Ja rano zaprowadzam synka do żłobka i leżę potem w łóżku oglądając serial i podjadając. Trochę odwraca uwagę od mdłości, chociaż ta bezczynność mnie lekko dobija, bo ja z tych w ciągłym ruchu. Potem mój M. odbiera Młodego i po południu jakoś go razem ogarniamy. Ja po prostu trochę odpuściłam, synek trochę bawi się sam, trochę wygłupia się z tatą, stawiam na spokojne aktywności, które nie wykańczają mojego żołądka. Smutno mi, bo my jesteśmy mocno outdoorowi i do tej pory ciągle na zewnątrz, ale powtarzam sobie, że za jakieś 3-4 tygodnie będę jak nowo narodzona i wynagrodzę synkowi ten spadek formy.