To u nas tak samo

o ile nie ma focha na spacerze.
Ja nie mam problemu z fochami czy coś, mam problem z natężeniem wszystkiego. Bo gdyby on się sam pobawił chociaż te 15mib, żeby mi głowa odpoczęla to miałabym luz totalny. A tu nie, teraz jest faza, że wszędzie mnie ciągnie za sobą, nawet w ogrodzie nie mogę usiąść, bo on jak chce isć 2m dalej to już tylko za rękę. To mnie męczy, bo ja to najchętniej bym mu pozwoliła szaleć w ogrodzie, a ja bym sobie siedziała i tylko doglądała. Takie łażenie i stanie nad nim mnie męczy.
No i w domu tak samo, nie ma że ja mieszam obiad, a on ogląda książeczkę, on chce, żebym ja stała nad nim, a potem nagle wrzask, bo jedzenie ma być natychmiast.
I oczywiście ile ja się nasłucham, że to moja wina, bo go przyzwyczailiśmy. Dupa, bo to jest nowy etap, wcześniej tak nie było.