reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Ciąża Po Poronieniu

ewelinax światełko dla Twojego Aniołka
[*]

my podjęliśmy starania o kolejnego Dzidziula zaraz po pierwszej@ - oczywiście za przyzwoleniem gin. I szczęśliwie udało się. Jutro zaczynamy 25tc. Ale mój przypadek też był inny. Straciłam Zuzię w połowie ciąży, niestety na pępowinie zawiązał się supeł i to była przyczyna naszej straty...po poronieniu poza tym że materiał z łyżeczkowania macicy poszedł do badania hist-pat nie robiłam żadnych badań...ale tak jak napisałam mój przypadek był inny...dla mnie po poronieniu najważniejsze było przyzwolenie ginki na ponowne próby zaraz po pierwszej @! Byłam przekonana i zdołowana tym, że pewnie będziemy musieli czekać nawet pół roku...a tu tak miłe zaskoczenie ;-) oczywiście wcześniej miałam zrobione USG czy macica się ładnie oczyściła i czy wszystko wróciło do normy. Bądź dzielna i nie poddawaj się! My wszystkie zasługujemy na nasze maleńkie - wielkie szczęścia tylko od nas Ten na górze wymaga trochę więcej wysiłku w osiągnięciu tego celu...

martavel zamarłam jak doczytałam Twój post o IP.... z przerażeniem go doczytałam :eek: Kochana ja też miałam takie akcje z krwawieniem z nosa, może nie aż tak bardzo jak Ty opisujesz u siebie ale też potrafiła mi kapać z nosa - dosłownie. Ginka mi powiedziała że w ciąży tak się zdarza i że to normalne, nie mam się czym martwić. Łykać wit. C bo ona uszczelnia naczynia krwionośne.

Co do ruchów. Ja praktycznie aż do 22 tyg czułam ruchy w miejscu które opisujesz. Niziutko - tuż na spojeniem łonowym. Też się martwiłam czy to nie za nisko, no ale skoro tam się dzidzia usadowiła, a gin po wizycie nic nie mówiła, że coś nie tak to uznałam to za normalne. Tłumaczyłam sobie te niskie ruchy tym, że na przedniej ścianie wysoko mam położone łożysko stąd mogę bardzo nie odczuwać tych "wyższych" ruchów. Ale od kilku dni, a nawet przed chwilą jak Mąż trzymał rękę na brzuszku to Jaś podskakiwał na wysokości pępka! :tak: z przodu i z boku po prawej. No w szoku byłam bo zawsze te ruchy czułam dużo dużo niżej ;-) także myślę że nie powinnaś się niepokoić, a zawsze możesz zapytać gin czy wszystko ok że czujesz je właśnie tak nisko. Ja mam czasem takie odczucie ruchów Jaśka jakby ktoś mi włożył do brzucha telefon na wibracjach i je włączył:-D nie wiem nawet jak to opisać inaczej ;-) ale poczytałam o tym, że to normalne że układ nerwowy dziecka dojrzewa i tak czasem można ruchy odczuwać. Innym razem z kolei widzę w jednym miejscu jak się brzuszek uwypukli od kopniaka a jeszcze innym razem cały brzuch podskakuje;-) teraz ruchy staną się intensywniejsze i coraz mocniej będziemy je odczuwać więc moim zdaniem nie masz się czym martwić Kochana;-)
 
reklama
Faktycznie inny przypadek ale kazde cieple slowo daje mi sile , dziwnie jednak mi bo lekarz na usg kazdym mowil ze wszystko dobrze malenstwo ladnie ulozone na dnie macicy a potem nagle taka wiadomosc... Nie wiem bylam przeziebiona juz w 5 tyg... Dostalam krople do nosa od lekarza a jak poszlam do innego na kontrol kazal odstawic.. Na poczatku ciazy mialam cisnienie 140/85 doktorka dala mi leki na nadcisnienie dopegyt... Czy sa one bezpieczne w ciazy w 1trymestrze?... Mam duzo wapliwosci na ulotce jest napisane ze nie ma badan czy w 1trymestrze nie sa szkodliwe dla plodu i matki, zadnych lekow poza folikiem w kolejnej ciazy nie wezme do konca 1trymestru....
 
Ewelina: ja brałam dopegyt przez całą ciąże więc to na pewno nie to. A na początku ciąży byłam 2 razy chora. Nie obwiniaj się, to nie Twoja wina.
 
Czlowiek nie za przyczyny i to jest najgorsze... Juz probuje szukac odpowiedzi na to czemu sie tak stalo we wszystkim.... A strach paralizuje mnie coraz bardziej przed ciaza kolejna tak pragne malenstwa ale boje sie
 
Hej dziewczynki:)

Witam nowe mamy, światełka dla waszych Aniołków
[*]

