Ja czasami też jestem zła na wszystko,ale to mija i po burzy znów jest słońce.
Czego Ci z całego serca życzę.
Niezłe miałaś przeżycie.

Nie zazdroszczę.
Dziewczynki napiszę Wam coś co mi się teraz przypomniało ze świąt,a dotyczy mnie i mojego M.
Wieczorkiem po imprezie mój kochany lekko zachwiany jeszcze Daruś zrobił lekcję miłości rodzinnej





.
To znaczy tłumaczył dzieciom jak on mocno kocha mamusię i że ich obowiazkiem jest kochać rodziców i siebie nawzajem bez względu na wszystko.



To co mnie najbardziej wzruszyło ,to słowa D wypowiedziane tak od serca :
"Uwierzyłem w miłość na nowo,jak w kościele na misjach było odnowienie ślubów.
Uwierzcie dzieci,że wtedy dotarło do mnie,że miłośc istnieje ,że ta miłośc jest w nas .
Jedyny problem to taki,że trzeba ją rozpalić i pilnowac,żeby nie zgasła.


Tak dzieci ,dziękuję Waszej mamie ,że pomimo,iż tyle kiedyś przeze mnie wycierpiała ,ona nadal jest i nas kocha."
Dziękuję bardzo i mnie wtedy pocałował,przytulił i się popłakał.
A ja razem z Nim ryczałam.
Dzieci były w szoku ,ale podeszły do nas i też je przytuliśmy.
To była chyba najpiękniejsza chwila tych świąt.
Nigdy tego nie zapomnę

:-):-)