Witajcie:-)
Bede nudzic-uprzedzam

Odwiezlismy wczoraj tesciow na autobus,juz sa u siebie....Zlosc mi nie przeszla i jakbym teraz miala rodzic to chyba z tego wnerwienia trwaloby to sekunde

Tak jak pisalam tesciowa mam przewspaniala,tescia ledwo znosze...Chcialam byc dobra i sama se kopa zapodalam ta dobrocia.Slusznie mowia madrzy ludzie,ze kazdy dobry uczynek musi zostac ukarany.Tesc przyjechal w srode,tesciowa sie ucieszyla,dzien minal na zakupach,sprzataniu,szykowaniu sie do swiat.Robilam ja,mama i moj maz...Pan tesc siedzial jak basza i robil goowno...Nawet nie spytal jak sie czuje.Byl u nas na tym nowym mieszkaniu pierwszy raz-nawet nie powiedzial czy mu sie podoba,czy nie.Na pokoj Okrusia zareagowal tak:
- Ile zaplaciliscie za meble??
W wigilie od rana robota jak u kazdej z Was-wiadomo ile jest do zrobienia,wieczorem juz ledwo siedzialam,stalam,lezalam,nogi mialam spuchniete jak balony i B. chcial juz ze mna do szpitala jechac. Tesc oczywiscie zasiadl do stolu pierwszy,nazarl sie jak i nawet dziekuje nie powiedzial,nawet nie pochwalil ani jednej potrawy,ciasta nic....Dodatkowo caly czas kiedy my cos robilismy to on komentowal jak mam przyprawic zupe albo co dac do salatki bo ON tak robi,bo ON wie WSZYSTKO najlepiej,bo WSZYSTKO potrafi i wogole ON,ON ciagle on i jemu....Moj maz juz byl tak podminowany,ze myslalam ze ojcu przylozy,delikatnie kazal mu sie zamknac ale na tescia to nie dziala bo on slyszy to chce slyszec.Do tego tesc ma super zwyczaj ignorowania mowiacych ludzi a mam wrazenie ,ze szczegolnie mnie..Ja cos mowie,opowiadam,rozmawiam z B czy mama a on zaczyna nagle cos opowiadac.Najczesciej jakies glupoty albo po raz setny te sama historie...W ogole po dwoch dniach jego pobytu stwierdzilismy z mezem ze w naszym-zwykle glosnym i radosnym domu-panuje grobowa atmosfera.Uwierzcie,ze do wlasnego salonu mi sie nie chcialo wchodzic jak tesc tam byl....A byl prawie caly czas,pil kawke,zarl to co pod nos dostal bo jemu raczki chyba powykrzywialo....Po zadnym obiedzie,sniadaniu,deserze nie uslyszalam slowa.....Mine mial kwasna,tesciowa przy nim jakas dziwna sie zrobila ...no ogolnie dupa zbita....Jak poszlam polezec w pierwsze swieto,bo naprawde czulam sie fatalnie to byl wielce zdziwiony ze ja leze...No bo jak to??Obiadu nie ma????Owszem,nie bylo bo sie zbuntowalam...Na szczescie moj dobry maz ich nakarmil,stal przy garach i uslugiwal panu i wladcy....Pare dni wczesniej rozmawialam z tesciowa ,ze jesli teskni za domem,chce spedzic swieta u siebie to zrozumiemy jesli pojedzie.Kopytami sie zapierala,ze zostaje az Alex sie urodzi,nawet jesli urodzi sie w polowie stycznia...I nagle w sobote oznajmia mi,ze oni by w poniedzialek wracali....Szczeka mi opadla,zatkalo mnie .......
Jestesmy oboje z mezem wsciekli....na siebie tez.Chcielismy dobrze i wyszlo ze ech.....
Dzis atmosfera w domku calkiem inna....Usmiecham sie do siebie i w nosie mam pol swiata...
Sory za marudzenie ale przynajmniej z siebie wyrzucilam i jakos mi lzej.....