reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Wasi partnerzy/ mężowie

stres stres stres po obronie bedzie lepiej:) a z doswiadczenia powiem ze obrona to pikus:D strach ma wielkie oczy, ale rozumiem ze ty musisz napisac najpierw te prace:p

Już mam napisaną, tylko muszę poprawić ;-)

natalunia nie martw się obroną - ja kończyłam dwa kierunki i broniłam dwie prace w jednym roku i powiem ci, że mimo stresu to były jedne z najlepszych egzaminów jakie przeszłam. Sympatyczna atmosfera, konkretne pytania i pozytywnie nastawieni egzaminatorzy. I w głowie też się coś takiego robi, że mimo ogromnego stresu przed wejściem, na samym egzaminie jest już full mobilizacja :)
Trzymam kciuki.

Samej obrony się nie boję, bo umiem to wszystko (przez całe studia ani razu nie ściągnęłam - moje chore ambicje). najgorsze jest to, że gonią mnie terminy a ja zamiast poprawiać, to muszę się wszystkim zajmować, a moj mąż do 22 siedzi w pracy :eek:

Nataluniunia trzymam kciuki- będzie dobrze :-D za rok czeka mnie to samo. Na razie zbieram materiały:tak:

To nie rób mojego błędu i nie zostawiaj wszystkiego na 3 miesiące przed oddaniem pracy ;-)

Wiecie, obrona nie jest sama w sobie problemem - problemem jest brak czasu i brak pomocy... Największą pomocą byłoby to, żeby Ł mi pomógł w pilnowaniu Zuzi, zmywaniu czy kąpieli małej...
 
reklama
najgorsze jest to, że gonią mnie terminy a ja zamiast poprawiać, to muszę się wszystkim zajmować, a moj mąż do 22 siedzi w pracy :eek:

Wiecie, obrona nie jest sama w sobie problemem - problemem jest brak czasu i brak pomocy... Największą pomocą byłoby to, żeby Ł mi pomógł w pilnowaniu Zuzi, zmywaniu czy kąpieli małej...

poprawkami już bym się na twoim miejscu nie przejmowała - finalnie promotor i tak nie będzie sprawdzał czy poprawiłaś - ale rozumiem ci, ja też nie lubię oddawać fuszerki.

A co do Ł... eh, no tak to z nimi czasem jest. A jak mu powiesz wprost żeby ci pomógł to jak reaguje ? Bo z moim M jest taki problem jak z większością facetów - domyślność i empatia na poziomie 0. Jak o coś poproszę to zawsze t zrobi, oczywiście zadając jeszcze 10 pytań pomocniczych, typu: gdzie jest łyżeczka (a jest tam gdzie zawsze.. ) :)
 
Hehe to samo co z Twoim M - zero empatii o domyślności. Dzisiaj rano mówię mu: nie pomagasz mi, a on na to: ja pracuję żebyś miała na własne wydatki :eek: to chyba jedyny argument jaki ma... Zawsze to samo: pieniądze... Na dodatek, ja nie mam na własne wydatki, bo ostatnio mój Ł ma mnóstwo głupich wydatków... Typu: nowa wiertarka, nowe wiertła (tamte są w dobrym stanie, ale "badziewnej" firmy)... No litości...
Co do pracy - wiem że nie będzie sprawdzał czy poprawiłam czy nie. Ale wolę podpisać się pod porządną pracą niż pod byle czym. ;-) zbyt pedantyczna w tych sprawach jestem.
 
ja się z moim kłocę non stop i godzę non stop :-D
ale...on ma swoje obowiązki ( nie tylko praca),rano ma obowiązek zmienić pieluszkę,wieczorne kąpanko Igorka i ubieranie go też należy do niego.Wtedy tata i synek mają swój czas.Smiechy chichy,chlapanie wodą,wygłupy...
W weekend D też od rana się małym zajmuje ja śpię (ew.cycusiem podkarmie )

co do kasy to jakoś się dogadujemy.Ja głownie wydaję (czasem na coś akurat małopotrzebnego) ale jakoś to uchodzi mi płazem,czasem coś bąknie ale zapomina,albo mówi że to on sobie też coś kupi i już.
 
Hehe to samo co z Twoim M - zero empatii o domyślności. Dzisiaj rano mówię mu: nie pomagasz mi, a on na to: ja pracuję żebyś miała na własne wydatki :eek: to chyba jedyny argument jaki ma... Zawsze to samo: pieniądze... Na dodatek, ja nie mam na własne wydatki, bo ostatnio mój Ł ma mnóstwo głupich wydatków... Typu: nowa wiertarka, nowe wiertła (tamte są w dobrym stanie, ale "badziewnej" firmy)... No litości...
Co do pracy - wiem że nie będzie sprawdzał czy poprawiłam czy nie. Ale wolę podpisać się pod porządną pracą niż pod byle czym. ;-) zbyt pedantyczna w tych sprawach jestem.

