Cześć Kiki , cieszę się że tu trafiłaś i nasz wątek się rozrasta. Ja jestem prawie rodowitą pilanką jako nieliczna albo i jedyna.
Śpieszę odpowiedzieć na Twoje pytania:
1) szpital - patologia ciąży - niezbyt miło wspominam i personel i oddział, porodówka - super położne, wizualnie horror, lekarze nie biorą udziału w porodzie fizjologicznym, oddział położniczy warunki znośne, ale bardzo mało jedzenia. Co do porodu to ja miałam nieoczekiwane cięcie i jak dla mnie opieka była super.
2) ginekolog - chodzę od wielu lat do Marii Gajewskiej i jestem zachwycona jej podejściem do pacjentek, zawsze się czułam u niej jak kobieta- człowiek a nie bezosobowa pacjentka. Bardzo miła, szczera i rzeczowa, odwiedzała mnie w szpitalu (pracuje oczywiście na oddziale). Przyjmuje tylko prywatnie w środy i piątki, a w nagłych przypadkach przyjmie w innym czasie. Na wizytę nie trzeba długo czekać, czasem można przyjść tego samego dnia. Gabinet znajduje się na Ludowej 58A, tel. 212-33-24, rejestrować się można codziennie od 8:00 rano. Koszt wizyty taki sam jak u dr Jaskóslkiego.
3) pediatra - tak jak Ola u Marii Puka, przyjmuje codziennie w poradni dla dzieci na ul. Roosevelta, cenię ją za wnikliwość.
4) laboratorium polecam szpitalne - co prawda daleko ale szybko i rzetelnie. Mam przykre doświadczenie z lab. "Profilaktyka".
5) spacerki - my chodzimy do parku na wyspie i ścieżką rowerową nad rzeką, mieszkamy na ul. Bydgoskiej niedaleko banku PKO BP.
Dziewczyny ale wam zazdroszczę tych ciasteczek owsianych. Ja nie popróbuję bo Cezary chyba reaguje źle na jajka. Nie mam tak na prawdę pewności po czym go tak wysypuje bo ta paskudna wysypka mu wogóle nie schodzi, raz jest jej mniej raz więcej, ale nawet nie mogę zrobić prowokacji żeby się upewnić. Od dwóch tygodni nie jem już nabiału i jajek poza masłem (i zgrzeszyłam też u teściowej zabielaną zupą i tortem ale wolałam nie tłumaczyć chyba poraz dziesiąty że nie mogę tego jeść, bo zaraz by była obraza i podejrzenie o fochy) na razie poprawa jest za przeproszeniem w kupie, ale nie na buzi.
Tak więc Zuzanko moja dieta wygląda tak jak napisałam, czyli kanapki z wędliną na okrogło, na obiad kurczak, indyk, wieprzowina - pieczone lub duszone, zero słodyczy, kawy. Urozmaicam sobie kanapeczki kiełkami i zamierzam spróbować mleko sojowe i jaja przepiórcze. Co do alergii jestem już zupełnie skołowana, naczytałam się zupełnie sprzecznych teorii, a najgorsze że tak trudno znaleźć winowajce. Co do oduczania spania z rodzicami to nie mam doświadczenia, bo od początku odkaładałam Czarusia do łóżeczka. Uczyłam go za to zasypiania w łóżeczku przy pomocy smoczka i bujania kołyską. Niestety synek po okresie kiedy leżał grzecznie sam nawet przez dwie godziny aż zasnął minął i teraz domaga się obecności mamusi, muszę być przy nim póki nie zacznie zasypiać. Generalnie robi się z niego coraz większa mamusiowa przylepa.
Trzmajcie się