No,no,wciąż się tu cos dzieje- na chwilę Was z oka spuścić nie można


Ja cosik spać nie mogę


.Nie wiem,dlaczego- chyba z przejęcia


.No,ale że nie ma tego złego,to przynajmniej na spokojnie nadrobiłam (główny jedynie na razie

) i cokolwiek zdążę napisac

Zacznę "od końca";-)
Eliza-co do soczewek,to ja też dłuuugo nie chciałam,wolałam okulary.Z Twoją minimalna wadą to jeszcze pikuś,ale ja przekonałam się do soczewek,bo...chciałm móc w lecie nosic ciemne okulary





- ale motywacja,co?


To prawda,że pierwsze dni,zanim nie nabrałam wparwy,były cięzkie

- chyba każdy ma początkowo opory i problemy z "dłubaniem sobie w oku";-),ale szybko sie człowiek przyzwyczaja.A tobie i innym nieprzekonanym,polecam jednodniowe soczewki na próbę- takie,które po użyciu zwyczajnie wyrzucasz,nie zawracając sobie glowy czyszczeniem itp.- choc obecnie to i tak jest bezproblemowe,bo te płyny "same" czyszczą.No,ale masz paczkę soczewk,ktore zakładasz,kiedy masz ochotę.Jest to wygoda dla ludzi z dużą wada wzroku,kiedy zwykłe okulary,co tu dużo mówic,przeszkadzałyby w niektórych aktywnościach,a bez sie nie da.
Co do Koscioła i sposobu jego finansowania,to tez mi się podoba,jak to się robi w cywilizowanych krajach;-)

- żadnego tajemniczego "co łaska",tylko zwyczajne dobrowolne opodatkowanie się wiernych.Ale u nas by to,niestety,nie przeszło.
Ida-ja juz Ci dawno miałam napisać,tylko z łepetyny wylatywało,że zgadzam się z Toba,że za mało piszesz o swojej Misialince

.Czasem napomkniesz o problemach z zasypianiem czy innych drobiazgach,ale ogólnie mało się nią chwalisz (wyrodna matko,bo jest kim

) i mało wiemy o niej

.I jeszcze z jednym Twoim stwierdzeniem się zgodze- że posty
Dziulki czasem chyba wyglądaja bardziej dramatycznie,niż jest w rzeczywistości,ona ma po prostu taki barwny,emocjonalny i obrazowy sposób opisywania świata....ale...nawet biorac taką poprawkę,to i tak,niestety, mam wrażenie,że czasem przegina

.Kilka rzeczy mi sie tu nasuwa- zacznijmy od najprostszej,czyli jedzenia.
Zgadzam sie z
Elizą i mamąagusi,która pisze o tym bardzo mądrze- ze po pierwsze- każde dziecko jest inne i normy sa orientacyjne,nie możesz założyc ,że "dziecko powinno zjeść tyle i tyle",bo to po prostu bzdura.Dzieci,tak,jak my,nieraz mają apetyt,nieraz nie,nieraz im coś nie smakuje( i tu absolutnie nie ma się co obrażac,że tyle się napracowałam,a ono nie chce jeśc i w koszu wszystko ląduje),nieraz ząbki rosną i bolą dziąsełka i dziecku po prostu jedzenie sprawia ból.Postaw teraz siebie w takiej sytuacji- masz anginę,gardło boli cię jak jasna cholera,przełknąc nic nie możesz,a dajmy na to mąż zmusza cię,żebys zjadła obiad,bo on tyle się namęczyl,żeby go zrobić.I Twoje prośby i błagania,że dziś nie,bo nie dajesz rady,nic nie skutkują,on uparcie Ci wmusza to jedzenie szantażem emocjonalnym czy czymś w tym stylu.Z tego,co piszesz,to na ogól Leane ładnie zjada wszystko,więc czasem zwyczajnie jej odpuść.Przeciez to nie jest tak,że mała nie rośnie i generalnie nie chce jeść i musisz "walczyć " o każdy gram.Jeśli od czasu do czasu po zjedzeniu czterech łyżeczek obiadku stwierdza,że nie chce,to daj jej zwyczajnie wtedy deserek,"nadrobi" innym razem.Wiesz,jedzenie to taka bardzo specyficzna dziedzina życia...nie brnij w to,bo "wychowasz sobie " niejadka,który będzie godzinami tkwił nad talerzem zimnej zupy,albo miał odruch wymiotny na sam widok jedzenia.
Wiem,co mówię,bo z moja najmłodsza siostra były takie problemy.Panie w przedszkolu wymuszały na niej,by wszystko zjadała.a ona zwyczajnie tyle nie potrzebowała.I miała coraz większy wstręt do jedzenia,jak mama próbowała dac jej np. kolację,to jedzenie "rosło jej w buzi",wymiotowała- taki miała uraz ,zanim wreszcie rodzice zorientowali się,o co kaman,i poprosili w przedszkolu,żeby pozwalano jej jeść tyle,ile daje radę.Wiesz,ile trwało "przywracanie normalnego stanu"?Cztery lata.I ile zmartwień,bo dziecko nie dostaje potrzebnych składników do rośnięcia itp.I nie mów,że Leane Was testuje,bo jak przełamiecie jej opór,to wreszcie zjada.Moja siostra tez w przedszkolu zjadała,bo chciała być grzeczna i słuchac pani.A problem narastał.
A poza tym- jeśli Leane zobaczy,że jak odstawia cyrki przy jedzeniu i wtedy jest jej zabierane,to być może przestanie to robić.Teraz nie ma powodu,bo tak:Ona nie chce jeść,jest "przepychanka,kto silniejszy" na początku,no,ale zawsze ten obiadek dostaje.A nie dać.Nie chcesz jeść?Proszę bardzo,nie jedz.Zobacz,że tu nie ma żartów.Wyjąc z krzesełka,puścic na podłogę ,niech się bawi.Sama przyjdzie,że głodna.
Moja Amelka zjada 1/3 tego,co Leane i rośnie,i nic jej nie brakuje.Jak wchodze do pokoju z miseczką,sama leci do krzesełka i czeka,żeby ją wsadzić.Z entuzjazmem usiłuje jeść łyżką i łapkami .Ja,oczywiście,jej pomagam i karmię w międzyczasie,bo jeszcze nie jest tak sprawna,by jedzonko z łyzki trafiło wszystko do buzi,a nie wokół

