Z tym mówieniem mamo to rrzeczywiścei ciężko, szczególnie jak ktoś traktuje nas jak piąte koło u wozu, a nie jak zonę syna. MOja potrzebowała 7 lat, żeby sie nauczyć że mam takie samo nazwisko jak ona! Tyle samo zajęło jej nauczenie sie, że mój dom ten ten sam adres ma co jej, bo zawsze pyta czy idę do domu jak się wybieram do mojej mamy. Ja od kąd mam dzieci mowię o niej per babcia. I nie zastanawiam sie co ona na ten temat myśli >

W sunie to mi przykro, bo sama bardzo sie starałam, żeby być uczynna ale nie nachalną, pamiętac o urodzinach i imieninach. Sama od kąd jestem żoną swojego męża od teściowej ani razu nie usłyszałam na swoje imieni miłego slowa, a wie kiedy są bo zawsze był komentarz na temat niespodzianki jaką mi mąz zrobił - że za bogata a inni głodują! Ale jak zięc nie pamięta o urodzinach czy imieninach jej córki to zły człowiek z niego. Jak sama sie odchudzałam bo źle się czułam z tym co sobie sama uchodowałam

to nawytrząsała sie nade mną okrutnie i nawet obraziła! Teraz jak zięć chce sie rozwodzić z jej córką (palant jak by nie spojrzeć!), bo po trzecim dziecku za szybko nie chudnie to biega i szuka czegos skutecznego albo jakiegos dobrego wyjazdu.
Źle mi z tym, bo nie umiem jej kompletnie olać, żeby to mnie nic nie ruszało a z drugiej strony jest mi zwyczajnie przykro, tym bardziej, że jej corki wyjechały i żadna z nich tu nie przyjedzie sie nia zajmowac jak nie będie mogła sama sobą. stwierdziły że mamę do zakładu, albo jaką opiekunkę trzeba będzie, bo kto z nią da radę.
Takie mnie naszły rekleksje z okazji Dnia Matki. Mam nadzije że Was nie zanudziłam ???, a mi trochę ulzyło
