reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Bycie rodzicem to codzienna przygoda pełna wyzwań, ale też pięknych chwil. Chcemy poznać właśnie te momenty, które sprawiają Ci największą radość! Napisz w kilku zdaniach , co najbardziej cieszy Cię w rodzicielstwie, a możesz wygrać atrakcyjne nagrody ufundowane przez Bella Baby Happy 💛<

reklama

🍁🍂🎃 W październiku szykujemy dynie, ogrom dwóch kresek nas nie ominie! 🎃🍂🍁

hej wszystkim, witam się trochę zmiętolona i przeziębiona. jutro 10/11 dpo więc muszę dziś zdobyć jakiś test co by sprawa na ten miesiąc była jasna :) kawa wypita, idę robić maślane ciasteczka :) dobrego dnia Wam i czekam na jakieś dwie krechy dziś.
Coffee Cafe GIF
 
reklama
Cześć Dziewczyny ❤

Jeśli któraś pije teraz kawusię to dosiadam się z moją ☕

Dziewczyny mam swoje wyniki🤩 tsh spadło z 3,9 na 1,34, ft4 1,28 i progesteron, który był dla mnie najważniejszy, wynosi 19ng/ml🥹 a jestem dopiero 5-6dpo☺️ no teraz nie ukrywam, że moje nadzieje co do tego cyklu wzrosły 🥹

Piękne 🥰
Trzymam kciuki za owocne testowanie ale pamietaj, że taki wynik progesteronu na tym etapie nie jest wyznacznikiem ciąży a świadczy jedynie o tym, że była owulacja 😊
To tak piszę bo sama mając prożka w poprzednim cyklu ponad 37 będąc 7 dpo już byłam mentalnie w ciąży 🤣

Hej, nie mam nawet kiedy napisać ale podczytuje. Powiem wam że mój mąż też niby mówi- jak się uda to się uda, a jak nie to nie, bo mamy dziecko. Ale mimo wszystko go to trochę boli, za każdym negatywnym testem widzę że przeżywa po swojemu, bierze te wszystkie suplememty co mu podsuwam. Może w końcu się uda 😀 Mi się powoli kończy okres i wracam do żywych 😀

Mój też ma takie podejście. I ja wiem, że mamy to szczęście mając chociaż to jedno no ale nie zmienia to mojego rozczarowania gdy nie udaje się z kolejną ciążą już tyle czasu 😟

Dzien dobry.
Ja sie pytam gdzie mój okres .
Brzuch boli /może białe leginsy założę

To chyba Twój okres przyszedł do mnie za wcześnie bo u mnie jakieś plamienie a okres planowo za 4/5 dni 🥲
 
Trzymam kciuki za owocne testowanie ale pamietaj, że taki wynik progesteronu na tym etapie nie jest wyznacznikiem ciąży a świadczy jedynie o tym, że była owulacja 😊
To tak piszę bo sama mając prożka w poprzednim cyklu ponad 37 będąc 7 dpo już byłam mentalnie w ciąży 🤣
Ja jestem na etapie, ze gdy do owu bylo daleko bylam mentalnie w ciazy, w koncu liczy sie od 1 dnia @ 😂
 
