Witamy i składamy zaległe życzonka wszystkim 9-miesięczniakom, a chorowitkom zdrówka :-).
Taka pogoda że normalnie odechciewa się wszystkiego. Kto to widział żeby na Wielkanoc tak napadało. Z jęzorem na brodzie poleciałam do pralni z puchową kurtką, żeby na święta nie świecić gołym tyłkiem (czyt. w wiosennym płaszczyku, w którym już od dłuższego czasu biegam). Wszystko się poprzestawiało, masakra jakaś.
Co do świątecznych porządków to po raz pierwszy życiu olewam. Normalnie ąż się nie poznaje. Kiedyś nie mogłabym z tego powodu spać, a teraz nawet nie myśle o jakimś generalnym sprzątaniu. Jak zwykle wytrę kurze, podłogę na mokro, zabawki do kosza i bedzie gites. Mają racje mówiąc że dziecko dużo w życiu zmienia.
A tak w ogóle to jestem ciut zmęczona (znaczy się padam na pysk). Robota, potem szybko do domu do niunka, coś tam sie ogarnie chałupe, chwile pobawi z małym, kąpanie, kaszka, usypianie, potem pobudka za 2 godziny, potem znowu usypianie, potem znowu pobudka i again i again i trzeba wstawać do pracy . A jak przychodzi weekend to się wszystko nadrabia: sprzątanie, zakupy , odwiedziny i w niedziele wieczorem to jestem chyba najbardziej zmęczona :-(.
Dlatego wrzucam teraz na luz i nie zamierzam dać się świątecznym szaleństwom tylko głównie wypoczywać - a czy tak będzie to się okaże .
A Krzysiu ma się dobrze, coś tam próbuje tyłeczek podnosić, ale raczej niewiele z tego wychodzi. Więc póki co pędzi żywot stacjonariusza.
Kończę i życzę wszystkim cieplutkich, rodzinnych Świąt Wielkanocnych i duuuuuuuuuuuuużo wypoczynku.
Taka pogoda że normalnie odechciewa się wszystkiego. Kto to widział żeby na Wielkanoc tak napadało. Z jęzorem na brodzie poleciałam do pralni z puchową kurtką, żeby na święta nie świecić gołym tyłkiem (czyt. w wiosennym płaszczyku, w którym już od dłuższego czasu biegam). Wszystko się poprzestawiało, masakra jakaś.
Co do świątecznych porządków to po raz pierwszy życiu olewam. Normalnie ąż się nie poznaje. Kiedyś nie mogłabym z tego powodu spać, a teraz nawet nie myśle o jakimś generalnym sprzątaniu. Jak zwykle wytrę kurze, podłogę na mokro, zabawki do kosza i bedzie gites. Mają racje mówiąc że dziecko dużo w życiu zmienia.
A tak w ogóle to jestem ciut zmęczona (znaczy się padam na pysk). Robota, potem szybko do domu do niunka, coś tam sie ogarnie chałupe, chwile pobawi z małym, kąpanie, kaszka, usypianie, potem pobudka za 2 godziny, potem znowu usypianie, potem znowu pobudka i again i again i trzeba wstawać do pracy . A jak przychodzi weekend to się wszystko nadrabia: sprzątanie, zakupy , odwiedziny i w niedziele wieczorem to jestem chyba najbardziej zmęczona :-(.
Dlatego wrzucam teraz na luz i nie zamierzam dać się świątecznym szaleństwom tylko głównie wypoczywać - a czy tak będzie to się okaże .
A Krzysiu ma się dobrze, coś tam próbuje tyłeczek podnosić, ale raczej niewiele z tego wychodzi. Więc póki co pędzi żywot stacjonariusza.
Kończę i życzę wszystkim cieplutkich, rodzinnych Świąt Wielkanocnych i duuuuuuuuuuuuużo wypoczynku.