Witam po weekendzie!
Beata - dzieki zy Tipp - w tym calym zamieszaniu zapomnialam o rzeczy tak prostej jak ambasada.
No, tak calkiem proste to to sie nie okazalo ale nareszcie cos sie ruszylo ;o)
W Berlinie trafilam na "mila pania" ktora przekierowala mnie do Köln i uswiadomila mi ze klopotem moze byc dla mnie brak meldunku w Polsce i fakt ze swoadectwo slubu przedlozone zostalo w Norwegii. Hehe - teoretycznie w Polsce moje malzenstwo nie jest nawet zawarte wiec moge miec cala mase klopotow papierkowych - zwlaszcza jesli chodzi o sad rodzinny.
Ale nic to - zadzwonilam do Köln ... heh - musze to zrobic jeszcze raz - jutro.
Zapomnialam o czyms takim co to sie karnawal nazywa
(
korzystajac jednak z tego ze bylam "nakrecona" nadzieja zadzwonilam do Ambasady K.N. Tu mialam wiecej szczescia
)
Dzisiaj maja mi przeslac jakies papiery wiec najdalej pojutrze bede wiedziala troszke wiecej. Poki co uprzedzili mnie ze w mojej sytuacji zarowno ze wzgledy na prawo norweskie jak i niemieckie musze sie liczyc z przynajmniej roczna separacja.Mam sie na nia zgodzic i nie walczyc o rozwiazanie natychmiastowe.
Na poczatku zdziwilam sie troche i bylam rozczarowana ale wytlumaczyli mi na czym ten zart polega: mam wymusic sadowo na malzu wizyty w poradniu malzenskiej a docelowo u ...psychiatry!!!Niekoniecznie po to by ratowac malzenstwo: moze sie wprawwdzie okazac ze wtedy zacznie sie miedzy nami normalnie ukladac badz tez bede miala "podkladke" do przyspieszonego postepowania sadowego z ograniczeniem kontaktow z bobasem wlacznie.
Po wypelnieniu owych papierow ktore mi maja przyslac obiecali mi nawet adwokata!!! Z radosci moglabym spiewac
D
chyba nawet dam sobie spokoj z poska ambasada ....chociaz nie - jestem ciekawa co oni mi powiedza.
Mam nadzieje ze Wasz start w now tydziem bedzie tak radosny jak moj!
Caluje