Miałam o tym nie pisać, bo to było bardzo intymne przeżycie, ale jeśli którejś z was to pomoże to warto:) 15 października poszliśmy z mężem do kościoła na mszę. Była to msza z modlitwą o uzdrowienie. Nigdy na takiej nie byłam i szczerze powiem poszłam trochę z ciekawości. Msza trwała 3 godz. ale ani przez chwilę się nad tym nie zastanawiałam. Jak wiecie 15 paź. to wyjątkowy dla nas dzień - dzień dziecka nienarodzonego. W trakcie mszy ksiądz zaczął modlić się za nasze aniołki i za ich rodziców. Modlił się pięknie (mówił, że nasze dzieci są teraz szczęśliwe, patrzą na nas z góry i modlą się za nas) kiedy tylko zaczął łzy popłynęły mi ciurkiem - ryczałam jak bóbr. Czułam ból, tęsknotę, żal - wszystko to co czuje każda z nas po stracie dziecka. Nie mogłam się opanować. Nie płakałam tak już bardzo dawno, myślałam że wszystkie łzy już wylałam i pogodziłam się ze stratami. Ale jednak gdzieś w środku, głęboko te wszystkie emocje nadal były. W pewnym momencie poczułam jak ogarnia mnie spokój, taki jakiego jeszcze nigdy nie zaznałam. Nie czułam nic, nie słyszałam nawet bicia swojego serca - czułam spokój i zobaczyłam swoje dwa Aniołki - unosiły się wysoko nad ołtarzem i uśmiechały, mówiły że wszystko jest dobrze:) Uśmiechnęłam się do nich i zrozumiałam, że mam dwójkę dzieci, które z radością czekają na mnie w niebie i są ze mną duchem każdego dnia:) Od tego czasu kiedy pomyślę o moich Aniołkach uśmiecham się całą gębą, ciesze się, że były, że są i czekają na nas - już nie czuję tęsknoty, żalu - jestem szczęśliwa że je mam:))) Kilka dni później rozmawialiśmy z mężem, on też je widział wtedy w kościele nad ołtarzem:)

To co przeżyłam było niesamowite, oczyszczające. Zmieniłam się, cieszę się tym co mam, jestem pozytywnie nastawiona do życia i tego co mnie czeka...Kocham swoją rodzinę ponad wszystko...

Jeżeli macie możliwość udajcie się na taką mszę ( my wybieramy się już na następną) to naprawdę pomaga, musimy tylko być otwarci na Boga i Duch Świętego - z wiarą naprawdę łatwiej żyć i przechodzić przez ciężkie momenty...bo nikt nie powiedział, że będzie łatwo.

Mam nadzieję, że nie uznacie mnie za nawiedzoną wariatkę:) Nasze dzieci nas kochają i czekają - a my musimy zrobić co w naszej mocy, żeby kiedyś do nich dołączyć:)))

I jeszcze jedno, nadałam imiona moim Aniołkom i poleciłam je opiece Matki Boskiej - lepszej mieć nie będą:)


Udanego dnia dziewczynki:)))
 
Ja nie wiem co myslec... Do wierzacych osob takich co chodza do kosciola nie naleze... Ale wierze ze Aniolek moj jest w niebie, choc moj maz w to nie wierzy mowi ze dusza pojawia sie gdy jest mozg.. Gdy tylko serce nie.. Tak mi tlumaczy
 
Ewelina: to normalne że się boisz. Ale nie skupiaj się na tym co było powodem. Na tą chwilę pewnie nie znajdziesz przyczyny. Wiem że to trudne, bo człowiek się zadręcza. Ale widzę, że potrzebujesz więcej czasu. Przyjdzie taki moment że chęć posiadania dziecka wygra ze strachem. Albo nie starajcie się specjalnie, tylko tak po prostu i jak się trafi to będzie, tak jakby samo zdecyduje. Nie będziesz wtedy mieć takiego nacisku. Głowa do góry, strach się trochę uspokoi.
 
Ewelina To normalne co czujesz. Ja na początku po stracie szukałam jak szalona przyczyny, robiłam badania, chodziłam po lekarzach i siedziałam w necie godzinami. To nic nie daje, a człowiek ma tylko większy mętlik w głowie. Ten strach z czasem minie i będziesz gotowa na kolejną ciążę. A co do wiary, mi było dzięki temu zdecydowanie łatwiej - bo inaczej jaki by to miało sens... Daj sobie czas - on naprawdę leczy rany, zajmij myśli pracą, czymkolwiek. trzymaj się!!!
 
reklama
hej.
dzisiaj rozmawiałam z naszą położna bardzo rzeczową zna sie na swojej robocie i do tego jest niezmiernie miła, ona prowadziła moja poprzednia ciąże i oto co mi powiedziała: nie panikować, nie jeździć po lekarzach bez sensu, poczekac na umówioną wizytę, bo jak doszło do tego ze test najpierw był pozytywny potem negatywny doszło najprawdopodobniej do poronienia samoistnego i mogło to być przez chorobe, jednak antybiotki nie pomogły i musiałam dostać drugie a jeszcze tydzień leczyłam sie na własną reke i dlatego może lepiej że tak to sie skonczyło niz jak by miało byc chore albo z jakimiś wadami ( to sa słowa połoznej nie moje) powiedziała, że angina to najgorsze świństwo jakie może byc przy pierwszych tc i mam przyjść na umówiona wizytę lekarz zrobi usg i wszystko będzie wiadomo no i brać kwas foliowy. czyli w momencie kiedy doszło do zapłodnienia o ile w ogóle do niego doszło to organizm był osłabiony przez chorobę i antybiotyki i tak wyszło. zobaczymy jak będę na wizycie co mi powie. Ale i tak zastanawiam sie czy pojechać prywatnie zawsze dwie opinie to nie jedna. A położna znacznie mnie uspokoiła
pozdrawiam
 
Do góry