Black Wizard, no cóż zawsze jest strach, że coś może być nie tak, ale jestem dobrej myśli. Sprawdzaliśmy sobie kariotypy tak na wszelki wypadek czy nie jesteśmy nosicielami jakiejś translokacji chromosomowej, ale na szczęście nie :-) Szczęście w nieszczęściu (chociaż teraz ZD już nie odbieram jako nieszczęście;-)), że Oliś ma trisomię prostą, czyli można powiedzieć, że to jest ruletka. Po prostu jedno na 600-800 dzieci rodzi się z ZD i akurat na nas padło. Z jednej strony cieszę się, że padło właśnie na nas i Olisiński ma szanse na normalne życie, a z drugiej wiadomo, że jak tylko byłaby możliwość to wolałabym, żeby urodził się bez żadnych obciążeń. Przy trisomii prostej mamy szansę na kolejne zdrowe dzieci tak jak wszyscy inni ludzie, urodzenie kolejnego dziecka z ZD to naprawdę marne szanse. Nawet jakby się okazało (odpukać w niemalowane), że drugie dziecko ma ZD to już wiedziałabym czego się mniej więcej mogę spodziewać i na pewno początek byłby łatwiejszy. Chociaż nie powiem, że teraz przy Młodym miałam trudny, już w ciąży na 70% wiedziałam, że coś może być nie tak, także ZD nie był dla mnie szokiem, cieszyłam się po prostu, że mam dziecko, a to że się nieco różni od innych dzieci to co z tego
Gorzej by było jakby się okazało, że Młody ma trisomię translokacyjną, bo to może oznaczać, że któreś z rodziców jest nosicielem genu odpowiedzialnego za ZD i znacznie się zmniejszają wtedy szanse na to, że kolejne dziecko przyjdzie na świat bez wady genetycznej.
Aniu masz rację, że winę za zachowanie dzieci ponoszą niestety rodzice :-(Przykro mi, że Twój braciszek w tak wczesnym wieku już odczuwa zło tego świata :-( Dlatego m.in. nie zamierzam wracać do Polski, fakt brakuje mi rodziny strasznie, ale z tolerancją niestety nadal Polska nie ma nic wspólnego. Tutaj jest jak jest, zdarzają się ataki rasistowskie, ale jeśli chodzi o osoby niepełnosprawne to zawsze mogą liczyć na pomoc innych ludzi i nie wzbudzają takiej sensacji jak u nas w kraju, mogą po prostu żyć jak ludzie. Tutaj Ci ludzie emanują radością, w Polsce niestety osoby niepełnosprawne kojarzą się ze smutkiem. Brrrr jak ja tego nienawidzę jak jadę w odwiedziny do rodziców, pójdę gdzieś z Młodym i ludzie na mnie się ze współczuciem patrzą... Ciężko im chyba zrozumieć, że mimo niepełnosprawności dziecka można być szczęśliwym i, że same osoby niepełnosprawne mogą być szczęśliwe. Mi się wydaje, że właśnie dzięki tej niepełnosprawności często gęsto są bardziej szczęśliwe, bo nie dostrzegają tego całego zła wokół. A ja jestem szczęśliwa, bo dzięki Olisiowi przestałam się przejmować jakimiś drobnostkami i potrafię dostrzec, że życie jest piękne. Jedynym minusem tego ZD są często wady towarzyszące, Oliś miał wadę serca ASD i VSD (dziurki w przegrodach międzyprzedsionkowej i międzykomorowej), na szczęście operacja się udała, Młody szybko wrócił do pełni sił (ba, ma tych sił o wiele więcej niż przed operacją
) i możemy się teraz cieszyć z byle pierdółek i z najmniejszych chociażby jego osiągnięć. Małymi, bo małymi kroczkami, ale jednak do przodu :-)
Ale walnęłam litanię, mam nadzieję, że przebrniecie przez to bez uszczerbków na zdrowiu ;-)