reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Porody

witam wsyzstkich
nie wiem gdyie jest ten watek o porodach :-D wiec opisye wam tu i zycze kazdej takiego porodu jak moj :tak:
wiec tak 6 lutego cos mnie pobolewalo lekko podbrzusze dosc regularnie ale nie sadzilam ze to bole porodowe bo zawsze mialam z krzyza i konkretne ;/ we wtorek troche sie nasililo co 5 minut ( na 10 mialam wizyte u swojego gina ) ale polozna kazala mi jechac do szpitala na zatrzymanie porodu bo twierdzila ze to pewnie nie to :) a ja juz wiedzialam ze to bo sluz z krwia sie pokazal ... dojechalam do szpitala po 10 ktg skurcze byly ale nie az takie mocne ide pozniej na badanie a pani mowi szybko na sale bo zaraz dziecko wyjdzie ;-) 10 cm rozwarcia a dziecko na badaniu bylo juz na dole a pozniej poszlo w gore wiec dostalam kroplowke i przebili pecherz 15 min i maly na swiecie owiniety 3 razy pepowina (jak kazde moje dziecko :confused:) bez pekniecia czy ciecia rewelacja w ogole nie czulam ze urodzilam i nie wiem czy to dzieki temu ze to 3 porod bo glowke mial jak kazde moje dziecko 33 cm :) i tyle :)
 
reklama
Jako ze mlody kima a ja nie moge to podziele sie rowniez swoja historia. O godz7 rano po cudownej nocy bez wstawania na siku bez ani jednego skurczu przyszla pora na pobudke stwierdzilam a co mi tam jeeszcze pol godzinki i przekrecilam sie na drugi bok cos mi tak dwa rrazy piknelo w brzuchy ale myslalam ze to mlody szaleje wiec przysnelam.7.30wstaje i biegiem do lazienki bo jak tylko unioslam z wyra swoje szanowne zwloki to odeszly mi wody.oczywiscie dywan caly mokry jak i cala trasa do lazienki. Mowie do meza spoko mamy cala wiecznosc na dojazd do szpitala na karowa mam jakies 20km wiec kapiel marysia ubrana do przedszkola a my w samochod po przejechaniu z 5 km skurcze co 3 minuty a my w gigant korku no wiec decyzja stajemy na poboczu i wzywamy pogotowie po30 minutak jestem juz na porodowce czyli gdzies troche po 9. Po badaniu i zdjeciu szwu szyjkowego 1cm rozwarcia a ja juz na gazie bo skurcze koszmarne ale znieczulenie dopiero od 3 cm wiec czekamy ok 11.20przychodzi anastezjolog zakladac mi dojscie do znieczulenia ja juz niewyroba z bolu kazala mi usiasc po turecku i sie nie ruszac badz tu madra i nie drgij jak skurcz co 10 sekund ale mowie luz dam rade grzebala mi tam przy tym kregoslupie juz z 10minut a ja do niej ze juz nie dam rady bo rodze ona w smiech ze nie mozliwe bo dopiero bylo 3 cm rozwarcia a ona jeszcze wklucia nie zrobila wiec mam sidziec ja jej na to ale ja mam glowke miedzy nogami lekarka w szoku faktycznie badanie rodzimy 3parte i mlody na swiecie tata w szoku bo nie chcial by w tej glownej fazie porodu ze zemdleje ale nie zdazyl wyjsc i przecial pepowine hehe ale koloru jego twarzy to do konca zycia nie zapomne .
To na tyle w chwili obenej. Jedno wiem na pewno-wiecej dzieci nie planuje porod to hardcore.
 
Haha..uśmiałam się. Ale poszło Ci to szybko nawet .Ale wiadomo drugie dzidzi to niby poród lżejszy chociaż sama nie wiem po opowiastkach mam-koleżanek rodzących dwu-trzy krotnie. Jeszcze raz gratuluję magdulajtka :-)
 
O jaa. Bolało, ale przynajmniej szybko poszło. Mój gin niby mówił, że kolejne porody są bolesniejsze, ale szybsze. Nie wiem skąd ten wniosek. Czy robił jakie badania czy co :p Kazda ciąża jest inna, tak samo poród pewnie też :-)
 
