Dzień dobry.
widzę,że wszystkie tez szybko się zmyłyscie i dużo mnie nie ominęło

.Tylko
Wioli jak zwykle ostatnia z posterunku zeszła

.Kochana,ale to normalne,ze jak chłopina w domu,to czasu mniej...jakos tak wychodzi,że się ta ich "pomoc" tak dziwnie kalkuluje





.A włosy długie masz,że tak cięzko rozczesać?Ja znam jeden patent na takie splątane ,oporne włosy-nie czeszemy od góry,bo to tylko bardziej je splątuje,tylko od końcówek zaczynamy i coraz wyżej,nie wiem,czy jasno to ujęłam


.
Jak tam Wasze dzieciaczki dziś w nocy?doczytałam,że Leane dała czadu,Patryk też juz miał "pierwsze wejście smoka",Miłoszek,Oliwka...
Alicja"pogratulowac" mężowi pomysłu na karmienie Isi


- mnie Amelka raz dopadła nawet siedząc w krzesełku i Z PREMEDYTACJĄ wytarła łapki o moja bluzkę
mamaagusi- piwa tez nie lubię- wyjątkowo czasem Redds ,no,ale on nie smakuje jak piwo

.
A w ogóle to mało Cię wczoraj było...:-(
Kciuki za
Michała,bo to dziś,tak?
Kasis ja tez nie wiem dlaczego Ci si z Grocholą kojarzę



;-)

- na pewno podobna nie jestem

.No,ale że ją dość lubie,to potraktuje to jako komplement;-)

maqc,Ida-dzieki za zaproszenie na poranną kawke i nawet bym była,ale....koleżanka namolna mnie o 7.30 nawiedziła




.Czy ta dziewczyna w ogóle ma coś pod tą kopułką,czy jej sie nigdy mmmsy nie zderzają????
Ida- no,to "pobalowałas" na roczku- całe 2 godziny


.No,ale fajnie,że dzięki temu żarełko "skapnęło"

.
A co do zasmarkania,to,na szczęście ,nie Amelka, a ja,sie okazało.U niej to kichanie to był jakis fałszywy alarm,bo ,odpukac,nic jej nie jest

.
emiś- jak dobrze taka przymusowa rozłąka nieraz robi związkowi;-)- szkoda tylko,że powód tak "drastyczny" był.To naciesz się męzem jeszcze dziś
rysia- kopenhaska,mówisz?No,ale to tylko 2 tygodnie,do swiąt skończyszja sobie nie wyobrażam "dietować się " w święta



Jeszcze w temacie wiatru,to ponoc u nas - pn-zach miało byc najgorzej- nawet sztab kryzysowy powołano

.No,ale nocka jakos minęła,zrobiło się ładnie i cicho,więc nie jest źle

.
U nas było tak: zasneła nawet ładnie ok. 20tej,więc nawet wykąpać się mogłam.ale jak tylko postanowiłam sie położyć,to ona postanowiła wstać


.I tak "przepychanka" do północy trwała- ja ja kladałam,ona wstawała,zwyczajnie bawic się chciała.Ale sie nie dałam w to wciągnąć,jak płakała to podchodziłam i kładłam,a jak gadała,to udawałam,że nie słysze i nie reagowałam.Ale...spała całą noc- wstałysmy o 7.00,zrobiłam mleko i jeszcze śpi.A że mnie kolezanka namolna godzine w kuchni trzymała,bo przeciez nie zaprosze jej do pokoju,jak dziecko spi,to teraz łooo- nadrabiam i nadrobic nie mogę
nat-oby jak najszybciej u Ciebie wszystko "wróciło do normy",bo martwie się o Ciebie.Rozumiem,że się smucisz,ale i tak się martwię...:*