martttika, rozumiem. Ja też mam to poczucie wstydu. Chociaż staram sobie racjonalnie tłumaczyc, że nic złego nie zrobiłam, że to on nas zostawił... czasem nawet się obwiniam o tę sytuację, myślę, że sama jestem sobie winna. Zanim do Was dołączyłam to czytałam inne stare wpisy na innych forach. I tam wypowiedź jednego faceta mnie przeraziła. Napisał coś w stylu, że kobiety to uwodzicielki i to, że zachodzimy w ciążę to nasz problem i że jak suka nie da to pies nie weźmie... Przeraziło mnie to. Pomyślałam ilu ludzi może podzielac tę opinię... Ale stwierdziłam, że widocznie są oni tego samego pokroju co nasi dawcy wspaniali.
A co do czucia się nieudacznikiem, to z tym również się identyfikuję. Kiedyś byłam niezależna, miałam super pracę, fajne zarobki, nie martwiłam się o kasę nigdy a teraz? musiałam zrezygnowac z wynajmowanego mieszkania bo nie było mnie stac na czynsz, sprzedałam samochód, wróciłam do tej małej wsi mojej... Czuję się jak zero. Zaczynam od poczatku wszystko.
Mnie też męczy te wieczne przytakiwanie mamie, Chociaż ja jeszcze potrafię huknac jak przekroczy granice. A tez jej się zdarzyło powiedziec o wiele za dużo. No łatwo nie jest. Tym bardziej jak się było odzwyczajonym od ciągłego kontrolowania przez rodziców. Co tu dużo mówic, za ten los też winię Jego. Może źle robię, ale winię go i tyle. Gdyby mi pomógł to bym nie musiała rezygnowac z niczego. Nie musielismy byc razem. Wystarczyło, żeby się nie odwrócił plecami. Pomógł mi finansowo i trochę wsparł przy codziennych czynnościach a nie musialabym wracac do domu. Ech...
Wczoraj mama zadała mi pytanie czy On się ze mną kontaktuje. Powiedziałam, że nie. To sie mnie spytała - a on wie w ogóle co się z tobą dzieje, jak sobie radzisz, gdzie mieszkasz, czy nie siedzisz przypadkiem w domu samotnej matki? Zamurowało mnie. Ale co? taka jest prawda o moim eks...