No to ja też napisze od siebie :). Mój mąż ma równie trudny, ale jednocześnie o wiele lepszy charakter niż ja - ja bywam totalną histeryczką. Nie przyjmuję porażek, całe życie stawiałam sobie cele dość wysoko i je osiągam - ciągle podnosząc sobie poprzeczkę. On jest równie ambitny, ale ma w sobie więcej pokory. Lepiej się adaptuje do nowych sytuacji, a u mnie jest tak, że musi być na moim, choćby skały srały. Mimo, że staram się nad tym pracować - jak to mówią "gena nie wydłybiesz" ;).
Pierwsza strata przeorała nas oboje dość mocno, chociaż mój mąż nie jest z tych, którzy płakaliby w poduszkę. My oboje podchodzimy bardzo zadaniowo - zawsze jest nowy plan działania i po prostu robimy co można. Biochemy staraliśmy się traktować jako - tak jak Wam nie raz tłumaczę - "dobrze i źle". Dobrze - bo zaskoczyło, a źle, że nie przetrwało. Jednak z tyłu głowy mając to, że to bardzo częste sytuacje, na które nie mamy wpływu. Kolejna strata "kliniczna", gdzie znów w 9tc dowiedzieliśmy się, że serce przestało bić mnie osobiście zmiotła z planszy. Mąż zawsze był przy mnie, ale też stawiał mnie do pionu żebym w ogóle ŻYŁA. Jestem mu za to wdzięczna, bo smutek smutkiem, ale umartwianie siebie samego to też zła droga, a ja stałam na skraju i to totalnie. Gdybyśmy oboje byli histerykami to myślę, że dawno można byłoby nas oboje szukać pod mostem, a tak to jakoś sobie radzimy.
Na wszystkie ciążowe wizyty jeździł ze mną, na całą resztę go nie ciągam, bo ja sama staram się z tego nie robić Bóg wie czego - i tak jest mi wystarczająco trudno psychicznie. Jak robię testy/badania i oczywiście po każdej wizycie zdaję mu relację, jest absolutnie na bieżąco z każdym jednym tematem.
A co do wiedzy w temacie funkcjonowania kobiecego organizmu - do momentu starań była absolutnie zerowa, także oni wszyscy tak mają. 😄 U nas w domu jednak siłą rzeczy starania to dominujący temat, więc jest ciut lepiej.
Ja sama ze swojej perspektywy jedyne za co staram się być wdzięczna losowi to fakt, że ten "koszmar" trwa u nas 10 miesięcy. Pomimo 4 ciąż na koncie i żadnej donoszonej staram się myśleć, że nie tylko mnie przyszło iść tak trudną drogą, przy czym innym ludziom czasem zajmuje to lata zanim dojdą do czegokolwiek. A tak to tłumaczę sobie, że pomimo przeogromnego żalu, który czuję, to robię wszystko co mogę, a na resztę wpływu nie mam. Wierzę, że na kolejnego kropka również nie będę musiała czekać zbyt długo, i że tym razem postanowi ze mną zostać. 🥹
 
reklama
No i jeszcze @ratatuj ja mam bardzo podobne podejście. Mam 30 lat - za chwilę 31. Ludzie, których z mężem kojarzymy ze szkolnych czasów dzielą się na dwie kategorie - albo takich, którzy w wieku dwudziestu-paru lat pobrali śluby i już dawno mają dzieci, albo na takich, którzy tego w planach w ogóle nie mają. Ja mam przewspaniałą Mamę, mój mąż cudownych Rodziców, ale nie mieliśmy skąd dostać czegokolwiek na start, więc człowiek na wszystko musiał zapracować sam. Mnie też nie było w głowie macierzyństwo wcześniej. Przede wszystkim psychicznie się na to nie czułam - zawsze miałam wizję w głowie, że 30 lat to będzie na to dobry czas i to się sprawdziło. Oczywiście miałam też podejście, że chcę żeby dzieciak był z góry zabezpieczony na wszystkie sposoby, ale w zeszłym roku dotarło do mnie, że nie mam raczej perspektyw na stanie się drugim Basosem i najpewniej nie będzie mnie stać na kupienie zapasowej willi żeby sobie czekała aż mój potencjalny potomek osiągnie pełnoletność (btw, nie mam nawet swojej 😅). Także u mnie nie chodziło w tej wizji nawet o płynność finansową (chociaż wiadomo - ona dziś jest, a jutro nigdy nie jest obiecane), tylko o to, że moja wizja była do pewnego momentu totalnie odrealniona. Finalnie doszłam do wniosku, że raczej dziecko nie będzie mnie rozliczać za brak złotych klamek w domu, bo my sami ich nie mieliśmy, a dzieciństwo mieliśmy piękne. 🥹
 
Do góry