reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Bycie rodzicem to codzienna przygoda pełna wyzwań, ale też pięknych chwil. Chcemy poznać właśnie te momenty, które sprawiają Ci największą radość! Napisz w kilku zdaniach , co najbardziej cieszy Cię w rodzicielstwie, a możesz wygrać atrakcyjne nagrody ufundowane przez Bella Baby Happy 💛<

reklama

POGADUCHY O WSZYSTKIM

Mokkate jak już pisałam, mieszkalismy 2 lata w Stanach, pewnie o tym myślała Agnexx, jak sie raz już to przeżyje, jest o wiele łatwiej!
 
reklama
Szkoda, że u Alexa jest bal przebierańców, a nie dyskoteka, bo znowu musze jechac szukać stroju, a nie ma czasu i kasy, dyskoteka byłaby lepsza!
 
Z tego co się zorientowałam to Edzia, często gdzieś wyjeżdża na krócej i na dłużej... ;) Posiada dużą mobilność, tak cenną w tych ciężkich czasach... ;)
Patryk bal przebierańców miał raz w życiu i szczerze mówiąc trochę nam tego brakuje. Ja wiem, że to są dodatkowe koszty, ale jaka zabawa... ::)
 
To Ty Edzia wędrowniczek jesteś ;D

Podzielam zdanie Agnexx w sprawie balu.
Mimo wszystko bale przebierańców mają swój urok.
Dyskotek to będzie miała jeszcze dużo, a też trzeba się do nich przygotować... :(
 
No tak, jak przypuszczałam, po balu same problemy, po pierwsze kolega rozwalił Alexowi miecz świetlny, który kupiłam mu na bal 10 minut przed zabawą (długo się nie na bawił!), po drugie od 2 dni Alex ma 40C i kaszle , podobno dużo dzieci się pochorowało... :mad:
a ja sama z dzieciakami i 3 noc nie śpię i wyjść po zakupy nie mogę i naprawdę mam dość! :(
 
Edzia współczuję. Chętnie bym pomogła, ale trochę daleko... :)
Z tego, co piszesz o sobie, widzę, że Ty jesteś twarda babka i na pewno dasz radę. Trzymam kciuki i głowa do góry :)
 
Ewcik dzięki za miłe słowa, ja myślę, że każda z nas jest silna, jak trzeba zawsze dajemy sobie radę. Ja jestem z tych, które nigdy o pomoc nie proszą, więc muszę zacisnąć zęby ;)
 
Współczuję Edzia :( Na pewno jest Ci ciężko, ale zgadzam się z EWCIK100, świetnie dasz sobie radę.

U mnie też choroby szaleją przez ostatnie dwa tygodnie. Na szczęście skończyło się na podawaniu witamin i wapna. patryk jest już zdrowy, a Sebastian ma końcówkę choroby. Teraz rozkłada męża, a to gorsze niż choroba dzieci, nawet dwójki naraz... ;) Nie wiem czemu to zawdzięczam, ale mnie choroby się nie imają... ;D
Wywiadówka przebiegła normalnym trybem. Dostałam opisową ocenę Patryka za I półrocze. Tak, jak się spodziewałam, nie ma z nim żadnych problemów. Ale sam narzeka na brzydkie pismo, więc w ferie zamierzamy trochę nad tym popracować. Zamierzamy też dużo czytać i poćwiczyć ortografię. Zobaczymy co wyjdzie z naszycg planów. ::)

Jutro impreza w Bajkolandzie. Patryk nie może się doczekać. Mam nadzieję, że w miarę spokojnie spędzimy te trzy godziny... ;)

Pozdrawiam wszystkie kobietki, a szczególnie Edzie, trzymajcie się ciepło... wiosna już za progiem... :laugh:
 
Agnexx pisze:
U mnie też choroby szaleją przez ostatnie dwa tygodnie. Na szczęście skończyło się na podawaniu witamin i wapna. patryk jest już zdrowy, a Sebastian ma końcówkę choroby. Teraz rozkłada męża, a to gorsze niż choroba dzieci, nawet dwójki naraz... ;) Nie wiem czemu to zawdzięczam, ale mnie choroby się nie imają... ;D

