reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Poród i ginekolodzy w Sosnowcu

dorka572 masz całkowitą racje o Dąbrowie też trochę czytałam nieprzychylnych opinii ... ale tu mam przynajmniej blisko ;D do porodu z córką ze skurczami co 6 min pojechałam autobusem ;P z torbą i plecakiem <hehe> a godzinkę wcześniej wygoniłam mojego chłopa do domu (bo już prawie usypiał u mnie....) tyle ze u mnie nie było żadnych komplikacji itp. nie wiem jak by to było jak by się coś działo.... rodziłam praktycznie sama (tzn. bez lekarza) ale to mi akurat pasowało.... do szpitala zostałam przyjęta w sobotę o 22 a w niedzielę o 12 tuliłam córę.... trochę to trwało ale tylko dlatego że moja córcia to uparte babsko i jak tylko dojechałam do szpitala skurcze znikły całkowicie.... (jak by się przestraszyła i stwierdziła że nie wychodzi.... stwierdziłam ze czaka na drugą zmianę... hehe) na sali porodowej wylądowałam zaraz za taką laską i trochę mi się później śmiać chciało bo ona rodziła z mężem.... i widziałam jak dawali w łapę.... od razu wszyscy wokół skakali dostała przyśpieszacze itp. a w gruncie rzeczy urodziła dopiero 2 godziny po mnie.... wkurzyłam się tylko jak chciała znieczulenie i mi nie dali ale to raczej moja panika była niż konieczność wiec w sumie się cieszę z takiego obrotu sprawy.... zresztą w Dąbrowie podoba mi się jeszcze to że nie musisz mieć swoich rzeczy dla dziecka jak dla mnie to duży plus....
barbarra ja się wcale ci nie dziwię przy tej ciąży to już nie raz chciałabym być po wszystkim a tu zaledwie połowa za mną... ;D
moim lekarzem prowadzącym jest Jackiewicz przyjmuje on w Dąbrowie na Hucie ale jest z Sosnowca wcześniej pracował w dwójce dlatego rozważałam możliwość rodzenia właśnie tam tylko u mnie problem polegał na dojeździe po prostu bałam się że mogę nie zdążyć albo nie będę miała czym dojechać.... a do dąbrowy to zawsze nawet na pieszo dam radę.... ;D

ufff.... ale się rozpisałam.... nawet nie wiem co mnie tak wzięło ;D przepraszam ;*

Zastanawiam się właśnie nad Dąbrową... o "2" słyszałam bardzo duzo nieprzyjemnych opinii - i szczerze boję się tam rodzić, choć może moje obawy są niepotrzebne. Do Dąbrowy mam większe przekonanie. Biorę też pod uwagę Będzin. Czy któraś z Was rodziła w tym szpitalu? Lisi polecasz szpital w Dąbrowie czy raczej go ominjać?
 
reklama
moja koleżanak rodziła w Dąbrowie.Poród jak poród boleć musi ale na opieke i czystość w szpitalu nie narzekała:)Gdyby nie mój lekarz rodziłabym w Dąbrowie
 
iwi27sc ja nie narzekałam teraz też tam będę rodzić bez dwóch zdań ale nie mogę brać na siebie takiej odpowiedzialności jak polecenie Dąbrowskiego Szpitala jak już pisałam wcześniej rodziłam tam tylko raz i był to poród naturalny bez komplikacji.... o czasie nie wiem jakie mają tam podejście do pacjentek z jakimiś problemami.... jedna koleżanka miała wywoływany poród i też była zadowolona druga miała cesarkę i też nie narzekała ale ona chodziła prywatnie do Chrobaka (ordynatora) więc rozumiesz mnie przy tej ciąży może grozić cesarka bo mam łożysko na przedniej ścianie bardzo nisko położne i jak się nie podniesie to CC no i muszę przyznać że tego się boję... ale to chyba bardziej o sam fakt że to CC i że nic ni będę mogła robić po a mnie niestety nie ma kto pomóc.... i to tego bardziej się boje a nie samego porodu w szpitalu.... i szczerze powiedziawszy dużo bardziej boję się Sosnowca....
a tak a propos na kiedy masz termin??
 
Termin mam na ostatniego pażdziernika.
To bedzie mój drugi poród. Pierwszy odbyl sie w 2004 roku w szpitalu w Sosnowcu na Zagórzu.. z porodu tam byłam bardzo zadowolona.
Od początku mówiłam, że drugie dzieciątko tez tam urodze, no ale wiadomo jaki jest finał:/ Lekarza mam z Ligoty , ale myślę ze to za daleko.
Do dwójki boję się iść, zbyt wiele negatywnych opini słyszałam - czytałam. Do tego dochodzi sam fakt, ze niezły tam teraz tłok skoro to jedyny szpital z porodówką w Sosnowcu.
No i tak juz od kilku miesięcy się waham a tu termin tuż tuż:/
Dzisiaj byłam w Bedzinie na Małachowskiego bo dużo pozytywnych opini ma ten szpital i chyba tam urodzi sie moja córcia...
Kurcze powiem Wam, ze szpital na Zagórzu znałam już... a teraz takie nieznane...i troche zaczełam się bać:/
 
Dziś byłam u lekarza z wynikami badań...mam je jutro powtórzyć bo wyszła mi krew w moczu .Czy któraś z was miała podobny problem?Jestem w 33 tyg. Krwi na wkładkach nie zauważyłam ale w wynikach jest:(
Pobolewa mnie też brzuszek .W sobote ide na badanie KTG i USG do szpitala
 
