reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Jak schudnąć po porodzie?

reklama
No to też dostała odpowiedź. Przebadać się, zmienić styl życia, więcej się ruszać, mniej jeść. Chudnięcie, jeśli ma być na dłuższy czas, powinno być wolne i regularne. Nie ma czegoś takiego, że pół roku będę wylewać siódme poty na spinningu, jeść sałatki z jogurtem i jak schudnę 15 kg to wrócę do starych nawyków i mi waga stanie. Nie dieta, a styl życia. Jeśli ktoś już raz wpadł w nadwagę, to będzie musiał zmienić swoje nawyki żywieniowe, nie tylko przejść na jakąś dietę.
 
reklama
Czytam, czytam, czytam i wychodzi na to, że jak dziewczyna dba o swoją figurę i chce się "wyrobić" do lata to źle bo trzeba akceptować to jakim się jest. Jasne trzeba ale można dążyć do lepszej wersji siebie (w każdym aspekcie).

Myślę, że chyba lekko tutaj popadacie w skrajności. Bo to, że ktoś chce mieć kaloryfer na brzuchu i liczy kalorie to nie znaczy, że jest złym człowiekiem zapatrzonym tylko na wygląd. Tak samo w drugą stronę, nie każda osoba która ma +15kg nadwagi jest super zdrowa i szczęśliwa bo nie liczy kalorii.

Sama od wielu lat wybieram zamienniki, staram się patrzeć na to co jem i nie widzę nic złego w tym. W żadne zaburzenia odżywiania nie popadam, akceptuje siebie i czuje się seksownie ale nie mam zamiaru przytyć więc się pilnuje.
ooooh w końcu…. Brawo…. Bo już nie mam sił tłumaczyć.
Dokładnie tak jak piszesz.
Ja to odbieram tak: muszę żyć w zgodzie ze sobą, nie żałować życia na pilnowanie kilogramów i tego co jem i roztyć się do 100kg i źle się czuć żeby nie mieć zaburzeń odżywiania bo tylko wtedy będę szczęśliwa o wolą, zamiast cieszyć się świetną figurą, jedzeniem co zechce i dbaniem o odpowiednią ilość kalorii… jasne że nie liczę każdego grama przez cały rok… 🤦🏽‍♀️🙈 poprostu wiem co i ile powinnam zjeść żeby było dobrze…
 
Trochę przesadzasz... Myślę, że obie źle odebrałyście o co tu chodziło. Jestem może nie tyle wrogiem, co uważam za zgubną tę całą ciałopozytywność, jeśli czyjaś waga wskazuje na otyłość, bo nie ma szans, żeby ktoś z ogromną ilością tłuszczu był zdrowy i dobrze mu się realizowało codzienne czynności. No nie wierzę w to i denerwuje mnie wciskanie, że wielkie osoby są takie szczęśliwe i zadowolone.
Z drugiej strony nie widzę wiele szczęścia u kogoś, kto zawsze z tyłu głowy ma to, ile dany posiłek czy napój ma kalorii i kombinowanie jak to ogarnąć, żeby nie przytyć, a wręcz schudnąć. Nie mówię, podkreślam, o osobach, które z natury mają drobną budowę ciała i wchodzą w rozmiar 34 bez problemu, bo takie się urodziły. Świetnie, potrzebujemy i dziewczyn petite i dziewczyn, które mają świetną formę i figurę, a nadal mają rozmiar 42 koszuli.

Myślę, że ciut za daleko poszła dyskusja o tym jak się odchudzać i zdrowo trzymać formę. Koniec końców jeśli ktoś chce się obżerać albo bez konsultacji wpaść w dietę i nie przyjmować ani kalorii więcej niż może, to będzie tak robił 🤷‍♀️
 
Mi to głównie chodzi o to, żeby się ruszać dla przyjemności, żeby jedzenie sprawiało nam przyjemność i służyło a nie było środkiem do celu, żeby szanować swoje ciało i siebie, niezależnie ile ważymy. Żeby się nie skupiać tylko na jedzeniu, tylko na liczeniu kalorii i wadze. Tak rozumiem cialopozytywnosc. Kompulsywne obżarstwo jest zaburzeniem odżywiania (ale na marginesie z czegoś wynika) A mam wrażenie że w dzisiejszych czasach liczy się głównie kto ile waży i kto ile schudł. I to mi się nie podoba i nie umiem tego zaakceptować.
 
Trochę przesadzasz... Myślę, że obie źle odebrałyście o co tu chodziło. Jestem może nie tyle wrogiem, co uważam za zgubną tę całą ciałopozytywność, jeśli czyjaś waga wskazuje na otyłość, bo nie ma szans, żeby ktoś z ogromną ilością tłuszczu był zdrowy i dobrze mu się realizowało codzienne czynności. No nie wierzę w to i denerwuje mnie wciskanie, że wielkie osoby są takie szczęśliwe i zadowolone.
Z drugiej strony nie widzę wiele szczęścia u kogoś, kto zawsze z tyłu głowy ma to, ile dany posiłek czy napój ma kalorii i kombinowanie jak to ogarnąć, żeby nie przytyć, a wręcz schudnąć. Nie mówię, podkreślam, o osobach, które z natury mają drobną budowę ciała i wchodzą w rozmiar 34 bez problemu, bo takie się urodziły. Świetnie, potrzebujemy i dziewczyn petite i dziewczyn, które mają świetną formę i figurę, a nadal mają rozmiar 42 koszuli.

Myślę, że ciut za daleko poszła dyskusja o tym jak się odchudzać i zdrowo trzymać formę. Koniec końców jeśli ktoś chce się obżerać albo bez konsultacji wpaść w dietę i nie przyjmować ani kalorii więcej niż może, to będzie tak robił 🤷‍♀️
ale liczenie kalorii w trakcie „redukcji” i schudniecie nie oznacza ze później przez cały czas jak jesz posiłek to masz z tyłu głowy ile to ma kalorii. To tak nie działa, uważanie i nie objadanie się nie znaczy że sram po gaciach przez całe życie czy nie zjadłam za dużo. Nie… jem normalnie.
I to co pisałyście tak właśnie brzmi.
 
ale liczenie kalorii w trakcie „redukcji” i schudniecie nie oznacza ze później przez cały czas jak jesz posiłek to masz z tyłu głowy ile to ma kalorii. To tak nie działa, uważanie i nie objadanie się nie znaczy że sram po gaciach przez całe życie czy nie zjadłam za dużo. Nie… jem normalnie.
I to co pisałyście tak właśnie brzmi.
No ja srałam po gaciach, jak to malowniczo ujęłaś, a jak zjadłam za dużo, to albo nie jadłam następnego posiłku albo szłam wymiotować. I każdy produkt, łącznie z herbatą, był gruntownie przeszukany czy na pewno ma taki a taki ładunek energetyczny. Dużo osób tak się właśnie odchudza, może bez wymiotów, ale nawet sobie nie zdajesz sprawy ile tych diet, o których słyszałaś od ludzi, to zwykłe zaburzenia odżywiania.
 
ale liczenie kalorii w trakcie „redukcji” i schudniecie nie oznacza ze później przez cały czas jak jesz posiłek to masz z tyłu głowy ile to ma kalorii. To tak nie działa, uważanie i nie objadanie się nie znaczy że sram po gaciach przez całe życie czy nie zjadłam za dużo. Nie… jem normalnie.
I to co pisałyście tak właśnie brzmi.
Nie oznacza, ale może do tego prowadzić. I to jest dosyć śliski temat. Jednej osobie nic to nie zrobi, a inna doprowadzi do ano i orto. Dlatego generalnie raczej robiłabym takie rzeczy pod kontrolą. Zwłaszcza na początku
 
No ja srałam po gaciach, jak to malowniczo ujęłaś, a jak zjadłam za dużo, to albo nie jadłam następnego posiłku albo szłam wymiotować. I każdy produkt, łącznie z herbatą, był gruntownie przeszukany czy na pewno ma taki a taki ładunek energetyczny. Dużo osób tak się właśnie odchudza, może bez wymiotów, ale nawet sobie nie zdajesz sprawy ile tych diet, o których słyszałaś od ludzi, to zwykłe zaburzenia odżywiania.
Właśnie to miałam od początku na myśli, mówiąc że to prosta droga do zaburzeń odżywiania. U mnie zaczęło się od rozmów koleżanek o dietach oczyszczających. Były bardzo chude, ja trochę grubsza ale bez przesady. Skończyło się to tak, że niemal wylądowałam w szpitalu. Nie mamy żadnej pewności jak zareaguje osoba, której to doradzimy i w jakiej jest sytuacji. Tak myślę. Więc dobrze znać drugą stronę
 
Nie oznacza, ale może do tego prowadzić. I to jest dosyć śliski temat. Jednej osobie nic to nie zrobi, a inna doprowadzi do ano i orto. Dlatego generalnie raczej robiłabym takie rzeczy pod kontrolą. Zwłaszcza na początku
w dzisiejszych czasach to wszystko jest śliskim tematem. To, że ktoś przy odchudzaniu popadł w zaburzenia to nie znaczy, że każdy popadnie, tak samo jak nie każdy kto wypije drinka popadnie w alkoholizm i nie każdy kto zagra w lotka zostanie hazardzistą...

Sama nie popieram skrajnego odchudzania, nie podobają mi się wychudzone kobiety ale nie trzeba się odchudzać, żeby mieć zaburzenia. Mam koleżankę, która wygląda jak szkielet, nie odchudza się, poprostu nie je z innych powodów .. No dla mnie to już zaburzenia a nie odchudzała się.. Więc tak można dyskutować i dyskutować ale jeśli ktoś jest w deficycie, je sobie 1800kcal i zdrowe, zbilansowane posiłki to jeszcze nic złego się nie dzieje :)

Każda jest piękna ale każda ma inne poczucie, inne wymagania względem siebie :)
 
reklama
Rozumiem Was i zdaję sobie sprawę z powagi sytuacji związanej z zaburzeniami odżywiania.

Dziewczyna chciała porady.( w 2019 r)
A jedyna opcja jest deficyt kaloryczny, nikt mi nie powie że jest inaczej jeżeli chce się zrzucić kilogramy. To też jest tak zwane „mniej żreć” jedząc mniej jesz mniej kalorii, to się wszystko sprowadza do deficytu, jednak mogę mniej jeść
Ale tłusto albo słodko i dalej tyć bo mam nadwyżkę kcal, nie ma to Sensu.
A deficyt kaloryczny nie oznacza że odmawiam sobie jedzenia czy jestem na rygorystycznej diecie.
Jak będę chciała to zjem 5 batonów kinder bueno przez cały dzień i będę miała deficyt.

Deficyt to też wprowadzenie zdrowych produktów i warzyw w dużych ilościach, a przede wszystkich lubianych.
Ja na redukcji jem pizze, burgera z wołowiną na co mam ochotę…. Gotowe przepisy, ułożone i nic nie liczysz….
Nikt nie odchudza się całe życie tylko określony czas. Nie jesteśmy tu trenerami czy dietetykami, jeżeli ktoś potrzebuje to zgłosi się do dietetyka. Ona chciała tylko porady.
 
Do góry