Neti wcale nie masz tak szalonych pomysłów. Wszystko chyba zależy od przekonań i cierpliwości matki. Ja w dzieciństwie byłam dokarmiana, ciągle.. w biegu, przy zabawie, między posiłkami i generalnie non stop bo..... CHUDA bo niedowaga bo to bo sro. Nigdy nie miałam anemii ale lekarze wciąż się czepiali wagi więc matka za mną latała. A ja jadłam i wymiotowałam też czasem, albo chowałam co w buzi pod łóżkiem

I tak oto jestem dużo starsza i nadal chuda, o.... i pstro. Powiedziałam sobie, że choćbym miała paść z nerwów to w dzieci wciskała żarcia nie będę. Ciągle to powtarzam, że żadne zdrowe dziecko się zagłodzić nie da. I tak jest. Nie chce jeść to sio mi od stołu. Zgłodnieje to się nawróci. Moja mama nie może na to patrzeć i jak tylko ma pod opieką chłopaków to dawaj za nimi z łyżkami a mi się wszystko gotuje w środku

tak są chudzi i będą bo ja jestem i mąż też i kurde dość sadyzmu jedzeniem :-) Tyle w temacie ode mnie.
Olu - ale nie wiem dokładnie jak to wygląda u Ciebie... mój wyjeżdża na 8 dni a dosypać muszę codziennie. Jeden piec ogrzewa dwa domy, mój i babci... taki lajf. Lekko nie jest. Nie ukrywam, ale co zrobić. Ciepło chcę mieć a na dworze właśnie patrzę i -14.
A w TV niedługo Położne. Ogląda któraś? Ja to straaaaaaaaaaasznie lubię, tam taka sielanka. Szkoda, że realia tak bardzo odległe od naszych. Chyba, że coś się zmieniło przez te sześć lat to niech mnie która nawróci ;-)