witam się i ja...ale jakoś tak smutno się zrobiło...:-(
lumina, kasica...ja Was rozumiem Dziewczyny...sama jestem z tych co się łatwo załamują, byle niepowodzenie wyprowadza mnie z równowagi psychicznej, wkurzam się też łatwo, zazdroszczę innym...

ale staram się z tym walczyć, wiem, że tylko sobie tym szkodzę, że nic przez to nie zyskam, a przeciwnie - mogę wszystko co się dobrze układa zepsuć. Wiem, że jest to cholernie trudne, z moim eMem mam przez to ciągłe kłótnie, bo on jest zupełnie inny i mnie nie rozumie, ale przy nim staram się to w sobie zmienić. Nic Wam nie będę radzić, każda z nas wie jak ma sobie radzić ze swoimi nastrojami, same znamy siebie najlepiej. Jednej pomaga wypłakanie się, inna musi wykrzyczeć, kolejna trzyma wszystkie emocje w sobie - każda ma prawo do przeżywania tego na swój sposób. Ja tez jak robię kolejny test ciążowy i znowu widzę jedną krechę , to mi się chce płakać, potem przychodzi złość, ze dlaczego???? potem zwątpienie, że to wszystko bez sensu...mija jakiś czas, skończy się @ i znowu to samo, gluty, nie gluty, płodne, niepłodne, przytulanki na zawołanie....no ale bez tego nie będzie dziecka, niestety....tym, że się załamię, odpuszczę wszystko, napewno nie będę w ciąży...chyba, że będę pierwszą wiatropylną...albo niepokalane poczęcie....Nie raz już pisałam, że też jestem zła na to życie...dlaczego jest takie niesprawiedliwe??? ale co mi to dało??? a nic...tylko się wygadałam i koniec... Z drugiej strony podziwiam takie osoby jak z
uzanka, bo ja wiem, że gdybym ja się starała tyle co ona...to pewnie dawno by mnie odwieźli do psychiatryka...chyba, że wczesniej odpuściłabym...ale na chwilę obecną, sądzę, że było bo to pierwsze...No nic...póki mamy jeszcze siły...ciągniemy to dalej...i nieustannie mamy nadzieję, że kiedyś się uda...Trzymam za nas wszystkie kciuki!!!!!!
A u mnie nic nowego, plamień brak, @ brak, ból piersi - mocny, ból brzucha- dość mocny.....testu na razie nie robię, boję się zobaczyć jedną kreskę...jeszcze poczekam....a lekarz jeszcze nie odpisał, pewnie go nie ma. Dziś 29dc...jeszcze niedużo zostało do końca...ale zawsze coś

temperatura dziś była 36,9....ale czy coś to znaczy???? jak się nie uda w tym cyklu, to w kolejnym mierzę tempkę!!!!! nawet zakupiłam sobie nowy termometr, w prawdzie elektroniczny, ale nowy, a taki chciałam, bo moje mierzenie takim rtęciowym, to jakies takie dziwne jest....raz się budzę z otwartą paszczą, więc co to za pomiar??? drugim razem znowu zaciskam zęby, że tylko zgrzyta i jeszcze go przegryzę i nałykam się rtęci

Muma mierzyła elektronicznym i było ok, to ja tez moge...sprawdzałam go teraz, ale coś chyba z nim nie tak...pokazywał 35,4. Możliwe to????
zuzanka, ściskam mocno...wredna @ przylazła...ale niedługo masz spotkanie w OA, pewnie tym teraz żyjesz, więc kciuki zaciśnięte!!!!!&&&&&&&&
Uciekam już, jakoś mi się tak smutno zrobiło....miłej nocki!!!!!
Ps. zrobiłam test, mój M. mnie namówił....no i jedna krecha....
Lekarz odpisał, powiedział, że ma nadzieję, że ten mój wysoki progesteron wskazuje na implantację i że trzyma kciuki:-) czyli nadal czekamy...albo na @...albo na II kreski...