Prawie zeszłam na glukozie:-). Zapodali mi dzisiaj 100

, myślałam, że będzie 75 a tu seta od razu. I dzisiaj już mi pobrali krew przed wypiciem. Glukoza pycha, trochę tylko słodsza niż 50, ale weszła gładko, jeszcze w poczekalni znalazłam jakąś gazetę o alkoholach, więc sobie czytałam o martini i wyobrażałam, że właśnie martini piję;-).
Masakra zrobiła się po 45 minutach od wypicia. Żołądek mi chciał wyskoczyć i już myślałam, że zostawię cała glukozę na podłodze w labie, po czym sama tam padnę. No ale jakbym zwymiotowała, to by było po zabawie, więc trzeba było przełknąć

. Wzięli mnie na pobranie krwi po godzinie i wylądowałam na kozetce, z której się już nie podniosłam do końca (chociaż potem już się dobrze czułam, ale mi się wstawać nie chciało). Pospałam sobie i tylko co godzinę mnie na pobranie budzili. W sumie 4 razy pobierali.
Na obu łapach mam krwiste siniaki, oczywiście większy po poniedziałkowym pojedynczym pobraniu przez panią nieudolną pindę. Dzisiaj mi aż igłami dla dzieci robili, jak zobaczyli co tamta nawyczyniała z moją żyłą.
Jutro mam wizytę, ciekawe, czy już wyniki będą

.