Fikusek, ale kto tu o zdradzaniu mówi=) dla mnie zdrada to definitywny koniec i ani myśli dalej.
U nas np ja musiałam zmądrzec, przyznaję się bez bicia, bo to zawsze ja wyprowadzałam męża z równowagi, czepiałam się o wszystko i fochowałam. To strasznie dziecinne, nawet z tego trzeba wyrosnąc by tylko niepotrzebnie czegoś nie pieprzyc. Ja to powinnam mężowi pomnik postawic, że ma do mnie tyle cierpliwości=D Zawsze kłótnie to z mojego powody były. No może jakieś tam wyjątki były, że z jego, ale to na prawdę można policzyc na palcach u jednej ręki.
My to za czasów chodzenia ze sobą non stop się żarliśmy bo non stop mi się coś nie podobało - teraz jak sobie pomyślę to wiem jakie to bzdety były a wtedy to świat mi się walił haha.
A co do bycia z kimś dla dziecka to popieram Cię Fikusku - ja również uważam, że jak się dwoje ludzi nie kocha, ciągle kłóci, podnosi ręce, wyzywa, to taki związek nie ma za dużych szans na powodzenie. I dziecko mimo wszystko nie pomoże bo po co wszyscy mają byc nieszczęsliwi, zwłaszcza dziecko, które na to patrzy.