Ewelina125, z tym wiekiem to jest tak, ze mimo mlodego ducha i kondycji na medal, ktos niedawno mnie otrzachnal z omamow i uswiadomil, ze mimo tego wszystkiego moze nie byc widokow na zalozenie rodziny, bom stara i moje jajka to juz dzbuki....

)
Wcale nie jestem pesymista tylko realista. Patrze na siebie w lustro i nie wmawiam sobie zem cud natury, ale potrafie siebie ustawic w odpowiednim rzedzie.
A z historycznego punktu widzenia, dokanczajac prezentacji mojej osoby, to bylo tak....
Zawsze chcialam miec rodzine i przynajmniej jednego pagaja. W krytycznym momencie zblizania sie do 35-tki, kiedy, powiedzmy ze to byl ostatni gwizdek na robienie potomka, przynajmniej w mojej glowie, moj slubny sie wzial zabral z tego swiata.
No i tak mlodej wdowie prysly w nicosc marzenia o rodzinie. Cale szczescie, ze Ten na gorze ma jeszcze zlitowanie nad zlamanymi duszami, bo zaraz zeslal mi nastepce. Jeszcze lepszego niz ten pierwszy i takiego co sie od razu dal namowic na zakladanie rodziny... Nie wnikajac w szegoly, mimo wszystko czas leci. Minal rok z hakiem staran naturalnych. Jak juz wypalilam wszystkie swieczki w kosciele i doszlam do wniosku, ze ja to nie Sara i cud tu sie nie stanie, powedrowalismy do kliniki.
Jestem w klinice od pazdzernika 2009 i powiedzialabym, ze nie zmarnowalam zadnego cyklu na przestoje. Leczenie i proby sa intensywne.
Najpierw zrobilismy 3 IUI na serofen (clo), potem 1 IUI bardziej agresywne na puregon/femara, i ostatnio, IVF z nacieciem skorupki, menopur/bravelle na podwyzszonej lacznej dawce 450 jedn.
Ja mam stare jajka i mala rezerwe, lewostronna endo z krwista torbiela 3cm, obie tutki jednak drozne. Moj maz natomiast mial troche przegrzane wojsko z powodu zylakow i wobec tego wyniki troche zanizone. Teraz jest po operacji i mamy nadzieje na poprawe. Mimo tego wszystkiego lekarze stwierdzili, ze nie powinnismy miec az takich problemow, przynajmniej przy IUI. Niestety, tu szczescia nie mam.
Moje nieudane invitro rozstrzygnelo sie w zeszlym tygodniu, tak ze sprawa jest swieza i jestem w trakcie wylizywania ran. Wiedzialam od poczatku ze cos nie tak. Mielismy 9 pecherzykow, z czego udalo sie pobrac tylko 4 jajeczka. Natomiast tylko jedno sie zaplodnilo i bylo dosyc leniwe, bo w drugiej dobie, przy transferze byly tylko 2 czy 3 komorki.... o ile mnie pamiec nie myli. Wiec jak widzicie szanse byly marne.
No ale co tam.... znalazla sie kasa na jedno IVF to znajdzie sie i na drugie. 8 lipca konsultacja z pania doc i bedziemy jechac dalej.
I to by bylo na tyle. Nie jestem jak niektore z dziewczyn, ktore leczyly sie latami, po prostu zycie sie nie ulozylo. Gdybym wiedziala, ze tak mi sie losy potocza, to bym dala sobie zamrozic cala baterie jajek... No ale tak to juz jest ze jakby wiedzial ze sie przewroci to by sie polozyl nie?
No i ... palce mnie rozbolaly.... ale chyba juz mi lzej.

)
Beta, ja sie slabo stymuluje. Przy podejsciu do IUI na serophen czyli clo, mialam raz 4, raz 5, raz 3 pecherzyki. Jak zrobilismy bardziej agresywna stymulacje puregon/femara mialam 6 i chcieli nawet odwolac procedure. A mialam takie sliczne duze jakja, wiec sie uparlam i dokonczylismy, ale znowu nie wyszlo. No i potem 2 cykle czekania przed rozpoczeciem stymulacji, krotki protokol, do IVF. Powiem ci ze po ostatniej IUI bylam chyba bardziej zalamana niz teraz. W mojej glowie to byl ostatni etap, przed tak niechciana przeze mnie procedura IVF. Tak pragnelam zeby sie udalo... no i d...
A moje invitro..... to juz sie pewnie doczytalas wyzej o szczegolach....
No tak towarzystwo poszlo spac, to i ja znikam pogrzebac cos w ziemi poki slonce.
Zostawie was jednak z pytaniem zawieszonym w powietrzu: jak znosilyscie pierwsza miesiaczke po nieudanych probach IVF. Bolalo? jak? w jakim opoznieniu dostalyscie itd.... to byla moja pierwsza proba wiec nie mam porownania... ale cierpie wieksze bole niz normalnie i budze sie w nocy zlana potem jak kobieta w menopauzie.... a jak u was?