




Przedstawiam Wam moją córeczkę Amelkę. Urodzona 15.01.2014 przez cc, 52cm i 3000gr, 9pkt.
Tak w ogóle to mieliśmy sytuację podbramkową. W 33tc (dokładnie 6.grudnia) rano dostałam krwawienia, więc szpital tam spędziłam 5 dni, zastrzyki na płucka dziecka, magnez i krwawienie ustało, szyjka skrócona ale zamknięta, chociaż niektórzy lekarze mówili, że rozwarcie na opuszek. W domu nakaz leżeć, a tu Ola żywe srebro, więc zapadła decyzja że leżę u moich rodziców (10 min. od mojego domu), a Ola zostaje z tatą i dochodzącą teściową. Jak nikt nie widział to wyłam za Oleńką, a każda prawie rozmowa telefoniczna z nią też kończyła się łzami. Potem już było lepiej. Ale cóż, musiałam leżeć chcąc urodzić zdrowe dziecko bez konieczności inkubatora. Przez ponad miesiąc czasu wisywałam moje dziecko 2 razy w tygodniu po 3-4 godziny. Byłam zdziwiona ale Olka okazała się nad wyraz dorosła. Zrozumiała, że mama musi leżeć, żeby siostrzyczka urodziła się zdrowa. Ani razu nie zapłakała. Jak wróciłam z Amelką do domu to dopiero zrozumiałam, że jednak tęsknota z jej strony była ogromna.
Sama cesarka ok, dotrzymałam do zaplanowanego 15.01. Jestem szczęśliwa, że obie córy są już ze mną i dumna z mojego M, że tak dobrze sobie poradził w trudnej sytuacji. Wiem ile cierpliwości musiało go to kosztować.