reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

KOLEŻANKI BIAŁOSTOCCZANKI

reklama
ogladałam pare programów o zaklinaczce. Z częścia się zgadazm, ale własciwie gdyby z dzidziusia rodzice nie zrobili rozwydrzonego bachora, to zalkinaczka nie była by potrzebna. Moim zdaniem pomaga dla zblazowanych mamus które nie maja bladego pojęcia o wychowaniu dzieci i swoim zachowaniem doprowadzaja same siebie do rozpaczy. ;D
 
Dziecko małę gdy sie rozwija potrzebna jest mu hierarchia... i poczucie stabilności... dlatego trzeba dziecku stawiać poprzeczki ... aby mogło je pokonywać wtedy ono samo czuje sie dowartościowanei uczy sie odpowiedzialności.... i nie wolno dzieciom na wszystko pozwalać... one nie mogą zdominować rodziców ponieważ tracą wtedy poczucie stabilności i uważają, że mozna wszystko cały system wartości rodzinnych i szacunku wtedy legnie w gruzach i rodzice już nie beda stanowili wzoru i nie bede autorytetami.... a to prowadzi do zguby w późniejszych latach....

znalazłam mądrą bajeczke, która uczy dziecko co to jest tolerancja:

O różowym lwie i wyspie, której nazwa brzmi - Tolerancja”

Dawno temu w afrykańskiej dżungli stała się rzecz niewiarygodna. W norze najpotężniejszego lwa urodziło się dziwne małe lwiątko.
Dlaczego dziwne? - Bo całe różowe.
Na początku wszyscy podziwiali jego sierść, zachwycali się jej barwą i miękkością, ale po paru tygodniach już nikt nie chciał nawet uśmiechnąć się do nowego mieszkańca dżungli. Wszyscy zaczęli wyśmiewać się z niego i nazywać go dziwolągiem.

A lew, no cóż, sam często zadawał sobie pytanie: „dlaczego nie mogę być taki jak inne lwy”? Niestety odpowiedź na nie, nie przychodziła mu do głowy.
Małe lwiątko czuło się bardzo samotne. Jedynie mama i tato kochali je ponad życie. Brakowało mu jednak przyjaciół i towarzyszy zabaw, bo życie w samotności jest szare i ponure. Dni mijały, lwiątko stawało się coraz silniejsze, ale też coraz bardziej różowe.

Pewnego dnia rodzice rzekli do swego ukochanego synka:
- Kochany najwyższy czas abyś nauczył się polować, my jesteśmy już coraz starsi i nie mamy już dawnych sił, sprytu i prędkości.Ty jesteś silnym i szybkim lwem, mógłbyś nam pomóc .
Lew już od dłuższego czasu zastanawiał się jak może pomóc swoim rodzicom, dlatego bardzo ucieszył się z ich propozycji. Pełen radości zawołał:
- Chodźmy szybko nie mogę się doczekać!
- Poczekamy do rana – rzekła mama – tato musi odpocząć.

Noc była wiecznością, lew odwracał się z boku na bok i myślał o tym, co stanie się jutro. Rankiem bardzo wcześnie obudził go ojciec przygotowany na polowanie. Wszystko cieszyło młodego lwa. Przez całą drogę uważnie słuchał rad i wskazówek swojego ojca. Gdy już wiedział w jaki sposób musi zaczaić się na ofiarę, by ta go nie widziała postanowił spróbować. Cichutko stanął za palmą, tuż obok stanął tato i stało się coś czego obawiała się mama. Sierść taty idealnie zlewała się z otoczeniem, natomiast kolor sierści syna, był widoczny z odległości wielu kilometrów. Ofiara, na którą zaczaiły się lwy dostrzegła niebezpieczeństwo z daleka i uciekła. Tato i syn zrozumieli, że tak będzie zawsze.

Zrozpaczony lew postanowił, że nie może już dłużej mieszkać razem z rodzicami musi odejść i zacząć dorosłe życie. Pożegnał rodziców i odszedł.
Trudno powiedzieć jak długo trwała jego podróż, lew nie liczył dni, tygodni, miesięcy – może lat. Wszędzie gdzie się pojawił spotykał tylko śmiech i obelgi. Był coraz smutniejszy i słabszy - jadł przecież tylko rośliny, bo na nie, nie trzeba było polować.

