ja też miałam spoko jedzenie w szpitalu. tzn nie zawsze ale nie narzekałam. i deserki były- może faktycznie to ten cattering.. wiadomoże nie będzie jak w domu ale u nas jest tylko gotowane i na parze więc typowo pode mnie
george jak pierwszy raz mąż został z córą to też się bałam. ale podad m-c leżałam w szpitalu i dał radę, potem jeździłam na turnusy rehabilitacyjne z małym, po 2-3 tygodnie 3 razy w roku i też sobie radzili. bałam się ale facetowi trzeba dać się wykazać. może nie ubiera dziecka pod kolor a do pojęcia ładnego ubioru mu daleko to często byłam zaskoczona! gumki zawiozłam wcześniej do przedszkola i panie czesały. a teraz jak leżałam w szpitalu miał dwójkę na głowie- mały obarczony - aparat na ucho, akumulatory, suszarki do aparatu, okulary... o to wszystko trzeba dbać pilnować... też dał radę! nie bójcie się dziewczyny powierzać swoim pod opiekę! może nie umieją tak jak my ale to nie ważne, nam też się należy wyjść czasem i wtedy będą na co nie co przygotowani!! pamiętam po obronie poszłam na imprezę, on sam z malutkim wcześniakiem, ale się bałam a z drugiej str mi wisiało- cały dzień był MÓJ!!!:-)
noirel moja teściowa też tak robi płatki!!hahaha


kamila nie denerwuj się!!! dzidzia czuje. nie ty pierwsza i nie ostatnia i nic ci to nie da...;-)
citrus dziękuję za procencik!
zapo tobie też tylko napisz gdzie mogę to ogłoszenie zobaczyć
tak mnie wzdyma że aż na plecach czuję, brzuch ciężki, pipka boli jakby mi wziernik dla słonia założyli... masakra!ile bym dała za spacer... dziś jestem cała do d*py....
równiuśkie 77dni do porodu, 11 tygodni.. tak blisko...