Missiiss, sama malowałaś? Masz kobieto talent

Ja jestem niestety beztalencie malarskie...:/ Tylko odrysowywać jako tako umiem...
A co do kolczyków, to ja je uwielbiam

Bransoletek nie lubię, naszyjniki noszę w zasadzie tylko na jakieś grubsze imprezy - mam kilka srebrnych. Mam też dwa czy trzy z koralikami drewnianymi, ale od kiedy Pucek się urodził nie zakładam ich, bo jak go biorę na ręce, to albo mnie dusi nimi, albo wkłada je do buzi, albo go gniotą. Więc z biżuterii zostają mi kolczyki

Zakładam w zasadzie zawsze jak wychodzę na pole - takie kolorowe, drewniane albo bursztynowe (Mąż mi ostatnio kupił nad morzem TAKIE piękne). Srebrne zakładam tylko na jakieś większe okazje.
A moje kolory to: zielony, pomarańczowy, czerwony, brązowy (w takiej właśnie kolejności). Większość ładnie się zgrywa - no może pomarańczowy i czerwony kiepsko

W ciąży polubiłam też fioletowy, ale teraz mi przeszło

Cieszę się, że intensywne kolory zaczęły mi się podobać, bo prawie cały okres nastoletni przechodziłam w mdłych beżach. Ble... Musiałam zmienić całą szafę jak z tego wyrosłam

Ale to chyba miało jakiś związek z charakterem, bo ja dość nieśmiałym dzieckiem byłam. Zawsze dobrze się uczyłam (choć niewiele) i było mi wstyd z tego powodu

A potem mi przeszło - tzn. dalej dobrze się uczyłam, ale już potrafiłam to perfidnie wykorzystać
