My po pierwszych wynikach nasienia męża mieliśmy skierowanie do kliniki niepłodności, do tego w naszym przypadku nawet na inseminację się nie łapalismy. Natomiast ja od początku się przed nią wzbraniałam, bo czułam wewnętrznie, że trzeba najpierw znaleźć przyczynę i próbować naturalnie. Nie wiem czy w ostateczności nam się uda, ale na razie nie żałuję podjętej decyzji, bo jest duża poprawa. Dajemy sobie jeszcze rok, półtora prób dopóki nie wyczerpiemy wszystkich możliwości, by uzyskać naturalną ciążę. Czas leci, bo w tym roku ja 32 lata, mąż 35, ale gdy już będziemy mieli przekonanie, że nic więcej nie da się zrobić, to zdecydujemy się na in vitro.