reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Bycie rodzicem to codzienna przygoda pełna wyzwań, ale też pięknych chwil. Chcemy poznać właśnie te momenty, które sprawiają Ci największą radość! Napisz w kilku zdaniach , co najbardziej cieszy Cię w rodzicielstwie, a możesz wygrać atrakcyjne nagrody ufundowane przez Bella Baby Happy 💛<

reklama

Październikowe Mamy 2010

Witam znad lampki wina:)
Wiecie co może i mam wysokie mniemanie o sobie ale wydaje mi się podkreślam "wydaje mi się" że jestem dobrą matka, ale też tysiące razy musze stawać obok siebie. I też ciągle ćwicze! Aleks niestety to kumulacja mnie i małża czyli nerwus do potęgi! Ale uwielbiam łobuza tego:)

Wiecie co mam zdjęcia wstępne z sesji. Prosiłyście żebym się nimi pochwaliła, ale ja nie wiem gdzie je mam wsadzić tu;P

Gramy właśnie z małżem w PlaystationMove czy jak się to tam pisze i nam się moja kolej nadchodzi więc żegnam się pod tym krótkim postem.
Kolorowych:*
 
reklama
no i se wszystkie poszły. ja to jakoś odstraszająco chyba działam. zawsze jak chce tu zajrzeć to albo nikogo nie ma albo nie ma co czytać...
a mi makucku też twoich postów brakuje. Idusia się troszke naprawiła ale jej też nadal mi mało.
ja tam jak Aga jeść nie chce to ją wyjmuję z fotelika i zabieram jedzenie. czasem po chwili chce wrócić a czasem nie. trudno. ja nie lubię jak ktoś mnie zmusza do jedzenia i tego dziecku robić też nie będę. generalnie ja chyba mam cierpliwość tylko do dzieci bo do dorosłych to czasem mi brakuje... a potrafi Agusia niezłą histerię zrobić. no ale trudno. czasem tak jak pisze sariska szukam przyczyny a czasem widzę, ze to zwykła histeria bez powodu i wtedy czekam aż minie.
 
Oj dziewczyny drogie! Co to sie dzieje ciagle... Czuje, ze z dnia na dzien coraz bardziej w tyle jestem. Chyba naprawde powinnam sie z pracy zwolnic, coby sie z Wami poudzielac... ;-) A tematy pasjonujace, do tylu kwestii chcialabym sie odniesc a czasu brak i czasem z pamiecia nie tak. Wczoraj wieczorem chcialam popisac, ale mnie malz zbalamucil..do obejrzenia filmu :-D Niestety, tylko do tego, bo @ przyszla niespodziewanie znowu...
Ja to w ogole nie wiem co sie ze mna dzieje. Kiedys to zawsze wiedzialam kiedy sie spodziewac, mialam wyliczone, nawet zapisywac nie musialam. A teraz...ciagle z zaskoczenia. I to nie tylko w tej kwestii tak. Nawet musialam dzisiaj odlozyc "przegladowa" wizyte u gina, bo mialam isc jutro.

Ale do rzeczy teraz. Bede z pamieci, bo nie mam sily wracac i cytowac co to chcialam. Moze mi sie uda nie zapomniec o nikim (taa, marzenia...)

Ida, bo chcialam do Ciebie juz od paru dni. Czy ja dobrze doczytalam, ze Ty z malzem na randce dwa filmy jednego wieczora obejrzeliscie??? :-) Jesli tak, to podziwiam. Ja i malzonek czesto juz pod koniec pierwszego przysypiamy... A juz jak w domu ogladamy to ja "odplywam" po pol godzinie. Nawet wczoraj mi sie smiac chcialo, bo malz na mnie spogladal co chwila, zeby sie upewnic ze nie spie, hehe. Ale ze film byl baardzo smieszny ("Due Date", po raz drugi zreszta ogladany) to nie zasnelam, bo sie ciagle rechotalam.

Pisalas jeszcze o zmartwieniach finansowych. Jak ja to rozumiem... Co prawda u nas to nie ja "przynosze" dodatkowy dochod tylko maz z drugiej roboty weekendowej. I frustracja ma siega zenitu, bo mimo ze kase przynosi dodatkowa wcale nie drobna to i tak to wszystko gdzies "wsiaka". W ogole tego nie widac. Nawet nic wiecej nie oszczedzilismy w tym roku... czasem mi to sen z powiek spedza.

