Lenna buziaki i zaciśnięte kciuki za Waszą trójkę :-) Będzie dobrze!
A ja łapie straszne doły ostatnio, dziś rano dwie godziny w wannie przeleżałam i przepłakałam... Nastrój typu - nikt mnie nie kocha i takie tam biadolenie... szczerze mówiąc, nie pomaga mi w tym mój R. który przez całą ciążę do rany przyłóż - a teraz taki jakiś obojętny... Rozmawialiśmy poważnie, przeprosił, obiecał że będzie lepiej... i nic się nie zmieniło póki co. A ja potrzebuję teraz tak dużo czułości i zainteresowania. Trochę już mam dość ciąży, czuję się ciężka i w ogóle... generalnie dół. Może dziś wieczorkiem będzie lepiej. Pojutrze mamy naszą szóstą rocznicę i chciałabym jakoś miło spędzić czas a raczej nie spodziewam się fajerwerków. Nie boję się o to, że zapomni ale raczej spodziewam się krótkich życzeń i miłych słów zaraz po północy niż romantycznej kolacji czy wyjścia do kina... No dobra, nie zanudzam Was już swoimi smutami...
Wczoraj na SR była pani neonatolog. Ciekawe zajęcia, choć tak naprawdę były to 2.5h "straszenia" - od naczyniaków aż do posocznicy i sinizny. Generalnie, pani doktor (jakieś 70 lat na oko) przeciwna większości nowinek, 99% szczepionek uznająca za wyciąganie kasy, porody w pozycji innej niż leżąca plackiem za fanaberie, wodne za niehigieniczny trend z "chorej Ameryki" - tu mała dygresja pani dr pracuje w szpitalu w Jeleniej, który jako jedyny w regionie szczycił się takimi porodami, jednak z prawdziwym porodem do wody ma to tam niewiele wspólnego. Rodzi się w zwykłej narożnikowej wannie, bez systemu filtracji, z najnormalniejszym na świecie prysznicem - w dodatku trzeba sobie do niej przejść z innej sali. I potem kobieta ma podejście - "że to nie tak jak w tym internecie, tylko dzieciak wpada do wanny pełnej krwi i odchodów (!) matki".
Generalnie połowa jej poglądów była dokładnie odwrotna w stosunku do tego co mówiły nam położne, z tego samego szpitala zresztą. NP. położna, żeby nie zgadzać się na dokarmianie butelką w szpitalu (trudność z ponownym przystawieniem maleństwa) - pani dr, bzdura - jak ma dzieciak pić z piersi to pił będzie, a jak nie znaczy matka słabe ma podejście i nie umie go przekonać. Dalej - położne - jak już karmimy, nie dopajajmy herbatkami przez pierwsze miesiące, pani dr - herbatki super urozmaicają. I taka huśtawka...
Ale się rozpisałam :-) Wybaczcie...
A ja łapie straszne doły ostatnio, dziś rano dwie godziny w wannie przeleżałam i przepłakałam... Nastrój typu - nikt mnie nie kocha i takie tam biadolenie... szczerze mówiąc, nie pomaga mi w tym mój R. który przez całą ciążę do rany przyłóż - a teraz taki jakiś obojętny... Rozmawialiśmy poważnie, przeprosił, obiecał że będzie lepiej... i nic się nie zmieniło póki co. A ja potrzebuję teraz tak dużo czułości i zainteresowania. Trochę już mam dość ciąży, czuję się ciężka i w ogóle... generalnie dół. Może dziś wieczorkiem będzie lepiej. Pojutrze mamy naszą szóstą rocznicę i chciałabym jakoś miło spędzić czas a raczej nie spodziewam się fajerwerków. Nie boję się o to, że zapomni ale raczej spodziewam się krótkich życzeń i miłych słów zaraz po północy niż romantycznej kolacji czy wyjścia do kina... No dobra, nie zanudzam Was już swoimi smutami...
Wczoraj na SR była pani neonatolog. Ciekawe zajęcia, choć tak naprawdę były to 2.5h "straszenia" - od naczyniaków aż do posocznicy i sinizny. Generalnie, pani doktor (jakieś 70 lat na oko) przeciwna większości nowinek, 99% szczepionek uznająca za wyciąganie kasy, porody w pozycji innej niż leżąca plackiem za fanaberie, wodne za niehigieniczny trend z "chorej Ameryki" - tu mała dygresja pani dr pracuje w szpitalu w Jeleniej, który jako jedyny w regionie szczycił się takimi porodami, jednak z prawdziwym porodem do wody ma to tam niewiele wspólnego. Rodzi się w zwykłej narożnikowej wannie, bez systemu filtracji, z najnormalniejszym na świecie prysznicem - w dodatku trzeba sobie do niej przejść z innej sali. I potem kobieta ma podejście - "że to nie tak jak w tym internecie, tylko dzieciak wpada do wanny pełnej krwi i odchodów (!) matki".
Generalnie połowa jej poglądów była dokładnie odwrotna w stosunku do tego co mówiły nam położne, z tego samego szpitala zresztą. NP. położna, żeby nie zgadzać się na dokarmianie butelką w szpitalu (trudność z ponownym przystawieniem maleństwa) - pani dr, bzdura - jak ma dzieciak pić z piersi to pił będzie, a jak nie znaczy matka słabe ma podejście i nie umie go przekonać. Dalej - położne - jak już karmimy, nie dopajajmy herbatkami przez pierwsze miesiące, pani dr - herbatki super urozmaicają. I taka huśtawka...
Ale się rozpisałam :-) Wybaczcie...