Hej dziewczyny. Tak was podczytuje cały czas, ale zupełnie nie miałam siły pisać. Ta zdiagnozowana u mnie cholestaza tak mnie zalamala. Zupełnie rozsypalam się psychicznie, niby czytam w necie, że wcześnie zdiagnozowana i leczona cholestaza nie powinna źle się skończyć, ale jakoś nie mogę się zebrać do kupy. Wpadłam w jakieś błędne koło, co chwila wyszukuje u siebie jakieś nowe objawy i choroby, zwłaszcza takie, które mogą spowodować coś złego dla dziecka itp. Wiem, że nie powinnam tak robić, bo to mi nic nie daje, ale zupełnie się zalamalam. Nie wiem, czy to jakaś depresja czy coś, ale sobie kiepsko radzę. Dobrze, że na tydzień przyjechała do mnie mama, to przynajmniej mi ogarniala kwestie jedzenia i próbowała mi zapewnic jakieś rozrywki. Bo mnie ostatnio stać tylko na leżenie w łóżku, czytanie neta, rozmyslanie i plakanie. Niestety dzisiaj musiała już wracać do domu, więc zostałam tylko z tz, który większość dnia spędza w pracy. W ogóle on jest taki biedny ostatnio, widzę że chciałby mi pomóc, ale po prostu nie wie jak, zresztą ja sama tego nie wiem...więc tylko się przytulam i płacze. Wszyscy mi mówią że powinnam wyjść z domu, spotkać się z kimś i rozerwać, ale ja nie mam na to sily. Nie chcę udawać ze wszystko jest ok, kiedy nie jest, bo ja po prostu sobie nie radzę. Nie wiedziałam, że jestem tak słaba psychicznie. Przecież na razie z Mają jest wszystko dobrze, wieści mi się w brzuchu itp, więc dlaczego nie mogę się zebrać do kupy. Sorry za taki długi i zalosny post, ale musiałam się gdzieś wygadać.