A jesli chodzi o "podrzucenie" malza do konwersacji to Ci powiem, ze on by chyba bardzo chetnie sie zgodzil. Bo on raczej towarzyski jest. A do tego jeszcze od jakiegos czasu mi "truje" o kupnie nowego I-phone 4S. Co ciekawe, moja uwage dopiero zdobyl, jak wspomnial, ze ten telefon "wspolpracuje" ze Skype'm. A ze do tego trzeba i tak plan "przesylu danych" to wlasciwie moznaby byc polaczonym na Skype caly czas...:szok: Kurcze, nie wiem czy tym mnie nie przekona, bo to mnie kusi strasznie - moc rozmawiac z Polska kiedy mi przyjdzie ochota, nawet w aucie.

Zreszta ta uwaga o konwersajach tez sie tyczy Makuc :)
A Tobie to w ogole mam ochote buziaka dac, wiesz? :tak:Takich ludzi jak Ty to ze swieca szukac teraz. (Wybacz, ale musze troche "poslodzic") Dziekuje Ci za to co napisalas do Dziulki. Wyrazilas dokladnie to co sama chcialam powiedziec. Zreszta nie pierwszy raz. Tylko ze zanim ja mam czas odpisac to zazwyczaj wtedy juz tak ni przypial ni zalatal... Przykro mi tylko, ze Cie takie przygnebienie dopadlo :-( Mam nadzieje, ze w koncu humor wroci i przytulam.
Mamaagusi, a Ty z kolei napisalas dokladnie to co i ja myslalam na temat zmuszania dzieciaczkow do jedzenia. Thx :*

Dziulka, a moze Leane zaczyna ponownie jesc po tym jak "dostanie bure" od Ciebie, bo sie boi a nie dlatego ze Cie testowala i tak naprawde to wciaz jeszcze byla glodna? Wiesz, jeszcze Ci powiem, ze moim zdaniem wlasnie robiac tak "zabijasz" w niej naturalne poczucie sytosci i uczysz ja "przejadac". W ogole to skad bierzesz te "odgorne" normy jedzeniowe? Ze tyle dziecko ma zjesc i koniec?
A z drugiej strony to uwazam, ze masz problem z kontrolowaniem emocji, ktory ma swe zrodla gdzies indziej. To nie Leane Cie "wqrwia na maxa" ani nie jej zachowania, bo Twoje reakcje sa calkiem niewspolmierne do przyczyny - rzucanie lyzeczka bo dziecko nie chce jesc...?

Happy, ciesze sie ze luby przybyl :) Milych czterech dni zycze! I mam nadzieje, ze oczko tez lepiej. A z tym -7 to mnie zabilas...:szok: Ja mam tylko marne -1.5 i astygmatyzm. Na dobra sprawe moge funkcjonowac bez okularow, ale mecze sie szybko i lepetyna boli potem. A do soczewek sie nie moge przekonac jakos, choc mnie malzonek namawia. (I to jak ladnie namawia, twierdzac ze chce widziec te "piekna twarz"... :rofl2:)

Kahaa, mam nadzieje, ze juz sie czujesz lepiej i ze Ci ta goraczka przeszla. Bo jak napisalas ze masz ze 100 stopni, to mi sie samej slabo zrobilo...az nie moge sobie tego wyobrazic.
I do tego czesto sobie mysle jakby to bylo gdyby ktorejs "samotnej" mamusi sie to przydarzylo, np. Dawidowe. Kto by sie wtedy malenstwem zajal??? To chyba jest tak, ze Bog kazdemu daje tyle ile moga udzwignac i dlatego Dawidowe sie trzyma tak dzielnie :tak: A tak w ogole moja droga, to doskonale Cie rozumiem z tym 5-dniowym kieratem. Biegiem od rana do wieczora i oby do piatku, hehe. Dlatego tez podziwiam, ze dzisiaj (dla ciebie wczoraj) tak dlugo wysiedzialas ;-)

