reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

czy to juz koniec?

Dołączył(a)
9 Sierpień 2008
Postów
2
Po czym mozna poznac ze to juz koniec malzenstwa? Kiedy powiedziec dosc i poprostu koniec? Co musi sie stac zeby miec pewnosc ze juz nic z tego nie bedzie?
Bardzo kocham meza ale.... te klotnie.... Niewiem czy chce zeby moje dziecko patrzylo jak placze...
Czy sa wsrod Was takie osoby ktore odeszly? Co takiego przechylilo te szale?
 
reklama
Myśle, że w każdym związku są chwile lepsze i gorsze trzeba ze sobą dużo rozmawiać, szczególnie jeśli dochodzi do kłótni trzeba zachować spokój i starać sie wyjaśnić wszystko rozmową a nie kłótnią. Najważniejsze żeby dzieci nie uczestniczyły w tym wszystkim. Nie warto też być z kimś kto cie nie szanuje, kogo nie kochasz, a już napewno trzeba zostawić drania, który zdradza lub bije... Dobro dziecka to spokój, trzeba o niego zadbać:tak: A także o swoje szczęście. Warto sie czasem dać sobie czas na odpoczynek od siebie (np. wyjazd) i przemyśleć wszystko na spokojnie, decyzje podejmowane pochopnie bardzo często są niesłuszne... Radzę też nie kierować sie opinią innych a swoją intuicją i głosem serca:-)
 
to nie jest tak prosto....mi wlasnie sie wali malzenstwo:frown: nie ma klotni, alkoholu...ale jest ona ta trzecia....postanowilismy sprobowac byc razem...bo ja nie chce zeby maz odchodzil,ale chyba to nie ma sensu...:-(nie jestesmy juz razem,jestesmy obok siebie....i juz mam dosyc przelanych lez...skoro oni nie potrafia zerwac ze soba kontaktu...walcze!!!ale powoli opadam z sil i zaczynam sie wyjalawiac....mam nadzieje ze Wam sie uda:tak:
 
Zgadzam się czasami jest dobrze od siebie odpocząć lub też wspólnie zmienić otoczenie. Jeśli jest szansa wyjedźcie gdzieś razem. Inaczej sie rozmawia w domu,u mnie mój mąż ma niestety inne skupienie w domu:/ a co do sytuacji gdy jest ta trzecia..
Z doswiadczenn wiem ze niestety najlepszym sposobem by wrócił jest odejść
 
Po czym mozna poznac ze to juz koniec malzenstwa? Kiedy powiedziec dosc i poprostu koniec? Co musi sie stac zeby miec pewnosc ze juz nic z tego nie bedzie?
Bardzo kocham meza ale.... te klotnie.... Niewiem czy chce zeby moje dziecko patrzylo jak placze...
Czy sa wsrod Was takie osoby ktore odeszly? Co takiego przechylilo te szale?

Wiesz ja odeszłam od męża po wielu latach małżeństwa/prawie 18/.Moje życie było pasmem nieszczęśc- kłótni,awantur.Wiele lat przechodziłam z dziemi gehenne,aż w końcu zdałam sobie sprawe,że nie warto.Dzieci potrzebują spokoju,a nie słuchania tego co rodzice mają sobie do zarzucenia.Odwarzyłam się na ten krok.Wynajełam mieszkanie kilka ulic daleji wyprowadziłam się zabierając tylko dzieci.W tym czasie podałam o rozwód i alimenty.Sprawe wygrałam i od 6 lat mam w końcu spokój.Wiem,że jestem teraz szczęśliwa a moje dzieci razem ze mną.
 
Moja mama też rozwiodła sie z ojcem, bo robił awantury przez całe 17 lat ich małżeństwa. Z doświadczenia powiem, że życie z kimś "dla dobra dzieci" wychodzi na złe dzieciom przede wszystkim:-( Rozwód to najlepsza decyzja jaką moja mama podjęła w życiu. Szkoda tylko, że tak późno i ja z bratem musieliśmy cierpieć przez cały ten czas.
 
ja mam podobna sytuacje jest mi strasznie ciężko bo bardzo kocham swojego męża wybaczyłam zdradę wydawało mi sie że jeśli mąż wrócił i chce zostac to mozemy o tym zapomniec przeciez tyle lat a jestem 13 po ślubie d nam szanse odbudowac zwiazek i chyba sie myle mija 10 miesiąc jak został w domu z tamtą kobietą jak twierdzi to byla pomyłka ale ja schudlam mimo ze jadlam 7 kg a on ostatnio powiedzial ze mnie szanuje jako kobiete matkę ale nie potrafi na nowo pokochac.Jak zadaje pytanie chce jeszcze to naprawiac odpwiada nie wiem,nie hcce zebym sie wyprowadziła z córką ani podjela krokow o sepercje a nic nie robi zeby sytuacja sie zmieniła.Wychodzi wieczorem wraca jak juz ma pewnosc ze sspie kapie sie i idzie spac i tak codziennie nie wiem co robic bo nie przestałam go kochac a codziennie czuje jakby wbijal mi nóz prosto w serce.Moja córka zadaje duzo pytan bo uwielbia swojego tate tłumacze jej ze Tata sie zagubił ale nigdy nie przestanie jej kochac i bardzo mi przykro ze tez cierpi.Ostatnio powiedziala ze jej marzenie pod choinkę to Tata i Mama kochający sie jak dawniej Proszę Was o radę co mam robic dla mnie rodzina to cały świat
 