Niestety, wchodzimy w najgorszy (jeżeli chodzi o choroby) okres w roku. Zmęczone po zimie organizmy nie mają już siły na walkę z bakcylami. Tylko słonko może nas uratować  ;)
Agnexx napisała, że jej choroby się nie imają. Coś w tym jest, że my, mamy, potrafimy się zmobilizować i gdy wkoło szaleją choróbska panujemy nad tym wszystkim i jesteśmy zdrowe. U mnie podobnie, prawie nie choruję. A jeżeli już coś łapię to szybko i w miarę bezboleśnie przechodzi. Ale za to odchorowuję wszystko wtedy, gdy mam trochę luzu. Każdy wyjazd na wczasy zaczynał się chorobą. Pierwszy w zyciu weekend bez Kajcia też przeleżałam z gorączką.

Edzia, podziwiam, że dajesz sobie radę. Ja często zostaję sama, ale tylko  z młodszym dzieckiem. Jak mój mąż wyjeżdża na dłużej, to Kajtka zabiera ze sobą. Z dwójką dzieci to już zupełnie inna bajka. Ubrać malucha, zawieźć starsze do szkoły...
Mnie taka próba czeka na początku marca. Paweł wyjeźdża  i tym razem nie bierze Kajtka, bo tam gdzie wybywa nie będzie żadnych dzieci. To wyjazd typowo nurkowy. Cały dzień na morzu, na łodzi. Już się zastanawiam, jak dam sobie radę z odwożeniem Kajtka rano do szkoły. Trzeba będzie wcześnie wstawać.

Oj, dziewczyny, czekam na wiosnę niecierpliwie. Oglądałam sobie dzisiaj zdjęcia robione na wiosnę i latem w ubiegłym roku. Ale było cudnie.
 
reklama
Kiedyś czytałam artykuł o samotnych matkach. Do póki mają nad sobą pręgież obowiązków nie poddawają się, chociażby wszyscy na około byli poważnie chorzy. Żadna choroba, ani inne paskudztwo nie jest w stanie złamać kobiety. Ale niech się zdarzy samotny tydzień lub weekend, bo dzieckiem zajmie się babcia albo ktoś inny... kobietę od razu dopadają wszystkie możliwe wirusy i przeciwności... ::)

Pewnie można by to odnieść do każdej z nas, bo nawet jeśli mąż jest dostepny, to każda z nas pewnie najbardziej liczy na siebie. Nie ma to, jak samemu zrobić daną rzecz... ;) przynajmniej ja tak mam... ;D

A zima daje nam się we znaki w tym roku wyjątkowo. Ja mam już dosyć... Tęsknie za słońcem i ciepłem... spacerem po parku lub pracą w ogrodzie. Nawet wymyśliłam sobie pewną zmianę i nie mogę się doczekać, kiedy ją zrealizuję. Trawa za oknem zamiast śniegu wpływa na mnie optymistycznie.

Ja też czasami zostaje w domu sama z dziećmi. Wiem, że to nie jest łatwe. Pamiętam, że jednego razu, kiedy Sebastian miał 1,5 roku byłam zdana tylko na siebie, a sytuacja źle wyglądała. Sebastian rozchorował się bardzo poważnie, nawet lekarz nie był pewien co mu dolega. :( Skończyło się na tym, że musiałam jeździć z nim na zastrzyki do szpitala. Całe szczęście, że mąż zostawił mi samochód. ::)

Zresztą teraz chwilowe samotne macierzyństwo mnie nie przeraża. Kiedy dzieci były mniejsze miałam większe obawy. Szczególnie pierwszy rok dziecka działa na mnie lękliwie...

Wydaje mi się, że kobiety (większość) w ogóle są tak skonstruowane, żeby zawsze dać sobie radę. Jesteśmy mniejsze, słabsze itp, ale tylko fizycznie. Psychicznie jesteśmy o wiele silniejsze nim nam się wydaje... :D

przepraszam za ten wykład... tak mnie jakoś natchnęło... ;)
 
Do góry