Kaniu i Roxannko, tak mi przykro ze dzieciaczki znow chore :-( Ale mysle tak jak Emiliab, ze w koncu sie wychoruja i bedzie git! W kazdym razie buziaczki dla chorowitkow i dla dzielnych mam! Roxi, a wzmacniasz mu jakos odpornosc, jak np. sugerowala Lolisza na odpowiednim watku? Bo mysle, ze warto.
Nie wiem jak to jest, ale Adas juz prawie rok w zlobku i nawet nie choruje tak bardzo, wiecej w "porach przejsciowych". Do tego raz mial zapalenie spojowki.
Kaniu, a jak Ty sie czujesz? Bo ze maz porobil badania to doczytalam. I faktycznie, Ty nas zawsze tak uwaznie czytasz i kazdemu sie starasz odpisac - jestes dla mnie przykladem :tak:

I jeszcze ciekawy temat religijny...ja takze uwazam, ze Kosciol to nie supermarket i nie jest od tego, zeby sobie wybierac tylko to co nam pasuje. Chociaz akurat temat antykoncepcji tez dla mnie trudny (dzieki, Ida)...
Powiem Wam tez, ze tutaj wlasnie mi sie to podoba w Kosciele. Zadnego cennika nie ma. Za sakramenty sie nie placi. Za to kazdy parafianin jest "zachecany" do zdeklarowania konkretnej rocznej kwoty "datku". Kazdy dostaje zestaw kopertek ze swoim nazwiskiem i adresem i z data (kazdej niedzieli i swieta). W ten sposob wiadomo ile kto dal i kazdy dostaje "kwit" na koniec roku do zeznania podatkowego. Za to potem nie ma "cennika co laska". Jak chrzcilismy Adasia to "szef kancelarii parafialnej" (nie proboszcz) odpowiedzial mi na pytanie, ze nie ma zadnej oplaty, choc czesto rodzice daja "ofiare" w kwocie 25 dolarow. Szczeka mi opadla. Podkreslal on jeszcze, ze ofiara jest CALKOWICIE dowolna i jak ktos nic nie da to sie nic nie dzieje. To stwierdzilam, ze skoro nie bylam taka konsekwentna w ciagu roku to dam na wyrost 50. Jakiez bylo moje zdziwienie, kiedy tydzien po chrzcie sam proboszcz napisal nam kartke z podziekowaniem za "hojna ofiare" :szok: No szok!


No, polowy jeszcze nie napisalam co chcialam, a ponad godzine mi z tym zeszlo... a zaraz pewnie przekrocze limit dlugosci posta. Ale najtrudniejsze zostawiam na koniec.
 
