (choć czasem sama zakwili, że coś jej przeszkadza).
@Nat_Ra pisałaś o dziwnych odgłosach/dźwiękach jakie wydaje twój maluch. Czytałam sobie rozdział o spaniu w książce "Czwarty trymestr" (autorki bloga wymagające) i była mowa o tym, że są u maluchów 2 rodzaje snu: aktywny i głęboki. Ten aktywny polega na tym, że dziecko sobie w czasie spania macha nogami, rękoma, wydaje jakieś dźwięki, wierci się albo np. właśnie drżąco oddycha (tak dosłownie tego nie nazywa, ale się domyślam po opisie) itp. A faza głęboka - bezwładne ciężkie rączki, można przenosić i się nie wybudzi. Czasami ta faza aktywna wygląda u nas też bardzo dziwnie... ale odkąd o tym przeczytałam, to się tym nie przejmuję.
Powiem Wam, że irytuje mnie, ile rad/teorii się dostaje i to sprzecznych. W szpitalu zwłaszcza. Np. przyszła któregoś dnia jakaś pani dietetyczka opowiadać o sposobie odżywiania się po cesarce. Że min. 3 miesiące dieta lekkostrawna, pieczywo np. białe, pszenne, lekkie. Żadnych kefirów, jogurtów, żeby nie pobudzać jelitami rany w brzuchu. Zdziwiło mnie to, zaczęłam szukać informacji, jakoś nic specjalnego nie znalazłam. Przyszła położna i okazało się, że to bzdura jakaś. W dodatku co ma zrobić kobieta, jak rodzi bliźniaki, jedno siłami natury, a drugie przez cesarkę. To co ma jeść? No i przecież jak nie pobudzę jelit to zaparcia będą. Oczywiście po samej operacji musiałam jeść lekkostrawnie, ale jak mam kurde produkować pokarm przy takiej trochę powiedzmy sobie nienajadącej mnie i lekkiej diecie? Co wiecie na ten temat?
Ja mam kolektor, uważam, że to fajny gadżet. Miałam nawał, a nie miałam laktatora, fajnie ten kolektor (mam Mami) odciągał nawał (aż byłam zaskoczona, ulżył mi niesamowicie, więc da się sporo tym zebrać), można też samemu "pompować" go i też schodzi. Kupiłam w końcu też laktator, bo... w szpitalu mi nagadały różne położne, że mała ma jakieś problemy ze ssaniem. Nawet jedna zasugerowała, że ma jakieś napięcie, bo kąsa mnie itp. i należy iść do fizjoterapeuty. Przeryczałam (głównie pod wpływem hormonów) kilka godzin, a jak przyszła położna, to się okazało, że możemy jeszcze z miesiąc popatrzeć i jej zdaniem dziecko normalnie chwyta i normalnie się rozwija. Oczywiście można iść do specjalisty, żeby się upewnić, co i jak, ale nie ma co się stresować tyle. A to że się pręży i wykonuje dziwne akrobacje, to normalka, przecież w brzuchu było "pogniecione", to teraz się uczy prostowania itp. Laktator kupił mąż (dopiero dobę po wyjściu), bo miałam obawy, że mała nie będzie chciała ssać, a coś muszę jej podać, a nie chcę mleka modyfikowanego, skoro mam kurde nawał. W końcu intuicyjnie podeszłam do sytuacji, ale okazało się, że wg położnej ok sobie radzę. A laktator się przydaje. Kolektor też "podłączam" jak karmię z jednej albo jak jadę z laktatorem (mam na 1 cyca).
Nie noszę na noc stanika i też mam koszulę mokrą. W ogóle w szpitalu to 3 dobie doznałam nawału, w pierwszej chwili nie wiedziałam o co chodzi, bo przecież wcześniej prawie nic się nie działo, a jeszcze ta cesarka. Potem się dowiedziałam, że jak była próba siłami natury, to niekoniecznie tak długo zajmuje rozkręcenie laktacji. Podobno 3 doba i nawał to książkowo
@Nat_Ra pisałaś o dziwnych odgłosach/dźwiękach jakie wydaje twój maluch. Czytałam sobie rozdział o spaniu w książce "Czwarty trymestr" (autorki bloga wymagające) i była mowa o tym, że są u maluchów 2 rodzaje snu: aktywny i głęboki. Ten aktywny polega na tym, że dziecko sobie w czasie spania macha nogami, rękoma, wydaje jakieś dźwięki, wierci się albo np. właśnie drżąco oddycha (tak dosłownie tego nie nazywa, ale się domyślam po opisie) itp. A faza głęboka - bezwładne ciężkie rączki, można przenosić i się nie wybudzi. Czasami ta faza aktywna wygląda u nas też bardzo dziwnie... ale odkąd o tym przeczytałam, to się tym nie przejmuję.
Powiem Wam, że irytuje mnie, ile rad/teorii się dostaje i to sprzecznych. W szpitalu zwłaszcza. Np. przyszła któregoś dnia jakaś pani dietetyczka opowiadać o sposobie odżywiania się po cesarce. Że min. 3 miesiące dieta lekkostrawna, pieczywo np. białe, pszenne, lekkie. Żadnych kefirów, jogurtów, żeby nie pobudzać jelitami rany w brzuchu. Zdziwiło mnie to, zaczęłam szukać informacji, jakoś nic specjalnego nie znalazłam. Przyszła położna i okazało się, że to bzdura jakaś. W dodatku co ma zrobić kobieta, jak rodzi bliźniaki, jedno siłami natury, a drugie przez cesarkę. To co ma jeść? No i przecież jak nie pobudzę jelit to zaparcia będą. Oczywiście po samej operacji musiałam jeść lekkostrawnie, ale jak mam kurde produkować pokarm przy takiej trochę powiedzmy sobie nienajadącej mnie i lekkiej diecie? Co wiecie na ten temat?
Ostatnia edycja: