Ale wietrzysko!
Wrocialm z pracy, bo zgaslo światło i rozpuścili nas do domu o 11. Nie bylo w szkole wody, stanęły ubikacje, kuchnia i co tylko.
W domu tez światla nie bylo, teraz pojawilo sie, co pozwoliło ugotowac makarnon na obiad :-)
Bo u nas wszystko, absolutnie wszystko na prąd- nawet czajnik, plyta indukcyjna, pompa z woda ze studni...
Teraz sytuacja opanowana, pralka włączona, teściowa wstawia kruche do piekarnika, przed chwila ładniutko je podsypalam kruszonka i platkami migdalowymi. Mniam szarlotka!
Jutro mamy gości,,,pieczemy schab i kotlety się smażyć będa i ciasto.
Jonatan spadl mi wczoraj ze stolu w salonie, ale na szczęście bez wiekszych dramnatów. Przystawil sobie odwrocony wiklinowy koszyk z Jyska do fotela, z fotela wlazl na stol, a ze stolu zlecial. Ja bylam w kuchni, tesciowa w pokoju i kazda myslala, że ta druga pilnuje.
Jak ryknął, cały dom w nanosekundzie zlecial sie do salonu.
Dodam, że zrobil to po ciemku, wieczorem.
Zdolne dziecko.
Gosia, ja chce sie ponapawać. dawaj zdjęcia,
Shoomnaa, jak dobrze! Juz wczoraj wieczorem przeczytalam od ciebie wiesci i spokojnie odetchnęłam. Cale szczęście. Moze ta kuracja dobra? Pomaga jakoś? Nie znam sie, co to za lek, ale widac dziala. Aby tak dalej!
Żużaczku, piekne zdjęcia, naprawde.