No,no,wciąż się tu cos dzieje- na chwilę Was z oka spuścić nie można:-D:-p
Ja cosik spać nie mogę:baffled::eek:.Nie wiem,dlaczego- chyba z przejęcia:-D:rofl2:.No,ale że nie ma tego złego,to przynajmniej na spokojnie nadrobiłam (główny jedynie na razie:sorry:) i cokolwiek zdążę napisac:tak:
Zacznę "od końca";-)
Eliza-co do soczewek,to ja też dłuuugo nie chciałam,wolałam okulary.Z Twoją minimalna wadą to jeszcze pikuś,ale ja przekonałam się do soczewek,bo...chciałm móc w lecie nosic ciemne okulary:-D:-D:rofl2::-p:cool:- ale motywacja,co?:zawstydzona/y::-DTo prawda,że pierwsze dni,zanim nie nabrałam wparwy,były cięzkie:tak:- chyba każdy ma początkowo opory i problemy z "dłubaniem sobie w oku";-),ale szybko sie człowiek przyzwyczaja.A tobie i innym nieprzekonanym,polecam jednodniowe soczewki na próbę- takie,które po użyciu zwyczajnie wyrzucasz,nie zawracając sobie glowy czyszczeniem itp.- choc obecnie to i tak jest bezproblemowe,bo te płyny "same" czyszczą.No,ale masz paczkę soczewk,ktore zakładasz,kiedy masz ochotę.Jest to wygoda dla ludzi z dużą wada wzroku,kiedy zwykłe okulary,co tu dużo mówic,przeszkadzałyby w niektórych aktywnościach,a bez sie nie da.
Co do Koscioła i sposobu jego finansowania,to tez mi się podoba,jak to się robi w cywilizowanych krajach;-):-D- żadnego tajemniczego "co łaska",tylko zwyczajne dobrowolne opodatkowanie się wiernych.Ale u nas by to,niestety,nie przeszło.
Ida-ja juz Ci dawno miałam napisać,tylko z łepetyny wylatywało,że zgadzam się z Toba,że za mało piszesz o swojej Misialince:sorry:.Czasem napomkniesz o problemach z zasypianiem czy innych drobiazgach,ale ogólnie mało się nią chwalisz (wyrodna matko,bo jest kim:-p) i mało wiemy o niej:sorry:.I jeszcze z jednym Twoim stwierdzeniem się zgodze- że posty Dziulki czasem chyba wyglądaja bardziej dramatycznie,niż jest w rzeczywistości,ona ma po prostu taki barwny,emocjonalny i obrazowy sposób opisywania świata....ale...nawet biorac taką poprawkę,to i tak,niestety, mam wrażenie,że czasem przegina:sorry:.Kilka rzeczy mi sie tu nasuwa- zacznijmy od najprostszej,czyli jedzenia.
Zgadzam sie z Elizą i mamąagusi,która pisze o tym bardzo mądrze- ze po pierwsze- każde dziecko jest inne i normy sa orientacyjne,nie możesz założyc ,że "dziecko powinno zjeść tyle i tyle",bo to po prostu bzdura.Dzieci,tak,jak my,nieraz mają apetyt,nieraz nie,nieraz im coś nie smakuje( i tu absolutnie nie ma się co obrażac,że tyle się napracowałam,a ono nie chce jeśc i w koszu wszystko ląduje),nieraz ząbki rosną i bolą dziąsełka i dziecku po prostu jedzenie sprawia ból.Postaw teraz siebie w takiej sytuacji- masz anginę,gardło boli cię jak jasna cholera,przełknąc nic nie możesz,a dajmy na to mąż zmusza cię,żebys zjadła obiad,bo on tyle się namęczyl,żeby go zrobić.I Twoje prośby i błagania,że dziś nie,bo nie dajesz rady,nic nie skutkują,on uparcie Ci wmusza to jedzenie szantażem emocjonalnym czy czymś w tym stylu.Z tego,co piszesz,to na ogól Leane ładnie zjada wszystko,więc czasem zwyczajnie jej odpuść.Przeciez to nie jest tak,że mała nie rośnie i generalnie nie chce jeść i musisz "walczyć " o każdy gram.Jeśli od czasu do czasu po zjedzeniu czterech łyżeczek obiadku stwierdza,że nie chce,to daj jej zwyczajnie wtedy deserek,"nadrobi" innym razem.Wiesz,jedzenie to taka bardzo specyficzna dziedzina życia...nie brnij w to,bo "wychowasz sobie " niejadka,który będzie godzinami tkwił nad talerzem zimnej zupy,albo miał odruch wymiotny na sam widok jedzenia.
Wiem,co mówię,bo z moja najmłodsza siostra były takie problemy.Panie w przedszkolu wymuszały na niej,by wszystko zjadała.a ona zwyczajnie tyle nie potrzebowała.I miała coraz większy wstręt do jedzenia,jak mama próbowała dac jej np. kolację,to jedzenie "rosło jej w buzi",wymiotowała- taki miała uraz ,zanim wreszcie rodzice zorientowali się,o co kaman,i poprosili w przedszkolu,żeby pozwalano jej jeść tyle,ile daje radę.Wiesz,ile trwało "przywracanie normalnego stanu"?Cztery lata.I ile zmartwień,bo dziecko nie dostaje potrzebnych składników do rośnięcia itp.I nie mów,że Leane Was testuje,bo jak przełamiecie jej opór,to wreszcie zjada.Moja siostra tez w przedszkolu zjadała,bo chciała być grzeczna i słuchac pani.A problem narastał.
A poza tym- jeśli Leane zobaczy,że jak odstawia cyrki przy jedzeniu i wtedy jest jej zabierane,to być może przestanie to robić.Teraz nie ma powodu,bo tak:Ona nie chce jeść,jest "przepychanka,kto silniejszy" na początku,no,ale zawsze ten obiadek dostaje.A nie dać.Nie chcesz jeść?Proszę bardzo,nie jedz.Zobacz,że tu nie ma żartów.Wyjąc z krzesełka,puścic na podłogę ,niech się bawi.Sama przyjdzie,że głodna.

