Takiego ptaszka zaniosłam dzisiaj mojemu aniołkowi. I oczywiście kwiatka i światełko. Dzielę się Tym z Wami, bo oprócz mnie nikt nie chce pamiętać. Moja matka od wariatek mnie zjechała, jeszcze stwierdziła, że dobrze się stało, bo po co mi drugie dziecko, jak już jedno mam i to niepełnosprawne. Tak mi się płakać chce
Partner do wylewnych nie należy, wie że mnie to dotknęło, że wydarzyło się to gdzieś w styczniu, ale nic więcej z jego strony. Pisałam Wam, że dopiero na początku grudnia ubiegłego roku poruszył temat poronienia. Powiedział, że na początku nie dałam mu do siebie dotrzeć, więc odpuścił. Jedyne co czuł to lęk o mnie
I gadaj tu z facetem.