Pewnego dnia doszedł do pewnej wioski zamieszkanej przez plemię murzyńskie, tam zmęczony kolejnym dniem wędrówki zasnął nieopodal małej chatki.
Nagle z głębokiego snu wyrwał go płacz dziecka. Po chwili płacz ucichł, a w zamian rozległ się przepiękny śpiew mamy chłopca. Lew przez chwilę rozmarzył się, przypomniał sobie swoją mamę i szczęście u boku rodziców - zrozumiał jak bardzo ich kocha. Nagle mama chłopca przestała śpiewać i zaczęła coś mówić. Lew przytknął ucho do ściany domu
i usłyszał niezwykłą opowieść. Murzyńska mama mówiła tak:

„Gdzieś daleko na oceanie leży wyspa dziwna bo cała niebieska. Jej mieszkańcy
też są dziwni bo mają niespotykane kolory. Jest zielona wiewiórka, jest żółta wrona,
są też dwa fioletowe tygrysy w kropki. Wszyscy się kochają nikt z nikogo się nie śmieje.”
- Jak nazywa się ta wyspa mamusiu – zapytał chłopczyk.
- TOLERANCJA synku – rzekła mama – dobrze by było gdyby każdy z nas w sercu miał taką wyspę i dzięki niej kochał wszystkich nawet tych, którzy się trochę od nas różnią.”

Lew już nie słyszał tych słów, zamknął oczy i zamyślił się.
Najpierw zobaczył w wyobraźni dziwną wyspę, potem zieloną wiewiórką, żółtą wronę...
i różowego lwa – w tym momencie otworzył oczy i okazało się, że jest na NIEBIESKIEJ WYSPIE.
Czy żył szczęśliwie? Tak, był bardzo szczęśliwy, bo tu na Tolerancji nikt z niego się nie wyśmiewał.
 
Dzień dobry o poranku....
Jak tam samopoczucia moje wspołtopwarzyszki kochane????
co za oknem widać? bo ja mam wrazenie że słonko świeci :-)
 
w serduszku te słonko chyba... ;D. Mi od rana w głowie sie kręci, chyba coś z cisnieniem. Ale mam dziś zamiar upiec szarlotkę. I tak 2 miesiace nic nie robiłam w kuchni. A ciacha kruchego sie chce.... Hehehehehe... jabłka nie wywołują przedwczesnego porodu? Hehehehe? ;D
 
Żużaczku ja dziś zjadłam jajecznice :-) też nie wiem czy zaraz coś sie nie stanie hehehehe ;-)

a teraz wcinam ciasteczko w czekoladzie :-)
 
Cześć dziewczyny! :)
Pogoda taka jakby wiosna gdzieś z daleka do nas szła. Dzieciaki mam w przedszkolu więc zaraz wybieram się połazić trochę po mieście. Pooddycham trochę tym "świeżym" powietrzem, może coś ciekawego w oko wpadnie i kupię coś dla maleństwa. Ech chciałabym już mieć to wszystko za sobą, już mi ciężko z tym bebechem chodzić a siedzieć całymi dniami też nie mogę :( . Dzisiaj ledwo poobcinałam sobie paznokcie u stóp. Następnym razem chyba dam zarobić koleżance i zafunduję sobie pedikiur. Ciekawa jestem czy jakby ciąża rozwijała się w innym miejscu naszych ciał to też tak niewygodnie byłoby? ;)
Pozdrawiam i miłego dnia życzę. ;D
 
reklama
Betti, kiedys też sobie myslalam (jak byłam w poprzedniej ciązy) gdzie mogła by natura dzidzię umieścić. Mialam niezla radochę, bo wyobraźnie mam wybujałą. Ale wyszło mi, ze w brzuszku najwygodniej. No bo jak? Z garbem? ;D albo z wielka pupą? ;Ew. pod brodą?? ;) Dziś zaczynam rowamecynę. Brrr. Ale moza na dobre to wyjdzie bo zatoki mi siadły a jak przeczytałam to i na zatoki działa. Chyba w nastepnym tygodniu zrobie tez rejs po miescie... humr sobie poprawię....
 
Do góry