A wiec odnosnie spania, to ja jestem juz 2 noce w plecy, ale o dziwo dobrze sie trzymam. Poniewaz w sobote spedzilismy dzien na zielonej trawce i w biegu za Mackiem, to wczoraj pozwolilismy sobie na słodkie lenistwo w domu przez pół dnia

Wczoraj do obiadu latalam w koszuli nocnej i czulam sie jak zombie, do tego jeszcze ucisk na miednice, bolesne kopanie po pecherzu, wiec odpuscilam zajecia domowe. Lezalam i lezalam az do 16 -ech, zeby tak czesciej!
No i tak.... w nocy wstaje co godzine bo zle mi sie spi, a jeszcze Maciek zle spi ostatnie noce. Budzil sie marudzac i poplakujac. Mowil ze ma "coś" w buzi i zeby mu wymyc jezyczek, to pomyslalam najpierw ze jakas pleśniawka czy krostka. Ale dzis sie okazalo ze chodzi o bolace ząbki - no i klops

Czeka nas dentysta a mialam nadzieje ze uda mi sie jak najdluzej to odwlec.
Jakis czas temu ukruszyl mu sie zabek (przednia jedynka) i "mądrzy" lekarze odradzali naprawianie tego, bo to ponoc silne przezycie dla maluszka. Ponoc mialo mu sie to samo wyszlifowac od jedzenia twardych rzeczy, no ale.... Efekt taki ze sie rozkruszyla wieksza dziurka. Ech i komu wierzyc w dzisiejszych czasach, jak nawet dentysci nie wiedza co robic...
No nic starczy marudzenia

U mnie kontakty z mama sie poprawily i w sumie zaczynam juz tesknic za nia (choc wyprowadzi sie dopiero w sobote). Wiem ze jeszcze nieraz do nas wpadnie po rzeczy i w odwiedziny, no ale troszke smutek chwyta, bo przeciez cale zycie mieszkalysmy razem w tym domu. I jeszcze Maciek sie przezwyczail... Uwielbia szalec z babcia i maja takie swoje zabawy w ktore nie bawi sie z rodzicami. Oj bedzie mu tego na pewno brakowac.
Tak sobie mysle ze przez te zmiany i drugiego maluszka co sie urodzi to wejdziemy w taka rutyne rodzinna - codzien to samo. I chyba juz nikt nie bedzie mial mozliwosci nas z tego wyrwac przez dlugi czas.