no a u nas mega pokrzywa u Hubka wczoraj wieczorkiem i wszystko moja wina....



przychodze do domciu z pracy i patrzę na obiad nalesniki, mama mówi, ze nie robiła na mleku tylko na wodzie no to ja ucieszona że HUbek spróbuje nalesników pierwszy raz i ciach mu daję, smakował mu że hej

i cisza... a wieczorkiem bawiłam sie z nim na trawniku i HUbek sie połozył ze dotknął trawy policzkiem i szyjką i za chwilke pojawił sie bąbelek na policzku i jeden na szyi i mysle to od tej trawy, bo mąż tez tak reaguje na bezposredni kontakt skóry z trawą... ale przy kolacji patrzę a Hubkowi coraz wiecej tych bąbli wychodzi i zaczyna sie drapac, rozbieram go a te bable wszędzie, pod pieluszka tez, a przeciez tam trawy nie dotykał, a na szyi mega bąbliska okropne sie robią



dostał szybko swój lek homeopatyczny i po 30 minutach zaczeło wszystko schodzić i mógł zasnąc spokojnie, ale co się zdenerwowałam


:-(a okazało się ze w nalesnikach było jajko.... i wszystko jasne
a nawet sobie kiedys myslałam, ze mu kiedys zrobie prowokacje z żółtkiem i juz wiem , że napewno jajo odpada

a dopiero co wczoraj gadałam ze szwagierka i mówiłysmy jak to fajnie ze hubkowi nic nie jest i w ogóle... no człowiek nawet nie może się cieszyc i głosno o tym mówić, bo licho nie śpi normalnie:-

sorry2:
