reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

opowieści z porodówki

reklama
Ja piernicze o tak ekspresowym porodzie to ja jeszcze nie slyszalam, no i takim z nienacka w sumie. Ale super czytac takie opowiesci, jednak porod nie taki straszny jak go maluja. Ja tez chcialabym zeby mnie znienacka przycisnelo, a nie nie daj Boze trzymalo tak jak biedna Styne...
 
ANIA2009 gratulacje, farciaro! :) może nie będziemy pisać tych"cięższych"opowieście, po co straszyć te przed którymi ten "dzień":-D
 
Poprzedniego wieczoru nic nie zwiastowało ,że nadchodzi godzina zero;)
Rano obudziłam się po 8, zeszłam na parter do kuchni, wypiłam herbatkę ,pies wyszedł na podwórko i wszystko rozwijało się w poprzednie x dni.Potem myk do łazienki, posiedzenie na kibelku, oczywiście myśl,że skoro wczoraj nie było to może dzisiaj zrobię coś poza siku.Ale niestety klęska, no dobra, trudno myślę sobie nie ma co się spinać ,dzień jest długi. Czuję,że coś mnie ciśnie, więc myślę sobie, oka- to siku raz jeszcze- ale nie zdążyłam sama zadziałać bo już coś leci.Za chwilę taki sam strumień, hmm dziwne, coś czytałam o nieotrzymaniu moczu w ciąży,ale żeby tak na koniec? Więc sprytnie chwyciłam miseczkę,podstawiłam pod strumień:D i oglądam- dziwne, woda..
Dopiero olśnienie- to chyba mi wody odpłynęły, ginka coś mówiła,że tak się zacznie..
Ale gdzie ten słynny chlust, pyk i inne odgłosy?Trochę zawiedziona:D napuściłam sobie wody na kąpiel, bo niby mają być jakieś skurcze..
W międzyczasie zjadłam śniadanko i poszłam do sypialni i komunikuję „wiesz co, chyba musisz już wstać, pojedziemy do szpitala i musimy COŚ sprawdzić” No i tak wolnym krokiem,dopakowaliśmy walizki,zademonstrowałam mężowi jak fajnie sika:DDD żeby nie było ,że go wkręcam, bo ogólnie byłam w dość zabawowym nastroju.W kąpieli zaczęłam czuć bóle jak na okres,ale delikatne,więc zmierzyłam sobie czas- wychodziły co 3minuty.
W drodze do szpitala-tel do szpitala- „dzień dobry, chciałam zgłosić, że się wybieramy do Państwa” panienka na recepcji”w jakim celu będzie wizyta na oddziale?’ „nie wiem, może urodzimy dzisiaj, zobaczymy” oczywiście chciała mnie przełączyć do położnych,ale nie chcialo mi się z nimi gadać:D miałam zgłosić to zgłosiłam.
W szpitalu ok.10.00- idziemy na oddział, z hasłem „dzień dobry.my do porodu” szybkie badanie- okazało się,że mam 6cm rozwarcia,wody odpływają z krwią więc szyjka się rozwiera.KTG-nudy.
Idziemy do pokoju pobytowego,tam się rozłożyliśmy z gratami i umówiliśmy się ,że za pół godziny,przyjdzie położna i pójdziemy do sali porodowej. Skurcze zaczynają być odczuwalne,ale to nie jest żaden ból, takie popierdółki.Chodzę po sali,rozpakowuje się,zjadam snikersika,żartujemy sobie,ogólnie jest wesoło.
Potem znów badanie,rozwarcie o cm większe, to idziemy na salę porodową.
No i powraca temat zzo, oczywiście chce już, bo i tak zgodziłam się poczekać te pół godziny żeby zobaczyć czy boli.Przy zakładaniu znieczulenie załapałam się na coraz mocniejsze skurcze, trochę jęczałam:/ bo jeszcze trzeba było się nie ruszać przez chwilę.
Po zzo byłam na bb:D gadałam z meżem,na piłeczce siedziałam i ogólnie wesolutko.
Potem badanie- jest 8-9cm,no to już się szykujemy do parcia.Ale dalej jest miło, jest mowa o obiadku o 13,oczywiście już zgłodniałam.No i trochę akcja stopuje- może od zzo, w każdym razie zgadzam się na strzykawke oksy, a co mi tam, w sumie nie boli.Czekamy pół godziny i trochę zmniejszamy dawkę zzo, trochę już boli,ale tak jak na okres.No i jest to pełne rozwarcie, jest parcie na kupe jest miło:D
Więc co drugi skurcz przemy, skurcze trochę krótkie,ale co tam.No ale mija pół godziny, zmieniamy pozycję, kolejna zmiana- badanie,jakoś nie widac postępu.
