nie zarzekam się,że kiedyś nie zmienię znania...
na razie nie odczuwam takiej potrzeby...
na razie nie czuję się na to gotowa...
najtrudnej jest zadeklarować coś sobie i osobie,którą się kocha...
ja też boję się ślubu,łatwiej jest zostawić sobie otwartą furtkę tak na wszelki wypadek...
to wszystko(miłość,dziecko) spadło na mnie jak grom z jasnego nieba...
życie zweryfikowało moje plany i czasami jest mi cholernie z tym ciężko...
liczę się z konsekwencją swoich wyborów, wiem,że wszystko ma dwie strony medalu,ale świadomie się na to godzę...
jeśli niektóre z was myślą,że jestem niedojrzała, to może mają rację, nie będę zarzekać się,że jest inaczej.....ale dobrze mi się tak żyje i nikt nie ponosi za to konsekwencji,zastanawia mnie tylko fakt,dlaczego osoba,która ma inne poglądy i inny system wartości jest oceniana jako ktoś dziecinny...
bo czy ślub jest wyznacznikiem dorosłości?