Dumis, powiem Ci na własnym doświadczeniu. Zmienić można niestety tylko siebie, nie kogoś innego... Przykre, ale prawdziwe. Jednak ktoś mi prowiedział, że związek to 'system naczyń połączonych' - jedno się zmienia, to i drugie musi się zmienić. Zacznij od siebie.
Ja tez miałam taką sytuację z mężem: dziwne ukrywane telefony, smsy nie wiadomo od kogo, potem się dowiedziałam o niej. Rozpaczałam, pytałam dlaczego, prosiłam. Świat mi się zawalił, schudłam potwornie. I nic. On zrobił się wstrętny, dokuczał mi, robił awantury o byle co. I kłamał. Udowadniał, że jestem nikim. I wiesz co? Wzięłam się w garść i zajęłam sobą. Nie dlatego, ze jemu uwierzyłam, że jestem taka beznadziejna. Wprost przeciwnie - wmawiałam sobie, że jestem fajna i też mi się coś dobrego od życia należy. Zaczęłam wychodzić do znajomych, zwiedzać miasto, chodzić na koncerty, wystawy (nawet jak nie masz kasy, to coś bezpłatnego organizują, czesto dla dzieci też). Pomyśl co Ciebie interesuje i zajmij sie tym. Wiem, że to trudne i trzeba się zmuszać do normalnego życia, że o radości nie wspomnę. Ale efekt był taki, że mężuś wraca do domu, a ja zamiast mu płakać i robić wyrzuty, roześmiana mówię: wiesz byłam dziś tu i tu, żałuj, było super. Widziałam to i to... Pojutrze idę gdzieś tam. Jak mowil, że będzie dłużej w pracy (jasne...), to ja na to: dobrze, bo ja mam to i to na dziś zaplanowane. Też mnie nie będzie... ALE BYŁ ZDZIWIONY! Normalnie aż miło było zobaczyć te miny. Jakby nagle zrozumiał, że nie jest pępkiem mojego świata!!!! I zaczęło mu zależeć. Nawet zaczął wychodzić ze mną zamiast 'siedzieć w pracy po godzinach'. Nie umiem tego wytłumaczyć, ale zacząl się o mnie starać od nowa. Tylko ja już byłam inna:) i to co było już nie wróci-to ślepe zakochanie i zapatrzenie w tego "jedynego". Ale i tak na zgliszczach można budować. Może już ostrożniej, może już nie pałac a zwykły dom, ale można. POWODZENIA
 
U mnie jest podobna sytuacja.Niewiem od czego zacząć.Jestem z nim prawie 11 lat.4po ślubie.Praktycznie zawsze było coś nietak.Kiedy był w wojsku,niechcąco dowiedziałam się,że spotykał się z dziewczyną.Spotkałam się z nią.Niepowiedział jej,że ma dziewczyne.Wydawało mu się,że ona się w nim zakochała i niechciał jej zranić.Przed samym ślubem popisałam z jego koleżanką ze szkoły.Dowiedziałam się że ja tz.że w portfelu nosił zdjęcie swojej siostry,nie dziewczyny.On tłumaczył,że kolega tak to nazwał,tylko dlaczego on tego nie sprostował?W tym roku doszło do mnie,że bedąc w ciąży on robił wypady za miasto z inną.Oboje twierdzą ,że nigdy niebyli sami,ale jakoś im niewierze.Teraz znowu wyłapuje jakieś sygnały.Niewiem już czy uwydatniam sobie pewne sprawy czy znowu sie cś dzieje.We wrześniu rozmawialismy nad rozwodem,jednak dalismy sobie szanse.W listopadzie wspomniałam o separacji.Jednak skończyło się na rozmowie.Wdaje mi się ,że kocham go jeszcze skoro boli mnie to co on robi.On jakby nie zwracał na mnie wogóle uwagi.W kwietniu po tym co sie dowiedziałam wyprowadziłam się.On jednak nieprzyjechał po mnie nastepnego dnia a pojechał na ryby.wiem,że zrobiłam błąd dzwoniąc do niego.Bałam się,że zostane sama,samotna.Teraz myślę,że nadobre by mi to wyszło.
Cóóż troche sie rozpisałam,a to jeszcze nie wszystko.:-(
 
reklama
Podziwiam Cię że potrafiłaś zająć się sobą ja nawet jak wyjde gdzieś ze znajomymi cały czas myślę o domu i tej całej sytuacji i mam wrażenie ze wszystkie osoby widzą ze myślami jestem gdzieś daleko i nie specjalnie jestem duszą towarzystwa jak kiedyś kiedy byłam szczęśliw.Brakuje mi normalności przestał wychodzić z domu więcej czasu poświęca rodzinie jest ale nie widzę uczuć.Kiedyś powiedział mojej koleżance ze nie jest typem faceta który pada do nóg opowiedziała mi to i z jej relacji wyglądało że potrzebuje czasu żeby wrócic do normalności ale czy to prawda,niewiem.Mówie mu czasami że go kocham żeby wiedział że z mojej strony jest szansa odpowiada wiem i to tak boli czuje sie jak porzucony pies którego nikt nie nakarmi a czasami kopnie żeby nie zawracał głowy.Przepraszam że to pisze ale działa to jak terapia na odległość i przynosi mi ulgę.Większość naszych przyjaciół to wspólni i przed nimi i rodziną nie potrafię się wywnętrzać ponieważ sądze że nie mogą być obiektywni szanując nas oboje.Dzięki dziewczyny że jesteście.
 
Do góry