No i jest to zupełnie odmienne stanowisko niż to, które przedstawia u mnie w szkole rodzenia położna laktacyjna i pediatra.



Chusty są chwalone zarówno pod względem terapeutycznym jak i uspokajającym, ponoć bardzo wskazane przy kolkach dziecięcych (wspomaga masaż brzuszka, buja maluszka i tuli). Wskazana jest pozycja dziecka "na żabkę". Jedyne czego trzeba pilnować, to by dziecko nie przebywało w chuście dłużej niż godzinę. Uczymy się je nawet fachowo wiązać. Zarówno lekarz i położna są konkretni i rzeczowi. Ja się na chustę zdecyduję. Wahałam się przed zajęciami w szkole rodzenia, ale teraz jestem zupełnie przekonana o ich przydatności.



Tak, mnie też tak uczą



Uczą nas też, jak prawidłowo zapakować takiego malucha do fotelika.... W sumie, przyznaję, że mi się ta szkoła rodzenia podoba i wiele przydatnych rzeczy pokazują.
A jeszcze mi się przypomniało, że położna laktacyjna (są dwie u nas w szkole rodzenia, więc precyzuję) stoi na stanowisku, że nie ma potrzeby prasowania dziecięcych ubranek. Chyba że ze względów estetycznych. Bakterie w rodzinnym domu są naturalnym środowiskiem, w którym dziecko stale przebywa i i tak ma z nimi kontakt, uodparnia się na nie, poza tym one są wszędzie. A nawet jak wyprasowane, to poleży w szafie (bynajmnie nie zdezynfekowanej) i i tak roztocza, czy bakterie na tych ubrankach osiądą... Pranie wystarczy, oczywiście w proszku dla dzieci (bez płynów do płukania - płyny można stosować do ubranek nie mających bezpośredniego kontaktu ze skórą dziecka). A dodam jeszcze, że ona sama ma dwoje dzieci i że nie jest starą babą, a młodą (około 40stki) energiczną kobietką... Potem rozmawiałam na ten temat z mamą i ona się śmiała, że w sumie nie prasowała żadnemu z naszej czwórki niczego i było dobrze, więc raczej nie ma takiej potrzeby... I wiecie, od razu mam swoje lenistwo i niechęć do prasowania rozgrzeszone hahahaha