Mija pora obiadu, zła zaczynam być bo kurde miały być 3 parte i do domu:D
Trenuje różne pozycje, i jakoś nie ma kupy:D Więc zmniejszamy dawkę zzo, może pomoże.Pomogło tyle ,że bolało, ale parcie tłumiło ból.No ale nic, znow pół godziny i nic, tzn położna mówi,że widać główkę, ma włoski- ale nie ma postępu porodu.ok15.00 widzę,że lekarz już ma minę zrezygnowaną,ale ja twardo chce dalej.No i za pół godziny ok15.30 mówi,żeby się zastanowić nad cc, bo nie wiadomo jak będzie a nie widać aby się cokolwiek działo.Ale ja sobie w głowie ułożyłam ,że skoro widać główkę, to może jeszcze coś da się zrobić.No i pre sobie zapamiętale.We wszystko połozna włącza męża, ale szczerze powiem ,że jak na początku pomagało mi to, to pod koniec parę razu zrobiłam taką minę,że nie podszedł.Najchętniej też bym wywaliła za drzwi wszystkich.W międzyczasie przewinęły się ok14.30 pielegniarki od noworodkow(trochę się tym rozproszyłam), wydawało się chyba ,że coś będzie się działo , ale postały pół godziny i nie było rezultatów.
O 16 lekarz przychodzi(przyłaził co kwadrans mniej więcej)i mówi, ze on urodzi za mnie, bo już naprawdę nie ma co czekać.Trochę go znienawidziłam:D Ostatnie pół godziny,albo godzinę parłam ze zmniejszoną dawką znieczulenie, a pod koniec nie wiem ile- bez bo się skończyło podawanie.Skurcze bolały cholernie,czulam się trochę jak takie zwierzątko, ale myślę sobie mam to gdzieś jak to wygląda:D jak ma się urodzić junior.
No ale już klamka zapadła, o 17 cc.
Teraz do 17 trzeba jakoś przeżyć, dostałam zastrzyk na znieczulenie, ale mizernie pomagało.Wpadłam w jakiś dołek, bo miałam mocne skurcze a parcie nic nie dawało, a teraz jeszcze najlepiej jakbym nie parła wcale.Czyli wychodzi na to ,że źle prę i to moja wina:D wogle to beznadziejnie:D i nawet już mi tego zabraniają.Teraz widzę to inaczej, ale wtedy czułam się beznadziejnie.Potem pojechaliśmy na salę op, mąż się ubierał w sterylne łaszki i przyszedł dopiero za chwilę która wydawała mi się bardzo długa.Jeszcze k** się rozkleiłam i ciekły mi łzy, oczywiście personel się zainteresował,pocieszał,że taka dzielna i wogle, a ja mialam ochotę na soczystą wiązankę:D zapytałam tylko gdzie jest mąż.Za chwilę się zjawił, reagował dobrze ha ha czyli po mojemu- nic nie mowił, szczególnie pierdól,że zaraz będzie dzidzius(jakbym tego nie wiedziała:D), że wszyscy kciuki trzymali (na ch** mi ich kciuki)a itd., tylko trzymał mocno za rękę i patrzył mi w oczy.Trochę drżałam,ale to chyba normalne przy cc.Czułam falowanie jak mi wyciągali małego, potem był krzyk juniora i „okazanie”.Spojrzelismy na niego, był taki ładnyJ)) i dalej trzymałam męża za rękę nie pozwalając mu nigdzie iść, łzy leciały mi ciurkiem,ale już się trochę uśmiechałam.Zapomnieliśmy z tego wszystkiego o pępowinie.Bo wpadliśmy w taki nasz mały świat, i nie chcieliśmy z niego wychodzić, odciać się od tego wszystkiego, od operacji ,od obcych ludzi.Za chwilę pielęgniarka zachęciła tatusia żeby poszedł synka oglądać jak go badali itd. I wrócił z synkiemJ) Głaskałam synka po malutkich policzkach paluszkiem, był taki cieplutki i delikatny.No i starałam się mniej płakać i więcej uśmiechać, bo ha ha nie było innej metody na uciszenie głupiego gadania w stylu „taki ładny synek, proszę się cieszyć”..
Długo można by pisać, ale mimo niespodziewanego rozwoju wydarzeń, patrząc z perspektywy na to co było, nie mam nic do zarzucenia od strony medycznej miejscu gdzie rodziłam, pomoc męża też była dokładnie taka jakiej potrzebowałam..a przecież nie było łatwo.
No i dużo, dużo szczegółów nie zmieściłam już w opisie :sorry:
 
Ostatnia edycja:
super jaipur:)) trochę się wzruszylam!!!:-) i uśmialam:):) super, dzielna kobitka!:-) juz bym chciała rodzić
 
reklama
Do góry