Jeśli idziesz do dwójki na oddział ginekologiczny to uważaj... Ja w tym tygodniu musiałam tam spędzić 4 dni bo miałam zagrożenie przedwczesnym porodem (32 tydz.). Pielęgniarki myliły sobie leki, tzn. np. chciały dać pacjentce z zatruciem lub jakimś wirusem leki pacjentki, która leżała tak jak ja na podtrzymaniu...a tej na podtrzymaniu węgiel! Na szczęście się te dziewczyny zorientowały. Zresztą mi też podawano leki i jednego dnia mówiono, że mam je połknąć a drugiego, że mam je stosować wyłącznie dopochwowo. Poza tym żadna z pielęgniarek nie zauważyła, że przez całą noc nie poleciała mi ani kropla ważnej kroplówki, mimo tego, że co 2 h były przy moim łóżku mierzyć tętno płodu. A na koniec przygoda przy wypisie, lekarz prowadzący nie chciał mi wypisać recept na zalecone leki, bo jak stwierdził jeśli leczę się i prowadzę ciążę prywatnie to mam iść sobie również prywatnie po recepty... Ostatecznie po tym jak mój mąż zrobił "dym" u ordynatora zostałą mi wypisana recepta.
Także życzę zdrowia i uważaj na siebie, bo o wszytsko trzeba pytać dwa razy i się upewniać bo różnie tam bywa.
 
barbarra ja miałam to samo na patologii,dodatkowo nie dostałam zadnego zwolnienia na uczelni,ordynator wrecz najechał ze mam sie uczyc poki moge , byłam pacjentką dr Gałązki,jak przyszłam po szpitalu do niego prywatnie,mało nie spadł z krzesła, ze chodze na uczelnie.ze skracaniem sie szyjki macicy i moimi objawami od razu kazał mi leżec i nie wstawac... przy porodzie dali mi oksytocyne,nie miałam do tego zadnych wskazan,tydzień przed terminem,lekkie regularne skurcze,usłyszałam-podłaczymy kroplówke zobaczymy co bedzie. połozna wywaliła moja mame z sali,choc to byl rodzinny. przy badaniu czułam taki ból,ze az swiatełka mi w ocvzach rozbłyskały,nie doszłam do wc,za mna lała sie kałuza krwi, powiedziała dodatkowo-ze za wolno króplowka leci,podkrecimy(na korytarzu juz nastepne rodzace czekały. dostałam takich skurczów ze wyłam jak głupia,ból to mało powiedziane. usłyszałam czego sie drzesz,gardło cie bedzie bolec. dostawałam jakies leki,nikt nie mówił co to jest,po kazdym byłam bardziej zamroczona. krocze mam tak ciete ze lekarz w innym wojewódzwtei pytał czy bardzo ciuezki porod miałam i sie głowka zaklinowała...
 
Straszne jak traktują człowieka...i to jeszcze ciężarną co nie powinna się musieć niczym stresować itd. Ja za tydzień idę właśnie do Gałązki ale na co dzień odpoczywam w domu więc mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
 
reklama
Barbarra - ja też mam średnio przyjemne wspomnienia z porodówki w 2 w Sosnowcu. Trafiłam do szpitala we wtorek 25.11.2008 z regularnymi skurczami ale bez rozwarcia. W środę rano zbadał mnie ordynator - najpierw dostałam opieprz, że nie siadam na fotelu( akurat miałam skurcz i raczej ciężko mi było). Po badaniu przez ordynatora poryczałam się jeszcze na fotelu a później odszedł mi czop. Ok. 19 odeszły mi wody i trafiłam na porodówkę. Całą noc się męczyłam - nie było akcji porodowej. Rano o 7 ordynator kazał podłączyć oksytocynę ale chyba o mnie zapomnieli bo dostałam ją dopiero po 10. I nic - skurcze cholerna a rozwarcie na 3 palce. Przyszedł mój lekarz dr Gałązka i przy badaniu zauważył, że wody nie odeszły tylko się sączyły. Postanowił przebić pęcherz płodowy. Bolało jak cholera ( sama nie wiem czy to przez to, że robili to nożyczkami:szok:, czy już byłam tak umęczona....)Okazało się, że trysnęły zielonkawe wody płodowe:szok:Ja już dostałam ataku paniki, zaczźęłam go prosić, żeby coś zrobili bo ja nie mam już siły i martwię się o dziecko. No i zdecydowali, że cesarka. Ninka urodziła się o 14:25
Po porodzie w 2 dobie musiałam już wstać. Przyszła pielęgniarka, kazała mi wstać i sobie poszła:confused2:Zadzwoniłam po męża i dopiero on mi pomógł. A pielęgniarki od dzieci - masakra. Może 2 były ok a reszta - porażka. Mała płakała to przyszła jedna, zabrała mi dziecko bez słowa wyjaśnienia i poszła. A jak zadzwoniłam po pielęgniarkę, żeby pomogła mi przebrać dziecko bo włożyła obie nóżki do jednej nogawki śpioszków. To się na mnie wydarła, że ubranko to nie wszystko.
Tyle,że trafiłam na fajne położne, które przychodziły co chwilę, pytały jak się czuję itp. A na koniec sam ordynator normalnie zabił mi klina - na obchodzie wyjechał z tekstem, że powinnam się wstydzić, że nie urodziłam siłami natury a to tylko dlatego, że wcale nie chiałam:szok:Kopara mi opadła.
Mam nadzieję, że w najbliższej przyszłości coś się zmieni, bo niestety nie mogę powiedzieć, że rodziłam po ludzku:)
 
Ostatnia edycja:
Do góry