To ja wracam do tematu watku....
Dzis bylam pozalatwiac pare spraw z ubezpieczeniem,potem w sklepie.W drodze powrotnej,na piechotke,poczulam jak Majka nagle zaczela sie niespokojnie ruszac-zaczela mnie tak mocno,wrecz agresywnie kopac po obu bokach jednoczesnie,jakby chciala sie przebic przez skore!Tak mnie to bolalo,ze nie moglam isc.Po paru minutach CISZA.....W domu polozylam sie,zaczelam ja glaskac,w koncu juz nawet dociskac,a ona nic-zero reakcji!
Mowie Wam,dziewczyny-tak sie przestraszylam,jak nigdy!Rozplakalam sie,bo najgorsze mysli zaczely mi przychodzic do glowy.Juz mialam szykowac sie do szpitala,ale na szczescie zaczela sie leciutko ruszac.Odczekalam jeszcze troche (wymawiajac sobie od wyrodnych matek) i pare razy kopnela troche mocniej.Zaraz potem wrocil M,zaczal ja glaskac,mowic prosto do brzucha i zaczela lepiej reagowac.A po godzinie juz patrzylam na falujacy,jak zawsze,brzuch.UFF....
Co ja przezylam....
M uwaza,ze mala moze chciala sobie zmienic pozycje na poprzeczna (stad te mocne kopniaki po obu bokach),ale moze bylo jej tak za ciasno,wiec wrocila do dawnej pozycji,bylo jej dobrze i zasnela.Pewnie ma racje.
A moja pierwsza mysl to oczywiscie,ze cos jej sie stalo (np.brak tlenu),zaczela sie szamotac,a potem.....:-(
Jak dobrze,ze juz jest ruchliwa jak zawsze.....