Cześć mamuśki
Dzięki za słowa otuchy

. Już prawie się pozbierałam , tylko czasem jak jestem sama lub Tomcio śpi zaczynam płakać. Moja lekarka mówi że z czsem to minie, ale podziwiam kobiety które poroniły i nie miały takiego berbecia jak ja do przytulenia

.
Nie wiem czy powinnam ale troszkę wam naświetlę moje przeżycia z tamtej środy. Rano zobaczyłam krew na bieliźnie i rozpłakałam się ,że już po dzidziusiu, mój mąż nie wierzył , ale też łzy mu poleciały. Zadzwoniłam do położnej , kazała mi przejechać na izbę przyjęć. Kiedy tam weszłam i powiedziałam o co chodzi to już naprawdę się rozkleiłam

. Zadzwonili do mojej gino prowadzącej i wysłali mnie na usg i zobaczyłam ze dzidzia nie żyje

. Moja gino powiedziała że to nie moja wina , że 1/3 ciąż tak się kończy, ale ja już nie wiele kojarzyłam tylko wyłam

.
Niestety moja gino miała tylko dyżur do 13:00 , a potem prywatną praktykę, dała mi tylko tabletki na zmiękczenie szyjki macicy, i tyle ją widziałam . Dostałam dwie kroplówki i relanium na uspokojenie i czekałam na "poród"

. Kiedy moja gino sobie poszła to reszta mnie olała. Zbadały mnie koło 13:30 a potem słyszałam tylko proszę czekać , doktór przyjdzie to sprawdzi. Mówiły że mam poczekać z godzinę , ale do 16:00, żadna pinda nie chciała się mną zająć. W końcu poszłam do łazienki i sama tego dzidziusia urodziłam. Byłam w cieżkim szoku , ale jakoś poszłam do nich cała we łzach i powiedziałam p. p. p. że dzidziusia mam już w ręce

:-(. Wtedy wielkie poruszenie wszystkie cztery pindy wstały z krzeseł i akcja szybko po anestezjologa, szybko zabieg. Byłam wsciekła i załamana. Gino przeprowadzająca skrobankę , chciała zabrać mi dzidziusia, ale jej nie dałam , spytałam tylko , po co jej przecież uważa TO za odpad medyczny, chamka jedna zero współczucia . Traktują nas jak zwierzęta cielne. Po zabiegu , kiedy skonczyła się kroplówka , kazalam im wyciągnąć welflon, miałam już serdecznie dosyć. Moja gino kazała im mnie wypuścić tego samego dnia, więc naszczęście nie musiałam już ogłądać tych ciężko "zapracowanych piciem kawki pind". Przez ostatnie trzy h nikt do mnie nie zajrzał. Porażka dziewczyny, nasza służba zdrowia.



Przepraszam Was za ten opis ale lżej jak się komuś wygadam.
Całuski