Hej dziewczyny
widzę że nie jestem sama.. 30 stycznia poroniłam samoistnie, krwawienie ustało 5 lutego, HCG spadło do 0 - od początku poziom był już niski. Przytulanki z mężem były od razu, nawet nie miałam płodnego śluzu. I jakiś czas po przytulankach zaczęłam plamić. I myślę - implantacja
zaczęłam robić testy ciążowe. Pierwszy zrobiłam 6 marca - cień cienia. Z każdym kolejnym dniem kreski były mocniejsze. 10 marca (środa) zrobiłam pierwsze HCG (całościowe) i wyszło 375. W ten sam dzień lekko plamilam, bez bólu brzucha. Plamienie na zasadzie "sprawdzenia" co słychać w środku, nic nawet nie wypłynęło na wkładkę. Jednak krew była w śluzie. Dziś wieczorem powtórka. Lekarza mam dopiero w przyszły piątek. I teraz nie wiem co robić, dzwonić i umawiać się na gwałt na najbliższą sobotę do doktora? Iść jutro sprawdzić przyrost HCG? (to będzie trudne bo pielęgniarki mają problem z moimi cienkimi żyłami i po ostatnim razie jeszcze mnie bolą ręce)? Czy przeczekać weekend bo "co ma być to będzie"?