Moja Amelka zjada 1/3 tego,co Leane i rośnie,i nic jej nie brakuje.Jak wchodze do pokoju z miseczką,sama leci do krzesełka i czeka,żeby ją wsadzić.Z entuzjazmem usiłuje jeść łyżką i łapkami .Ja,oczywiście,jej pomagam i karmię w międzyczasie,bo jeszcze nie jest tak sprawna,by jedzonko z łyzki trafiło wszystko do buzi,a nie wokół:-D.ale przychodzi moment,że ma dość i różnie to bywa- nieraz zje prawie cały duży słoik 250g,a nieraz nawet 180 nie daje rady.Wtedy zaciska buzię,kręci główką, "nie cieś" i koniec-pręży się w krzesłku ,a jak ja mam wrażenie,ze za mało zjadła i mimo wszystko usiłuję jej jeszcze łyżeczkę "wyperswadować",to i tak wypluwa i nic nie poradzę.Widocznie czuje się najedzona,choc ja mogę mieć wątpliwości.Ale wiem,ze dla niej jedzenie to przyjemnośc i przygoda,a nie walka,"kto kogo dziś pokona".

A tak ogólnie jeszcze,to czy Ty myslisz,że nam dzieci nie daja w kość?Że nie wisza na nodze,jęcząc,że na rączki,a jak na rączkach,to na podłogę i tak w kółko i bądź tu madry i domyśl się,czego chce?Że nie "testują"?Kochana:-D- na każdym kroku:tak:;-)!
Ja myśle,że tu Twój cholerny perfekcjonizm dochodzi do głosu;-):-p.Po prostu "odpuść" czasem ,nie bojąc się,ze to zaszkodzi wychowaniu.Tak,jak nie zmuszasz jej do chodzenia,póki sama nie zechce,tak nie "zmuszaj" do jedzenia.Ja wiem,że czasem sił brak,oj,dobrze wiem,bo ja nawet na 5 minut nie mam z kim zostawic Amelki i wyjść ,aby nabrać dystansu- no,chyba,że już nie daję rady,to na szybką fajeczkę do kuchni:-p:-D:cool:.
Po prostu wyluzuj.Naprawdę dziecko ci się "nie popsuje",jak czasem machniesz ręką i powiesz "a ,niech ci będzie".Świat sie nie zawali i Leane się nie zagłodzi,jak od czasu do czasu nie zje obiadku.Nie możesz tak podchodzic do wszystkiego w życiu,bo się wykończysz nerwowo.Czasem taki perfekcjonizm się przydaje,ale często przeszkadza w życiu- sam o tym wiesz.I nie cierpliwość i opanowanie radzę Ci "ćwiczyć",tylko "odpuszczanie sobie".Bo jak wewnętrznie bedziesz spięta,bo cos nie wyszło tak,jak chciałaś,to wyjście do innego pokoju i policzenie do 100 pomaga tylko na chwilę- do nastepnego razu.
Kania,roxi,Dawidowe- prawde mówiąc,ja na waszym miejscu tez chyba bym sie podłamała,że dziec tak chorują po pójściu do żłobka:-:)-:)-(.niby każdy teoretycznie jest na to przygotowany,ale ja stajemy naprawde w obliczu choroby dziecka,to już nie jest to takie łatwe...Tulam Was mocno,bo rozumiem,jak bardzo przezywacie te choróbska.Niestety,tak już jest i nic sie na to nie poradzi.Ale jestem pewna,że Emiś mówi prawdę- "wychorują się" i uodpornią- taki kontakt z dziecmi to taka swoista "szczepionka" na przyszłość- tak,jak sobie tłumaczymy,że po szczepieniu dzieci mają prawo gorzej sie czuć,a mimo to je szczepimy,tak jest i ze "żłobkowymi" chorobami.Wszystkie prędzej czy później przez to przejdziemy,nie ma na to mocnych,niestety:no::-:)-:)-(.Więc nie zarzucajcie sobie,że coś jest nie tak...tulam Was cieplutko :***
Sariska- dla Ciebie też buziaczki:***.Za to,że mimo przemożnej senności jestes tu z nami:tak:.Ciesze się,że spotkanie z doriskiem takie udane,no ,ale nie mogło byc inaczej:-D:tak:.A ode mnie tez jej kopa w chudą d...e daj- gdzie ona gruba i brzydka:-p:laugh2:???Pokazywałam M.Wasze mieszkanko- nachwalić się nie mógł,a kazał przekazać,że z racji zawodu widział i robił wiele pięknych wnętrz:tak::tak::tak::-)- co niniejszym czynię:tak::-D.
Ja wczoraj wybrałam sie sama na krótki spacerek "na nóżkach " z Amelką (M. sie zdrzemnął po podróży,a ja miałam drobiazg do załatwienia blisko) i stwierdziłam,że to pierwszy i ostatni raz ,jak na razie.To dziecko W OGÓLE nie chce iść tam,gdzie ja:no:!!!Mało tego,kładzie się na ziemi i ryyyyk.:baffled::eek::no:.Więc na razie opcja wózek pozostaje ,bo zbyt niezalezne to moje dziecko:-D:-p.
Oczko juz o wiele lepiej,tym razem obeszło się bez antybiotyku,sam Homeoptic dał radę.
No i w ogóle wszystko u nas super i ach,czego i Wam życzę:tak::tak::-):***