Natalunia w takiej sytuacji kiedy ty studiujesz a on pracuje, to kasa może być rzeczywiście konfliktogenna i tutaj muszę bardzo pochwalić mojego M - ja teraz idę na wychowawczy i on stwierdził, ze w takim razie połowę pensji będzie przelewał na moje konto.
I tak mamy konto wspólne, na które co miesiąc przesyłamy większość naszych pensji, ale M powiedział, że tak będę się lepiej czuła, bo nawet bo przelaniu na wspólne będę miała też parę złotych które zostaną "dla mnie".

A co do mówienia ci, że on pracuje, żebyś ty miała na wydatki, to powiedz żeby się zastanowił, w który model rodzicielstwa/mężostwa się wpisuje, bo chyba sam nie wie o co mu chodzi.
Jeżeli w model "kobieta w domu" to jego obowiązkiem jest zarabiać kasę i wtedy faktycznie jak większość naszych ojców nic nie robi przy dziecku - ale nie ma prawa ani słowa powiedzieć o tym, że zarabia a ty nie.
A jak chce być nowoczesny to niestety - niech przyjrzy się swoim koleżankom z pracy - może ma tam jakieś dzieciate. Też zarabiają, po czym wracają do domu i zajmują się dzieckiem i domem. I w takim modelu tak samo ma działać facet.

Sorki ze się tak wymądrzam, ale jestem zwolenniczką teorii, ze faceci są z marsa i trzeba im łopatologicznie. I to nie raz tylko wiele razy...
 
Agrafka, problem w tym, że ja też pracuję... Od tego poniedziałku już na całym etacie. Poprzednio po urlopie macierzyńskim pracowałam na 4/5 etatu (jeden dzień w tygodniu - uczelnia, a później z moją Zuzią). U nas jest tak, ze moja wypłata idzie na rachunki, ubezpieczenia, raty itp, a jego - na życie. Od roku udpstępniamy swoje konta i udostępnić nie możemy (chyba lenistwo)...

A to, ze facecetom trzeba łopatologicznie - podpisuję się pod tym największym podpisem ;-) czasami do bólu ;-)
 
o tak , jak mojemu nie powiem wprost że ma coś zrobić to się nigdy nie domyśli , a dziecko to mu poprostu wkładam w ręce i idę coś robić , jedynie w weekendy się nim więcej zajmuje , niestety muszę mu zawsze wszystko przygotować np ubranie dla Kuby bo jak sam by zaczął wybierać to ach szkoda gadać to są po prostu faceci i im trzeba prosto z mostu
 
hih, no to ja na rozweselenie wam powiem, ze parę dni temu wieczorem siedzimy, ja coś chciałam sprawdzić przy kompie (pewnie oczywiście BB ;) ), a M siedzi i patrzy zawieszony w TV. Alusia jęczy coraz bardziej - wiec mówię, żeby się do licha z nią pobawił. Na to M położył się koło niej i mówi "chodź dzidziu pobawimy się w spanie".:-D:-D:-D
 
...M siedzi i patrzy zawieszony w TV. Alusia jęczy coraz bardziej - wiec mówię, żeby się do licha z nią pobawił. Na to M położył się koło niej i mówi "chodź dzidziu pobawimy się w spanie".:-D:-D:-D
A tak, owszem - bardzo dobrze znamy tą "zabawę" - szczególnie kiedy rano mała zrobi pobódkę, ja się kręcę (kawa, herbata, nocnik, jabłuszko) a Ł "bawi się" z Sonia... - Młoda już wyczaiła że to lekko nudne jest ;-):-D
 
reklama
hih, no to ja na rozweselenie wam powiem, ze parę dni temu wieczorem siedzimy, ja coś chciałam sprawdzić przy kompie (pewnie oczywiście BB ;) ), a M siedzi i patrzy zawieszony w TV. Alusia jęczy coraz bardziej - wiec mówię, żeby się do licha z nią pobawił. Na to M położył się koło niej i mówi "chodź dzidziu pobawimy się w spanie".:-D:-D:-D

hahaha skąd ja to znam ;-) ale najlepsze jest to, jak rano zostawiam ją z Ł w łóżku, to słyszę: "dziecko moje kochane, nie kręć się, nie bij taty, gdzie ty znowu idziesz, nie możesz pospać?"
 
Do góry