Witajcie dziewczyny! wczoraj dolaczylam do waszego grona. Pewie wprowadze troche zamieszania, bo sie juz znacie, a ja wpadne z nowym problemem, ale chyba po to jest to forum. czuje sie calkiem bezradna i dlatego szukam jakiegos bodzca, by na nowo umiec sie cieszyc. moja sytuacja jest naprawde beznadziejna. rozstalam sie z mezem i ok dwoch lat sama wychowuje cork. on sie widje z nia w weekend ,ale poza tym zadnego wsparcia od niego nie mam. jakis czas temu poznalam faceta i za jego "namowa", przekonywaniem, postanowilam sie zaangazowac w zwiazek, z mysla,ze oboje chcemy na nowo ulozyc sobie zycie, chcemy rodzine i szczescie. gdy okazalo sie,ze jestem z nim w ciazy, powiedzial,ze mu nie zalezy na mnie i na tym dziecku,ze nie planowal tego,zebym usunela, bo on i tak nie bedzie obecny.....ja przebywajac w UK, mam tu szanse na legalna aborcje, ale nie umiem....A mysle i rycze codzien...JAka bylam glupia i jaki los szykuje moim dzieciom...Powiedzcie co jest gorsze, usunac i obarczyc sie wyrzutami sumienia do konca zycia-bo wiem,ze ja bede o tym myslala, czy urodzic i w akcie urodzenia wpisac "ojciec nieznany"?...jestem zalamana! nie chce dacmoim dzieciom takiego zycia, dwoch ojcow, przy tym, jednego wcale nie ma...tak sie boje,ze tylko je skrzywdze...Co ja mam robic? czuej, jakby juz nie moglo byc gorzej. Czuje wstyd, rodzina jeszcze nie wie, nie umiem stawic temu czola, jestem na granicy rozpaczy!