No to opiszę Wam swój poród z zaskoczenia ;-)
30.12. położyliśmy się spać po północy, kręciłam się z boku na bok ale nie mogłam usnąć, zaczęłam rozmyślać o porodzie, o szpitalu, przypominać sobie krok po kroku jak to było z Marcelkiem i tak o 0:40 poczułam, że leci mi woda między nogami, z Marcelem poród zaczynał się identycznie (odejściem wód) więc wyobraźcie sobie moją panikę kiedy zdałam sobie sprawę co się dzieje. Po pierwsze za wcześnie o przynajmniej 2 tyg. a po drugie odliczałam dni do Nowego Roku i w życiu nie przypuszczałam, że urodzę jeszcze w starym. Na trzęsących się nogach i z dygotającymi rękoma w panice pakowaliśmy się z M do szpitala, zadzwoniliśmy po moją mamę żeby przyszła jak najszybciej do Marcela. Wody lały się obficie, dwa grube podkłady poporodowe nie dawały rady. Zalałam fotel pasażera ;-) i tak zajechaliśmy do szpitala tam oczywiście procedury, wypełnianie papierków itp. najdłuższa chwila dla mnie gdy położna szukała tętna dziecka, jak dla mnie trwało to całą wieczność ale w końcu usłyszałam bicie serduszka malutkiej:tak: Skurcze pojawiały się stopniowo, jeszcze przez głowę mi przemknęło, że może jeszcze uda się trochę przetrzymać ale z każdym chlustem wód wiedziałam, że szanse na to coraz mniejsze. Jak mnie położyli na salę porodową i podłączyli pod ktg tak leżałam już do końca, na początku skurcze były znikome, kazałam M jechać do domu do synka, cały czas było jednakowo aż przyszła 8:30 i tempo narastania skurczy stało się szaleńcze, zadzwoniłam po M i mówię do położnej, że synka urodziłam o 10:07 a ona na to, że rozwarcie musiałoby następować w błyskawicznym tempie żebym urodziła podobnie :-D i co urodziłam o 10:12 :tak: Personelu w okół było tyle, że M ledwo się mieścił, dwóch lekarzy, dwie położne, pediatra, położna z noworodków, przygotowany inkubator, wszystko ze względu na poród wcześniaczy. Bolało strasznie, edda w tym co mówi Twój lekarz jest coś na rzeczy bo mam wrażenie, że poród Amelki był o wiele krótszy ale jednak boleśniejszy niż Marcela, ból narastał w tak szaleńczym tempie, że nie mogłam tchu złapać. Z Marcelem wszystko przebiegało powoli i stopniowo i mimo wagi 3940g wydaje mi się, że mniej bolało. Gdy w końcu wyparłam Amelcię (musiałam zostać delikatnie nacięta) bo parłam na 8cm rozwarcia to pierwsze co patrzyłam i słuchałam czy moje dziecko krzyczy i momentalnie po odśluzowaniu usłyszałam ten najpiękniejszy w świecie dźwięk oraz ujrzałam czarniutką główkę jak u braciszka :tak: Niestety od razu ją zabrali, pokazali tylko na chwilkę, później malutka spędziła 14 dni w szpitalu (ja 10) ze względu na długo utrzymującą się żółtaczkę.Mi jeszcze podali narkozę bo musieli doczyścić łożysko, Od prawie 2 tyg. jesteśmy razem w komplecie w domku. :-)
 
Tak piszecie o tych bólach,że mam dopiero stracha a ja to panikara straszna jestem :sorry2: Kurcze mam nadzieje,że mi to pójzie szybko i jak najmniej boleśnie.
ajentka83 fajnie to opisałaś i fajnie Ci sie trafiła godzina porodu maluszków,bardzo blisko :-)
 
reklama
To i ja opowiem Wam mój poród. Mimo, że happyendu nie będzie.
3go stycznia z samego rana czułam delikatne bóle jak na @. Bóle były regularne co ok 5-6minut. Stawały się coraz boleśniejsze. Zebrałam dzieci do samochodu i zawiozłam do tesciowej. Nie wzięłam ze sobą torby, nic kompletnie bo sądziłam, że szyjka po prostu sie skraca , albo jakaś niestrawność (częste wizyty w kibelku) . Na dodatek mój wybrany szpital jest o 50km od domu więc wolałam nie czekać i dla pewności jak najwcześniej być już tam. Szczęśliwie, ze skurczami co 3-4 minuty dojechałam do szpitala a tam czekała na mnie Kasieczek i pomogła mi wypełniać papiery, chodziła ze mną od sali do sali. Była zastępczym mężem;-)
Przy badaniu 4cm. KTG wskazywało skurcze na 50% i ładne tętno.
W szpitalu byłam o 12, o 12,30 nie mogłam już ustać przy skurczach a były z kazdym kolejnym bardzo silne. O 13 badanie kolejne i juz8-9cm. KTG miałam wciąż na brzuchu. Chodziłam, kucałam, potem już klęczałam i myślałam że zwymiotuję z tego bólu. Niestety nie było partych co bardzo utrudniało mi wypieranie Liwki i dodawało jeszcze większego bólu. Parłami parłam, byłam spocona tak, ze ześlizgiwałam sie z łóżka i cholernie głodna bo przecież bez śniadania. Ze względu na dystocję barkową nie rodziłam na leżąco i dobre miałam przeczucie bo Liwka też miała dystocje i również utknęły jej barki. Jednak położna poradziła sobie z tym nawet nie wiem kiedy przekręcając Liwkę i na dwóch kolejnych parciach Córcia wyszła. W sumie część parta trwała 15minut czyli wg. położnej poród idealny.
Zostałąm głęboko nacieta, miałam ok 7szwów, których zakłądanie bolało niemiłosiernie co mnie dziwi bo pomimo znieczulenia. A przy wcześniejszych porodach nie bolało nic a nic.

No i tyle. Liwka szybko była odcinana od pepowiny i obok reanimowana ale to już wiecie.

Położna po porodzie powiedziała jedno. Żadnego naturalnego rodzenia. JEśli kiedyś jeszcze zajdę w ciążę to tylko już cc.
 
Do góry