.ale przychodzi moment,że ma dość i różnie to bywa- nieraz zje prawie cały duży słoik 250g,a nieraz nawet 180 nie daje rady.Wtedy zaciska buzię,kręci główką, "nie cieś" i koniec-pręży się w krzesłku ,a jak ja mam wrażenie,ze za mało zjadła i mimo wszystko usiłuję jej jeszcze łyżeczkę "wyperswadować",to i tak wypluwa i nic nie poradzę.Widocznie czuje się najedzona,choc ja mogę mieć wątpliwości.Ale wiem,ze dla niej jedzenie to przyjemnośc i przygoda,a nie walka,"kto kogo dziś pokona".
A tak ogólnie jeszcze,to czy Ty myslisz,że nam dzieci nie daja w kość?Że nie wisza na nodze,jęcząc,że na rączki,a jak na rączkach,to na podłogę i tak w kółko i bądź tu madry i domyśl się,czego chce?Że nie "testują"?Kochana

- na każdym kroku

;-)!
Ja myśle,że tu Twój cholerny perfekcjonizm dochodzi do głosu;-)

.Po prostu "odpuść" czasem ,nie bojąc się,ze to zaszkodzi wychowaniu.Tak,jak nie zmuszasz jej do chodzenia,póki sama nie zechce,tak nie "zmuszaj" do jedzenia.Ja wiem,że czasem sił brak,oj,dobrze wiem,bo ja nawet na 5 minut nie mam z kim zostawic Amelki i wyjść ,aby nabrać dystansu- no,chyba,że już nie daję rady,to na szybką fajeczkę do kuchni



.
Po prostu wyluzuj.Naprawdę dziecko ci się "nie popsuje",jak czasem machniesz ręką i powiesz "a ,niech ci będzie".Świat sie nie zawali i Leane się nie zagłodzi,jak od czasu do czasu nie zje obiadku.Nie możesz tak podchodzic do wszystkiego w życiu,bo się wykończysz nerwowo.Czasem taki perfekcjonizm się przydaje,ale często przeszkadza w życiu- sam o tym wiesz.I nie cierpliwość i opanowanie radzę Ci "ćwiczyć",tylko "odpuszczanie sobie".Bo jak wewnętrznie bedziesz spięta,bo cos nie wyszło tak,jak chciałaś,to wyjście do innego pokoju i policzenie do 100 pomaga tylko na chwilę- do nastepnego razu.
Kania,roxi,Dawidowe- prawde mówiąc,ja na waszym miejscu tez chyba bym sie podłamała,że dziec tak chorują po pójściu do żłobka:-

-

-(.niby każdy teoretycznie jest na to przygotowany,ale ja stajemy naprawde w obliczu choroby dziecka,to już nie jest to takie łatwe...Tulam Was mocno,bo rozumiem,jak bardzo przezywacie te choróbska.Niestety,tak już jest i nic sie na to nie poradzi.Ale jestem pewna,że
Emiś mówi prawdę- "wychorują się" i uodpornią- taki kontakt z dziecmi to taka swoista "szczepionka" na przyszłość- tak,jak sobie tłumaczymy,że po szczepieniu dzieci mają prawo gorzej sie czuć,a mimo to je szczepimy,tak jest i ze "żłobkowymi" chorobami.Wszystkie prędzej czy później przez to przejdziemy,nie ma na to mocnych,niestety

:-

-

-(.Więc nie zarzucajcie sobie,że coś jest nie tak...tulam Was cieplutko :***
Sariska- dla Ciebie też buziaczki:***.Za to,że mimo przemożnej senności jestes tu z nami

.Ciesze się,że spotkanie z
doriskiem takie udane,no ,ale nie mogło byc inaczej


.A ode mnie tez jej kopa w chudą d...e daj- gdzie ona gruba i brzydka


???Pokazywałam M.Wasze mieszkanko- nachwalić się nie mógł,a kazał przekazać,że z racji zawodu widział i robił wiele pięknych wnętrz



:-)- co niniejszym czynię


.
Ja wczoraj wybrałam sie sama na krótki spacerek "na nóżkach " z Amelką (M. sie zdrzemnął po podróży,a ja miałam drobiazg do załatwienia blisko) i stwierdziłam,że to pierwszy i ostatni raz ,jak na razie.To dziecko W OGÓLE nie chce iść tam,gdzie ja

!!!Mało tego,kładzie się na ziemi i ryyyyk.



.Więc na razie opcja wózek pozostaje ,bo zbyt niezalezne to moje dziecko


.
Oczko juz o wiele lepiej,tym razem obeszło się bez antybiotyku,sam Homeoptic dał radę.
No i w ogóle wszystko u nas super i ach,czego i Wam życzę


:-):***
Ida przede mną

.No,no...
