Witam się. Dziękuję za poruszenie mojego tematu. Wszystkie chórem jesteście tego zdania co ja, a już myślałam, że ja jestem inna i... wymagająca?
Dzielenie się opłatami jest okej - i tak było, jak pracowałam. "Ty to, ja to, a to na pół". Ale teraz kiedy nie mam pracy, dojdzie dziecko...
Dzisiaj spróbowałam temat podjąć i to tak przy okazji...
Jedziemy od dentysty (zawiózł mnie bo chciał z moim laptopem pojeździć "poustawiać" instalację, inaczej bym jechała autobusem) i powiedział żebym wypłaciła pieniądze co wpłynęły (sprzedał coś, ale podał moje konto - żeby u niego za dużo wpływów nie było... ) było to 810zł. Mówię, że okej ale to potrwa bo z bankomatu 10 zł nie wypłacę. A wiecie co on na to...? Te 10 zł na razie zostaw sobie, POŻYCZAM CI.

Na co ja, tu trzeba wyprawkę zacząć kompletować, a nie jakies pozyczanie jałmużnej! A ten wnerw, że co ja od niego chcę, mam nakitrane nie wiadomo ile, i jeszcze coś chce od niego, w domu pralki wszystko pokupowane, nic nie musialam kupować i czy to marna wyprawka?! Przepraszam bardzo ale co ma pralka do dziecka? Skoro uważa, że pralka jest tylko dla dziecka to po co ona mu w takim razie? Dlaczego byłej żonce nie oddał pralki DLA DZIECKA jak się wyprowadzała. Oczywiście postawiłam się, że wyprawka jest po połowie. Na moje pytanie "dlaczego jego zdaniem ryczałam wczoraj do nocy, po telefonie od szefowej, odpowiedział NIE WIEM.
Wysiadłam z auta, trzasnęłam drzwiami i spotkaliśmy się w domu.
No nie wytrzymam!!!!!!