Strzykawka to jest rozwiązanie na krótką metę, więc mamuśka nie leń się tylko ucz Maleństwo picia z butelki, dużo cierpliwości, chwal jak zrobi łyczek czy dwa, to dużo, małymi kroczkami do celu, chwyci Ci tą butlę tylko musisz pokazać/nauczyć.no właśnie z tym piciem jest problem...
najwyżej dostanie pić w strzykawkach, dostawała tak leki i było ok ;-) no chyba że teściowej się uda ;-)
U mnie to samo, nawet obiadu zjeść nie mogę, bo na rączki, bo tulenie, bo buziaki, bo zabawa, bo musi pokazać co robiła, czego się nauczyła i zanim się obejrzę jest kąpiel i spankoWitajcie 0 tak się wtrąceJuż z drugim przechodzę rozstania
Moja mała dziewczynka cieszy się z bycia u dziadków
Ale jak tylko popołudniu wracam - już mnie nie puszcza
To jest takie kochane![]()
![]()
Poproś siostrę by nie mówiła Ci o "nowościach" może wtedy będzie Ci łatwiej, bo sama doświadczysz tego o czym potem razem będziecie mogły porozmawiać. Pierwsze razy są ważne, ale tak samo ważne są drugie, trzecie itd. w nieskończonośćTo i ja dołączę do wątku
Do pracy wracam od stycznia, ale mam te same obawy co Mitaginka. Z młodym zostanie moja siostra (fartem się udało, bo na 99% już był żłobek) i łzy mi się do oczu cisną jak pomyślę, że to ona będzie widziała wszystko jako pierwsza.
Lilijanna, dzięki za słowa "mama jest najważniejsza". Trzyma mnie to przy nadziei, że i u nas tak zostanie, mimo że mój maluch nie będzie widział mamy przez 10 godzin... Ehh, ta polityka prorodzinna...
Madzik - nie ważne czy 7h/8h/12h dziecko wie, kto to mama i uwierz mi po takiej nieobecności gdy pojawisz się w domu to nic nie zrobisz, jeszcze będziesz się modlić o zjedzenie obiadu w spokoju albo najadać się będziesz oczami (ja tak mam teraz
), bo dzieć nie opuści Cię na krok, do momentu aż utulisz spać.
Dziewczyny - to o czym piszecie jest ważne, ale jest inny istotny problem, a mianowicie poranne rozstania, jeżeli będziecie wychodzić o godzinie, o której dzieć śpi to jesteście szczęściarami. Adrianna jeździ ze mną do Poznania i zawożę Ją do punktu X i na początku gdy miała 7 m-cy było ok, ale w maju gdy już miała 9 m-cy to zrozumiała, że gdy rano pojawiają się osoby trzecie i nie jest to tata to mama znika i płacz rozdzierający serce ze strony dziecka i rozpacz matki gdzieś tam w środku, no bo przecież się nie rozkleję, natomiast w środku to truchleję, każdego kolejnego dnia to samo. Nie ważne, że za 5 minut jest już dobrze, bo napatoczy się ciekawa zabawka, piesek na spacerze, wuja zrobi głupią minę i zaczyna wariować, to tylko daje poczucie, że jakoś trzeba przeżyć samo rozstanie.
Oczywiście są dzieci, które same lecą do babć, cioć i niań, ale Adrianna płacze do dzisiaj, a w maju poszłam do pracy.
Ostatnia edycja:
. W sumie od urodzenia dziadek sporo się nim zajmuje, więc nie ma problemu, że musi z nim zostać. A co do rozstań i dylematów. Przy pierwszym dziecku pomagała mi teściowa a potem ojciec. Jak mała miała 1,5 roku poszła do żłobka a potem do przedszkola. I mimo tego, że dużo czasu spędzała z dziadkiem, to jednak i tak mama była najważniejsza. Teraz ma 13 lat i dalej jest córeczką mamusi :-). Gdyby nie jej młodszy braciszek, pewnie dalej by ze mną spała
.
). Starszego musiałam zostawiać jak miał pół roczku(wtedy macierzyński miał 20 tygodni), woziłam go do mojej mamy albo zostawał z mężem w domu, albo jak mąż miał po południu do pracy to mama przychodziła do nas, więc nie było w tym żadnej regularności i rutyny
. Rano karmiłam go o 5.30 pakowałam do samochodu i jechałam przez całe miasto do mamy, tam najczęściej buzi buzi i do pracy. I wiecie że najbardziej to przeżywałam i cierpiałam JA. Modzieniec zadowolonz uchachany zadbany wybawiony wręcz płakał jak przychodziliśmy po niego. Trwało to około roku bo potem miałam zwolnienie bo byłam z drugim w ciąży. Tym razem mąż postanowił że nie może patrzeć jak ja cierpiałam i że to niesprawiedzliwe że tyle fajnych rzeczy mnie omijało (a on to wszystko widział bo najwięcej był z młodym-ruchome godziny pracy) i postanowiliśmy że zostanę na wychowawczym dopuki nie skończy roczku.I to był strzał w dziesiątke, ale rozstanie bolało jeszcze bardziej. Jedyne co mogę wam napisać to to że my przeżywamy to bardziej niż dzieciaczki, one będą dobrze to znosić jeżeli my będziemy twarde i się nie rozkleimy. Normalnie buziak na pożegnamie i zamykamy drzwi (potem szybka korekta rozmazanego makijażu ) i do pracy. 