Ida przede mną:-D.No,no...:-p
 
Ostatnia edycja:
C.d.,bo bałam się,ze mi sie nie zmieści
Makucku mój kochany:***.Mam nadzieję,że mimo wszystko dołek Cie opusci:***Jestem z Tobą:tak:
No i dziecko mi wstało:szok::eek::cool:.Maksio był u nas,bo cos M. net nie chciał działać i coś tam mu ustawiał.A że to Amelki idol.to juz mowy o spaniu nie ma:baffled::no:
 
elwirka, ty jeszcze marudziśż?????? przecież spała ci 13h!!!!!!!!!!!!! jasnych stron sytuacji poszukaj:rofl2:
beti, a bo wiesz co? jak tylko coś o młodej napiszę to ta zaraz w drugą mańkę leci, czyt.: jak napiszę jak ładnie się bawi tymi mule(mulami?) to ona na drugi dzień mule w kąt! jak napiszę że ładnie je, zaraz bunt:crazy:przezornie chyba nie piszę:-p:-Dsuper że oczko ozdrowiało!!! możesz się napatrzeć na swojego lubego:tak::tak::-):-):laugh2::laugh2:
i jak zwykle bardzo mądrze napisałaś o karmieniu i ogólnie podejściu do dzieciaczków:tak:tylko że trochę "zryłaś mi czachę" (jak to moje tłumoki określają) bo ja chyba za często odpuszczam... konsekwencja to u mnie towar zdecydowanie deficytowy, o...
co do jedzenia w trybie "ja siam" - nagrałam ostatnio filmik, bo to był jej pierwszy raz jak matka czystość podłogi postanowiła olać i pozwoliła dzieciowi capnąć łyżaczkę:rofl2:
ze spacerkami u nas to samo... chyba muszę psa kupić, tresowanego, żeby chodził tam gdzie ja chcę, to może Miśka będzie lecieć za nim - więc po myśli matki:-p
historia twojej siostry...ojojoj....... dobrze że daliscie radę jej pomóc, bo jakieś zaburzenia żywieniowe to nieciekawa sprawa, oj nie...
a ja soczewki nosić bym chciała, takie np. ze znaczkiem $ albo *:-D:-D:-D:rofl2::rofl2::rofl2:nieeeeeeeeeee, na serio to takie podkreślajace kolor oczu by sie przydały, ale poczekam aż se troche oczka popsujnę:laugh2:
pierwszejsza byłam zaprawdę:***
 
Ida co do spacerów,to psy spotykałysmy na swojej drodze,ale NAWET TO nie skłoniło jej do pójścia w tamtym kierunku,a piesie uwielbia:eek::baffled:
A co do "zrycia czachy",to nie rozumiem:zawstydzona/y::zawstydzona/y::zawstydzona/y::confused2::confused2::confused2:.Dlaczego mówisz,że za często odpuszczasz?Ja też odpuszczam i co z tego???Nie rozumiem...:confused2:
(wylogowało mnie,ale ,o dziwo,udało się przywrócic posta:tak::-):happy:.HURRA!!!!:-DNiech żyje nowy edytor!!!!
 
reklama
Do góry